[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- I jeszcze jedno - przypomniał sobie. - %7ładnych kwartetów smyczkowych i
gołębi.
W nocy śnił mu się ten sam sen, który prześladował go od lat. Widział Grace,
ponętną, zmysłową, o jedwabistej skórze, cudownie pachnącą, której jak zwykle nie
mógł dosięgnąć. Obudził się nagle i przez moment leżał z otwartymi oczami, nie
wiedzÄ…c, gdzie siÄ™ znajduje.
Po chwili pamięć mu wróciła; wydarzenia ostatniego tygodnia zalały go ni-
czym potężna fala: śmierć brata, odkrycie, że Posie jest nie tylko jego córką, ale
również córką Grace.
Pierwsze małe kroki na drodze do pojednania z matką. Decyzja o tym, że
spróbuje pogodzić się z ojcem.
I rzecz najważniejsza: małżeństwo z Grace. Za dwa tygodnie złożą przysięgę,
która połączy ich na zawsze. Tyle że uroczystość zaślubin będzie miała miejsce w
imitacji greckiej świątyni, a nie w przystrojonym kwiatami kościele, Grace zaś nie
wystąpi we wspaniałej sukni ślubnej i delikatnym diademie połyskującym niczym
R
L
krople deszczu we włosach. Na niego, swojego męża, też nie będzie patrzyła z mi-
łością w oczach. Po prostu zawrą małżeństwo na papierze po to, aby mogła zatrzy-
mać dziecko.
Zmieni nazwisko z McAllister na Kingsley, lecz nadal pozostanie poza jego
zasięgiem.
Odrzucił w bok kołdrę, spuścił nogi, potarł rękami twarz. Kiedy wracał od
prawnika, wszystko wydawało mu się takie proste. Pobiorą się, razem będą wy-
chowywać Posie. Grace powiedziała, że dla dobra małej gotowa jest na wszystko, a
on uwierzył, że córka ich połączy.
Ale potem wszedł do pracowni i zobaczył Grace w objęciach tego gościa, któ-
rego poznał podczas swojego ostatniego pobytu w Maybridge. Już wtedy wiedział,
że zabawny, troskliwy i przystojny Toby odbierze mu Grace. Z ciężkim sercem
wsiadł do samolotu; przez całą drogę do Australii powtarzał sobie, że pragnie jedy-
nie jej szczęścia.
Cały czas czekał na wiadomość od brata, że Grace zaręczyła się z Tobym.
Zamiast tego usłyszał, że będzie matką zastępczą ich dziecka. Reszty Michael nie
musiał dodawać; już wcześniej Josh obiecał, że nikomu nie zdradzi swojej roli w
poczęciu Posie.
Zdesperowany, wiedząc, kto jest biologicznym ojcem, pocieszał się jedną my-
ślą: gdyby Grace kochała Toby'ego, to z nim chciałaby zajść w ciążę. Może więc
nie wszystko stracone? Może kiedyś spojrzy na niego, puści się brzegu basenu i
wypłynie na głęboką wodę, tam, gdzie on na nią czeka...
Wcześniej nie rozumiał jej strachu. Dopiero niedawno pojął, dlaczego po la-
tach tułaczki z matką hippiską nie chciała się ruszać z domu siostry i szwagra. Ten
dom był jej azylem, bezpieczną przystanią.
W jego przypadku było odwrotnie. Jako dziecko wiódł spokojne życie u boku
rodziców; wraz z ich rozwodem stracił grunt pod nogami. W przeciwieństwie do
R
L
Grace nie próbował się niczego uchwycić, zapuścić korzeni. Postanowił wyruszyć
w drogę, zbudować własny świat, którego nikt mu nigdy nie odbierze.
Sądził, że osiągnął cel. %7łe ma wszystko.
Wstał z łóżka, wciągnął spodnie od dresu i koszulkę. Zamierzał wyjść pobie-
gać, kiedy usłyszał cichutki płacz Posie. I zrozumiał, że się oszukuje. %7łe świat jest
niczym w porównaniu z miłością. Zawróciwszy od drzwi, ruszył pędem na górę.
Pokój pogrążony był w półmroku; jedyne światło wpadało z korytarza. Grace,
ubrana w cienki jedwabny szlafrok, obróciła się przodem. Podkrążone oczy i zapa-
dłe policzki świadczyły o wielu nieprzespanych nocach.
- Josh? Przepraszam, jeśli cię obudziłyśmy.
- Nie spałem. Od dawna jesteś na nogach?
- Pół godziny, może godzinę. Wydawało mi się, że Posie jest głodna, ale...
Usiłowała nakarmić małą z butelki, ale ta krzywiła się, wypluwała smoczek.
Josh patrzył na to bezradnie.
- Mógłbym jakoś pomóc?
- Nie wiem. Właśnie chciałam obudzić mamę.
- Tak bardzo siÄ™ niepokoisz?
- Mama miała nas dwie. Musi znać się na dzieciach lepiej niż ja.
- Daj mi tego niejadka.
Przekazała mu dziecko. Josh przytulił córkę do piersi. Ta na moment umilkła,
po czym znów zaczęła kwilić.
- Jak myślisz, może jest chora? Może powinniśmy wezwać lekarza.
My. Małe słówko, a tak wiele znaczy. Przytknął dłoń do policzka córki.
- Nie ma gorączki. Podejrzewam, że czuje to co my. Niepokój i napięcie.
Chce, żeby ją pocieszyć.
- A kto by nie chciał? - mruknęła Grace.
Wolną ręką przygarnął ją do siebie. Oparła się o jego ramię i westchnęła cięż-
ko. Przez chwilę niczego mu do szczęścia nie brakowało.
R
L
- Nie wiem, co robić - załkała.
Pogładził ją po plecach. Przez cienki jedwab czuł jej rozgrzaną skórę. Zaraz...
Coś mu tu nie pasowało.
- Gdzie szlafrok Phoebe?
- Wrzuciłam go do pralki.
Ogarnęły ją wyrzuty sumienia. Posie była przyzwyczajona do zapachu mat-
ki...
- Ostrzegałeś mnie. - Pociągając nosem, uwolniła się z jego objęcia. Nie za-
sługiwała na żadne pocieszenie. Wierzchem dłoni osuszyła łzy. - Przepraszam. Sta-
ram się jakoś trzymać, ale nie sądziłam, że będzie tak trudno. Bycie matką nie ma
nic wspólnego z porodem, z ciążą, z tym, czyje jajeczko zostało zapłodnione. Bycie
matką to odpowiedzialność za życie bezbronnej istoty. To...
- Wiem, Grace. Jestem przy tobie.
- DziÅ› jesteÅ›. A jutro? A za miesiÄ…c? Za rok?
Wiedziała, że Josh sobie na to nie zasłużył, ale od godziny, jeśli nie dłużej,
bezskutecznie próbowała udobruchać Posie i była bliska załamania.
- Dawniej leżałam u siebie na górze, słuchałam płaczu małej i zazdrościłam
mojej siostrze - przyznała. - Marzyłam o tym, abym to ja mogła wyjąć ją z łóżecz-
ka, pocieszyć.
- To całkiem naturalne.
- Nie. Miałeś rację, Josh. Powinnam była na jakiś czas wyjechać. - Wbiła w
niego wzrok. - Ilekroć brałam Posie na ręce, widziałam strach w oczach Phoebe.
Dlatego starałam się jak najszybciej załatwić wszystkie formalności. - Ponownie
westchnęła. - Trzeba dobrze pomyśleć, zanim się czegoś zapragnie.
- Przecież nie pragnęłaś tego.
To prawda, przyznała w duchu.
- Nie miałam pojęcia, jak samotni się czują nowi rodzice. Jak przerażeni. Ona
jest taka malutka, Josh. Taka...
R
L
- Ciii - szepnął, a ona przez moment nie była pewna, czy zwraca się do niej,
czy do Posie. - Spróbuj się odprężyć.
Pocałował dziecko w główkę, po czym podał je Grace. Od niej zaś wziął bu-
telkę i podsunął małej. Ta odwróciła buzię.
- Nie chce. Hm, może spróbuj ją nakarmić piersią?
- Och, nie. - Grace przełknęła ślinę. - Nie mogłabym.
Posie znów zaczęła popłakiwać. Josh ujął Grace za rękę i bez słowa zaprowa-
dził do sypialni.
- Ona sobie nie poradzi...
- Spróbuj - powtórzył.
- Dla Posie? - Dla dziecka zrobiłaby wszystko.
- Tak, dla Posie. I dla siebie.
Pociągnął za pasek od szlafroka. Jedwabny materiał zsunął się jej z ramion.
Pod spodem miała cienką koszulę nocną, która opinała jej piersi i biodra. Grace
jęknęła speszona; czuła się naga, jak tamtej nocy przed dziesięciu laty. Och, jak tę-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]