[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wziąłem... wziąłem kulę i patrzałem w nią wyjąkał Pippin i zobaczyłem coś, co
mnie przeraziło. Chciałem uciec, ale nie mogłem. A wtedy przyszedł on i zaczął mi
zadawać pytania. Patrzał na mnie i... i więcej nic nie pamiętam.
- Tym się nie wykręcisz rzekł Gandalf surowo. Coś widział i co mu powiedziałeś?
Pippin przymknął oczy i zadrżał, lecz nie odpowiedział. Wszyscy w milczeniu wpatrywali
się w niego, jeden tylko Merry odwrócił wzrok. Twarz Gandalfa nie złagodniała jednak.
- Mów! rozkazał.
Pippin zaczął głosem cichym i niepewnym, lecz w miarę jak mówił, uspokajał się, a
słowa jego brzmiały coraz wyrazniej i donośniej.
- Zobaczyłem ciemne niebo i wysokie obronne mury rzekł. i maleńkie gwiazdy.
Wszystko zdawało się bardzo dalekie i dawne, mimo to jasne i ostre. W pewnej chwili
gwiazdy zaczęły to znikać, to znów się pojawiać, bo pod nimi przelatywały jakieś
skrzydlate stwory. Olbrzymie, jak mi się zdawało, chociaż w krysztale wyglądąły nie
większe niż nietoperze krążące wokół wieży. Jeśli się nie mylę, było ich dziewięć. Jeden
leciał prosto na mnie, rósł mi w oczach... Miał straszliwe... nie, nie! Nie mogę o tym
mówić. Chciałem uciec, bo miałem wrażenie, że ten stwór wyfrunie z kuli, ale gdy
przesłonił całą jej powierzchnię, nagle zniknął. I wtedy przyszedł on. Mówił do mnie,
lecz nie słyszałem głosu ani słów. Po prostu patrzał, a ja czytałem w jego wzroku
pytanie: A więc wróciłeś? Dlaczego nie zgłaszałeś się tak długo? Nic nie
odpowiedziałem. Znowu spytał: Ktoś ty jest? Nie odpowiadałem, ale to była męka, on
nalegał, cisnął mnie, aż w końcu rzekłem: Hobbit .
Jak gdyby dopiero wtedy mnie zobaczył, roześmiał się szyderczo, okrutnie. Jakby mnie
nożami dzgał. Próbowałem się wyrwać. Ale on powiedział: Czekaj no chwilę. Spotkamy
się znów niebawem. Powiedz Sarumanowi, że to cacko nie jest dla niego. Przyślę po nie
lada dzień. Zrozumiałeś? Powtórz tylko tyle. Wpijał się we mnie wzrokiem. Miałem
wrażenie, że rozsypuję się w proch. Nie, nie! Więcej nic nie pamiętam.
- Spójrz na mnie! rzekł Gandalf.
Pippin spojrzał mu prosto w oczy. Czarodziej przez długą chwilę w milczeniu wpatrywał
się w niego. Potem twarz mu złagodniała, ukazał się na niej cień uśmiechu. Miękkim
gestem położył dłoń na głowie hobbita.
- W porządku powiedział. Możesz nic więcej nie mówić. Nie odniosłeś poważniejszej
szkody. Nie ma w twoich oczach kłamstwa, a tego się najbardziej bałem. Za krótko
tamten z tobą rozmawiał. Zawsze byłeś postrzelony, ale jesteś w dalszym ciągu
postrzeleńcem uczciwym, Peregrinie Tuku. Niejeden mądrzejszy od ciebie gorzej by
wyszedł pokiereszowany z takiego spotkania. Bądz jednak ostrożny. Ocalałeś, a wraz z
tobą ocaleli twoi przyjaciele jedynie szczęśliwym trafem, jak się to potocznie mówi. Nie
licz drugi raz na podobne szczęście. Gdyby cię wziął na spytki, niemal pewne, że
powiedziałbyś mu wszystko, co wiesz, na naszą wspólną zgubę. On jednak nie
wypytywał cię zbyt natarczywie. Bardziej niż o wiadomości chodziło mu o ciebie, chciał
jak najszybciej dosięgnąć cię, ściągnąć do Czarnej Wieży i tam bez pośpiechu wydobyć z
ciebie wszystko. Nie drżyj. Skoro wtrącasz się do spraw czarodziejów, musisz być
przygotowany na takie przygody. No, niech tam. Przebaczam ci, Pippinie. GÅ‚owa do
góry, bądz co bądz uniknęliśmy najgorszego.
Aagodnie dzwignął Pippina i zaniósł go na poprzednie legowisko. Merry szedł krok w
krok za nim i usiadł przy wezgłowiu przyjaciela.
- Leż i odpoczywaj, a jeśli możesz, zaśnij rzekł Gandalf. Zaufaj mi. Jeśli znów palce
cię będą świerzbić, powiedz mi o tym. Są na to lekarstwa. A w każdym razie proszę cię,
mój hobbicie, nie wtykaj mi nigdy pod łokieć twardego kamienia. Tymczasem
zostawiam was tu we dwóch.
To rzekłszy Gandalf odszedł i wrócił do towarzyszy, wciąż jeszcze stojących w zadumie i
niepokoju nad kryształem Orthanku.
- Niebezpieczeństwo zjawia się nocą i w chwili, gdy go nie oczekiwaliśmy rzekł.
Byliśmy o włos od zguby.
- Jak się czuje Pippin? spytał Aragorn.
- Myślę, że nic mu nie będzie odparł Gandalf. Zbyt krótko był w mocy tamtego, a
zresztą hobbici mają zadziwiającą odporność. Wspomnienie, a przynajmniej jego groza
szybko zapewne zblednie. Nawet za szybko. Czy zgodzisz się, Aragornie, wziąć kryształ
Orthanku pod swoją opiekę? Wiedz, że to niebezpieczne zadanie.
- Niebezpieczne z pewnością, ale nie dla wszystkich rzekł Aragorn. Jest ktoś, kto ma
do tego kryształu niezaprzeczalne prawo. Bo to przecież bez wątpienia palantir ze
skarbca Elendila, powierzony strażnicy Orthanku przez królów Gondoru. Zbliża się moja
godzina. Tak, wezmę palantir i będę go strzegł.
Gandalf spojrzał na Aragorna, a potem ku zdumieniu świadków podniósł zawinięty w
płaszcz kryształ i podał rycerzowi z niskim ukłonem.
- Przyjmij go, dostojny panie rzekł jako zadatek innych skrbów, które będą ci
zwrócone. Lecz jeżeli pozwolisz, bym ci radził w sprawach twojej niezaprzeczalnej
własności, posłuchaj mnie i nie używaj go, przynajmniej nie teraz jeszcze. Bądz ostrożny!
- Czy byłem kiedykolwiek niecierpliwy i nieostrożny, ja, który czekałem i
przygotowywałem się przez tak długie lata? odparł Aragorn.
- To prawda. Uważaj więc, abyś nie potknął się u kresu drogi rzekł Gandalf.
Zachowaj sekret! O to proszę też wszystkich obecnych. Nikt, a przede wszystkim
Peregrin, nie powinien wiedzieć, kto przechowuje kryształ. Pokusa może wrócić, bo
hobbit niestety miał kulę w ręku i zaglądał w nią, a to nie powinno było się zdarzyć. yle
się stało, że dotknął jej wtedy w Isengardzie; wyrzucam sobie, żem nie dość szybko mu
ją odebrał. Byłem jednak zaprzątnięty myślami o Sarumanie i za pózno odgadłem, jaką
moc ma pocisk, który zrzucono nam z wieży. Dopiero teraz wiem to na pewno.
- Tak, nie ma co do tego wątpliwości rzekł Aragorn. Nareszcie wiemy, w jaki sposób
Isengard utrzymywał łączność z Mordorem. Wiele zagadek się wyjaśniło.
- Zadziwiająca jest potęga naszych wrogów i równie zadziwiające są ich słabości
powiedział Theoden. Istnieje co prawda stare przysłowie: złość często sama siebie
złością niszczy.
- Nieraz tak bywało rzekł Gandalf lecz tym razem los szczególnie nam sprzyjał. Kto
wie, może hobbit uchronił mnie przed groznym błędem. Zastanawiałem się bowiem,
czyby nie wypróbować tego kryształu, żeby odkryć, do czego służy. Gdybym to zrobił,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]