[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Chcesz, żeby twoja żona w tak młodym wieku została wdową?
- Odłóż broń, Fenton. Wszystko skończone.
- Po co tu przyszedłeś? Przyniosłeś mi ułaskawienie? - Mi
mo bólu w głosie mordercy pobrzmiewała nuta dawnego sar
kazmu.
- To byłby zbytek szczęścia. - Marcus spojrzał na plamę
krwi, rozszerzającą się na koszuli Fentona. - Jesteś ranny.
- To nic takiego - padła odpowiedź.
- Wątpię - rzeczowo stwierdził Marcus. - Znalazłeś się na
krawędzi śmierci. Pozwól, że zadam ci pytanie, na które z gó
ry znam odpowiedź. Chciałbym jednak usłyszeć ją od ciebie.
To ty zabiłeś mojego ojca?
- Tak. Niczego się nie wypieram. Znalazł listy, które mog
ły pogrążyć mnie i Barringtona. Musiałem go powstrzymać.
Przyjechaliśmy za nim do Londynu. Niestety, Barrington nie
miał dość odwagi, żeby skutecznie go uciszyć. Sam to zrobi
łem, a potem spaliłem papiery - z trudem dokończył Fenton.
- Tak myślałem - stwierdził Marcus. - Dasz za to głowę,
Fenton. Zabiłeś mi ojca, obraziłeś żonę. Terroryzowałeś lu
dzi z mojego majątku. Pogwałciłeś progi mojego domu. Teraz
poniesiesz karę.
306
- Chcesz mnie zabić?
- Nie muszę. Zrobią to ludzie króla. - Marcus wyczuł, że ktoś
za nim stoi, więc lekko odwrócił głowę. Zobaczył Catherine.
- Co ty tu robisz? - zapytał ostro. - Chcesz zginąć? Powie
działem ci, żebyś została na brzegu.
Zdenerwowana Catherine głośno przełknęła ślinę.
- Okropnie długo cię nie było... Idą tu żołnierze.
- Nic się nie martw. Kapitan Erskine wezwał ich na moją
prośbę. - Popatrzył na nią. - Stapleton nadal jest w powozie?
-Tak.
- Jednak go znalazłeś... - wychrypiał Fenton. - Poleciał
głową na dół... Myślałem, że go zabiłem.
- Jest zdrów i cały - odpowiedziała Catherine. - To odpor
ny młodzieniec.
- W rzeczy samej. Jest tutaj i za chwilę zajmie moje miej
sce. A może nie? - W głosie Fentona czaiła się ukryta groźba.
- Nie wezmą mnie samego.
Catherine dała krok w jego stronę.
- Nie stać pana choćby na jeden porządny uczynek? - zapy
tała cicho. - Harry nic panu nie zrobił. Nic dla pana nie zna-
czy. Nie musi pan go krzywdzić. Co prawda, nie jest republi-
kaninem, ale przez całe życie walczył o tę samą sprawę, której
pan poświęcił swe umiejętności. Wiem, że w Holandii wiernie
stanie po stronie Wilhelma i księżnej Marii. Jest młody, więc
zapewne zdoła ujrzeć ich na angielskim tronie. Czy to do pa-
na nie przemawia?
- Dlaczego, miałbym mu pomagać?
307
- Tacy jak on pomogą nam pozbyć się Jakuba. To wszystko,
co panu powiem. Niech pan go nie zdradzi.
Pistolet groźnie drgnął w dłoni Fentona. Marcus, wie
dziony instynktem żołnierza, natychmiast zasłonił Catherine
własnym ciałem. Chwilę później zręcznie wyłuskał broń z ręki
przeciwnika i popatrzył na niego z pogardą.
- Mógłbym cię teraz zabić, ale nie chcę. W przeciwieństwie
do ciebie, nie jestem mordercą.
Na trapie rozległo się echo ciężkich kroków. Po chwi
li w drzwiach stanęło dwóch żołnierzy. Ich czujność wzros
ła, kiedy zobaczyli zakrwawionego Fentona, siedzącego bez
władnie na krześle. Zrozumieli, że to właśnie pasażer na gapę,
o którym wspomniał kapitan Erskine.
Starszy z nich, barczysty i krępy, wsunął się do kajuty.
- Kim jesteście, w imieniu króla?
Blady jak ściana Fenton nic nie odpowiedział. Wyręczył
go Marcus.
- To Jacob Fenton.
- A pan? - zapytał żołnierz, nieco milszym tonem, widząc,
że ma do czynienia ze szlachcicem.
- Lord Reresby z Saxton Court w Somerset. Do niedawna
oficer wojsk królewskich.
Żołnierz z szacunkiem skinął głową.
- Bardzo mi miło, milordzie. Walczył pan na Sedgemoor,
prawda?
- Owszem.
Surowy wyraz twarzy Marcusa dawał do zrozumienia, że
308
to nie czas i miejsce na takie pogaduszki. Żołnierz wyprężył
się i zapytał:
- Wiemy już, że obecny tutaj pan Fenton jest pasażerem na
gapę. Inne zarzuty?
- Brał czynny udział w przygotowaniach rebelii Monmou-
tha. Został schwytany i w ostatniej chwili uciekł spod szu
bienicy. Od tamtej pory się ukrywał. Ostatnio odniósł
ciężką ranę.
- To pan go zranił, sir?
- Nie.
- Mogę zapytać, co też pan robi na pokładzie?
- Możecie. Dobrze znam kapitana Erskine'a. Przyszedłem
z żoną, aby go pożegnać przed kolejnym rejsem. Powiedział
mi, że znalazł obcego pasażera, więc postanowiłem to spraw
dzić. Ze zdumieniem stwierdziłem, że to mój były rządca, Ja
cob Fenton, którego onegdaj zwolniłem ze służby, bo nie zga
dzałem się z jego poglądami.
- Wszystko rozumiem. Powędruje do Tower. Już tam z nie
go wycisną odpowiednie zeznania.
- Będzie wisiał - wtrącił drugi żołnierz. - Zasłużył sobie
na to.
Wszedł do kabiny i szarpnął Fentona za ramię. Były rząd
ca syknął z bólu.
- Pan Fenton jest ranny - wtrąciła Catherine, podchodząc
nieco bliżej. - Nie ma powodu, żeby traktować go brutalnie.
Fenton popatrzył na nią, a na jego twarz pojawił się wy
raz rezygnacji.
- Proszę przekazać moje ukłony dla pani przyjaciela - szep-
309
nął tak, że usłyszała go tylko Catherine. - Może zdoła uczynić
to, co mnie się nie udało.
Żołnierze wyprowadzili go na zewnątrz. Catherine spoglą
dała za nim dłuższą chwilę.
- Musimy być przygotowani na najgorsze - rzekł Marcus.
- Jeśli zdradzi Harry'ego...
- Wątpię, żeby to zrobił - przerwała mu Catherine.
- Skąd wiesz?
- Kobieca intuicja - odparła. Nie chciała mu powiedzieć
o ostatnich słowach Fentona. Czekała, co się dalej stanie. -
Kiedy odejdą, weźmiemy Harry'ego na pokład.
Aresztowanie Fentona przyciągnęło niemały tłumek ga
piów, ale po kilku minutach ludzie się rozeszli. Marcus zapro
wadził Harry'ego Stapletona do kajuty Kapitan Erskine nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]