[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żeby wziąć ślub, i powiedział, że nigdy nie wróci. Ale ona
się z nim kłóciła. Nigdy nie wiedzieliśmy dlaczego. Kiedy
odebrała sobie życie, obwinił za to siebie. A potem, kiedy
się dowiedział prawdy... już nigdy nie był taki sam.
- Przykro mi, że taka dla niego byłam.
Marge odłożyła łyżkę, którą mieszała zupę, i odwróciła
siÄ™ do Tellie.
- Nie powiedziałabym ci o niej, gdyby Grange się nie
pojawił - rzekła cicho. - Wiedziałam, że cię zaboli, gdy się
dowiesz, co czuł do tamtej kobiety. Ale nie wygrasz z du
chem, Tellie.
- Tak, teraz to rozumiem - rzekła ze ściśniętym sercem
Skrywana miłość 55
Tellie. Patrzyła przez okno, ale nic nie widziała. - Jak mało
tak naprawdÄ™ wiemy o innych.
- Można żyć z kimś całe lata i nic o nim nie wiedzieć.
Nie chcę, żebyś marnowała sobie życie z powodu mojego
brata. Zasługujesz na kogoś lepszego.
- Pewnego dnia wyjdę za mąż i będę miała sześcioro
dzieci.
- Na pewno. A ja będę rozpieszczała twoje dzieci, tak sa
mo ja ty rozpieściłaś moje.
- Dziewczynki nie wyglądały dziś rano na zbyt zado
wolone.
- J. B. zatrzymał je w kuchni, żeby pomogły robić kanap
ki. Nawet nie potańczyły.
- Ale czemu?
- To tylko dzieci. Nie są wystarczająco duże, aby się za
dawać z kawalerami. Przynajmniej tak stwierdził J. B.
- To niesłychane! One mają szesnaście i siedemnaście lat!
- Dla J. B. wszystkie jesteście dziećmi, Tellie.
- Może Brandi i Dawn chciałyby już zacząć żyć własnym
życiem i pójść na przykład gdzieś na tańce?
- J. B. by was udusił. Lepiej daj spokój. Wiem, że wszyst
ko nie wygląda zbyt różowo, ale będzie lepiej. Trochę op
tymizmu. Dziewczynki powinny zaraz wrócić. Pozbieram
naczynia, a ty nakryj do stołu.
W ciągu następnych dni stało się jasne, co oznaczała
enigmatyczna uwaga J. B. Przyszedł do Marge i zachowy
wał się, jakby Tellie w ogóle nie było. Kiedy mijał ją na
ulicy w porze lunchu, nie zauważał jej. Stała się dla nie
go niewidzialna. Odpłacał jej w ten sposób za spotkania
z Grange'em.
Diana Palmer
56
Jego zachowanie sprawiło oczywiście, że stała się jeszcze
bardziej zdeterminowana, aby z nim dalej się umawiać.
Grange odkrył nową postawę J. B. następnej soboty, kiedy
zabrał Tellie do teatru na sztukę Arszenik i stare koronki. J. B
przybył z jakąś blondynką i usiadł w rzędzie nieopodal Tellie
i Grange'a. Przez cały wieczór nie spojrzał w ich stronę, a kie
dy minął ich w przejściu, nie odezwał się ani słowem.
- Co, do diabła, się z nim dzieje? - spytał Grange, kiedy
wracali do domu.
- To dlatego, że się z tobą umawiam - odparła prosto
z mostu.
- To podłe.
- On taki jest.
- Czy chcesz, żebym przestał się z tobą spotykać? - spy
tał cicho.
- Nie chcę. J. B. może mnie ignorować, ile chce. Będę
robiła tak samo.
Grange zamilkł.
- Nie powinienem był tu przyjeżdżać.
- Chciałeś się tylko dowiedzieć, co się stało. To była two
ja siostra.
Zatrzymał się pod domem Marge i zgasił silnik.
- Ona i ojciec byli mojÄ… jedynÄ… rodzinÄ…. Ale w ich oczach
byłem zepsuty. Kiedy skończyłem trzynaście lat, odbiło mi.
Nadal nie rozumiem, jakim cudem nie skończyłem w wię
zieniu!
- Jej śmierć cię ocaliła, prawda?
- Tak, ale wtedy się do tego nie przyznałem. To była ta
ka słodka kobieta. Zawsze myślała najpierw o innych, a do
piero potem o sobie. Dla ojca Hammocka to nie było trud
ne zadanie, by ją przekonać, że rujnuje życie J. B.
Skrywana miłość 57
- Potem już zawsze bał się, że J. B. odkryje, co zrobił.
Straciłby jego szacunek, a może nawet i miłość. I musiał
z tym żyć aż do śmierci.
- Mój ojciec powiedział, że on nawet nie znał mojej sio
stry - odparł Grange. - Nie chciał z nią rozmawiać. Był pe
wien, że chodzi jej tylko o pieniądze J. B.
- To straszne myśleć w taki sposób - wyszeptała w za
myśleniu. - Chyba nie chciałabym być bogata. Nigdy nie
byłabym pewna, czy ludzie lubią mnie za to, kim jestem,
czy za to, co mam.
- Jego ojciec miał chyba zbyt rozbudowane poczucie
własnej wartości. Uważał, że wolno mu więcej niż innym.
- Z tego co mówi Marge, też tak wynika.
- Znałaś go?
- Tylko z opowieści. Był w domu opieki, kiedy tu za
mieszkałam.
- Jaka jest Marge?
- Jest przeciwieństwem J. B. Spokojna, miła, ufna. Nigdy
nikogo celowo nie rani.
- Ale jej brat tak.
- J. B. robi, co chce - odparła.
Przyjrzał jej się uważnie.
- Od kiedy jesteÅ› w nim zakochana?
Roześmiała się nerwowo.
- Nie kocham J. B.! Ja go nienawidzÄ™!
- Od kiedy? - nalegał i złagodził to pytanie uśmiechem.
Wzruszyła ramionami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]