[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- O dziesiątej rozmawiałem z Zochą w restauracji. Razem z członkami ekipy kręcącej
teledysk jedliśmy śniadanie. Potem ona znikła i ślad po niej zaginął. Ani kamerzyści, ani re\yser,
ani nikt inny nie wiedzą gdzie ona mogła pójść.
- A komórka?
- Nie odbiera. Właściwie to jej telefon odzywa się z jej apartamentu, więc nie zabrała go ze
sobą. Zawsze tak robi, kiedy chce mieć święty spokój.
W napływie emocji poczułem potrzebę bezzwłocznego zapalenie papierosa. Niestety, nie
mogłem znalezć paczki z tytoniem ani zapalniczki, więc zrezygnowałem z tego zamiaru.
- Pytałeś o nią w recepcji hotelu?
- Od razu, kiedy zorientowałem się, \e coś jest nie tak - Jacek zatopił we mnie przesycony
strachem wzrok. - Nie wiedzÄ… absolutnie nic.
Wtem zza zabudowań przed oknem rozbłysło jednostajnie migoczące, niebieskie światło.
- To policja! Biegnę do nich, a stryj niech... - reszty nie usłyszałem, bo głos Jacka rozproszył
się w górskim echu.
Zerknąłem na fosforyzujące wskazówki mojego wysłu\onego zegarka. Dochodziła
dwudziesta trzecia. Poniewa\ odnalazły się moje papierosy - Jacek usiadł na nich - zapaliłem
jednego, zarzuciłem na plecy kurtkę z ortalionu i wyszedłem na dwór.
Zosia wyrosła, ale nie powiedziałbym, \eby wydoroślała. Wcią\ była lekkomyślna i bałem
się, \e ktoś mógł to wykorzystać, \eby ją porwać. Porywaczem musiałaby być osoba, którą Zosia
ju\ znała, i która zdobyła jej zaufanie. Gdyby ktokolwiek próbował na siłę wyciągnąć ją z hotelu,
narobiłaby hałasu i czyjś plan zakończyłby się niepowodzeniem. No, chyba, \e ten ktoś zagroziłby
jej bronią. Czy to mo\liwe? Tak. Wszyscy uczestnicy walki, której główną wygraną mogłyby być
perły księ\nej Daisy, wydawali się zdawać sobie sprawę z tego, \e gra toczy się o wysoką stawkę. I
mogliby chcieć pozbyć się przeciwnika. Albo przynajmniej skutecznie go unieszkodliwić na pewien
czas. Problem w tym, \e je\eli ktoś zainteresował się Zośką, zrobił to po to, by uczynić z niej kartę
przetargową. Kartę przetargową między sobą i mną.
68
Jerzy Baturo! - a\ krzyknąłem w myślach. Nie ujdzie ci to płazem, je\eli Zośce spadnie
chocia\by jeden włos z głowy . Zaraz, zaraz. Je\eli to szajka Jerzego stoi za zniknięciem Zosieńki,
to nic powa\nego jej nie zagra\a. Batura to łotr, ale je\eli faktycznie on to zrobił, to skończy się na
tym, \e dziewczyna naje się strachu. Zbyt wiele mnie z nim łączyło, \eby skrzywdził Zosię. Nawet
je\eli nie zawsze były to pozytywne wspomnienia...
Ale co, je\eli za zniknięcie mojej siostrzenicy odpowiada tamta postać, która wtedy
wieczorem w ogrodach taszczyła ze sobą czarny futerał z niewiadomą zawartością? Mógł zawierać
broń... Ponadto jest jeszcze ten mę\czyzna, z którym Zosia wtedy spacerowała. No właśnie!
Papieros wypalił się do końca, a ja ruszyłem ku niebieskiemu światłu. Ju\ z oddali
dostrzegłem sylwetkę Jacka i dwóch policjantów, starających się uzyskać od niego jak
najdokładniejsze informacje o Zośce. Zbli\yłem się do nich. Jeden ze stró\ów prawa zareagował od
razu:
- Kim pan jest?
- To nasz stryjek - uspokoił go Jacek.
- Dobry wieczór panom. Mam prośbę o wyłączenie koguta . Zamiast działać dyskretnie,
zwracają panowie na siebie uwagę. Je\eli zniknięcie mojej siostrzenicy to powa\na sprawa, mogą
panowie jeszcze niepotrzebnie ją skomplikować.
- Słusznie - przytaknął policjant z większą ilością belek na pagonie. - Młody, zgaś migawę -
zwrócił się do podopiecznego, władczo celując w niego palcem.
Starszy ze stró\ów prawa miał widoczną nadwagę i sadystyczną skłonność okazywania
swojej wy\szości. Najwyrazniej ani z tym pierwszym, ani z tym drugim nie potrafił sobie poradzić.
Nawet w tym momencie zajadał się czekoladowym batonem z pra\onymi orzechami i rozkazywał:
- Młody, migiem idz do pokoju 20 w hotelu i z ludzmi, którzy teraz tam są, sporządz rysopis
zaginionej.
- Ale... szefie, przecie\ ka\dy wie, jak wyglÄ…da Nika!
- Ka\dy? Ja nie wiem! Nie gadać. Wykonać, wykonać! - odesłał go do hotelu czyniąc gest
dłonią.
Bez dalszego oponowania, funkcjonariusz odszedł, by wykonać polecenie.
- A teraz pan mi powie, skąd ta pewność, \e pańska siostrzenica została porwana?
- Nie mamy \adnej pewności. Zośka znikła. Tyle wiemy na pewno. Reszta to domysły -
odburknąłem niechętnie, gdy\ nie miałem ochoty na ściślejszą współpracę z tym\e policjantem.
Mieliśmy nazbyt mało czasu, \ebym mógł dokładnie wprowadzić go w sprawę. Wolałem sam zająć
się poszukiwaniem Zośki, nie tracąc cennych minut na rozmowy z policyjnym słu\bistą. Nikt te\
nie znał Batury lepiej ni\ ja i nikt nie był w stanie trafniej przewidzieć jego posunięć. - Pozwoli
pan, \e na resztę pytań odpowie mu Jacek. Tymczasem muszę coś sprawdzić.
Swoje kroki skierowałem prosto do recepcji znajdującej się na parterze budynku, w którym
mieścił się apartament Zośki. Naprzeciw lady recepcjonistki trwała intensywna dysputa policjanta z
jakimiś ludzmi. Niski stolik zasłano najró\niejszymi plakatami i pocztówkami przedstawiającymi
wizerunek Zośki. Posterunkowy uwa\nie się im przyglądał, a inni, zgromadzeni dookoła, kłócili
się, na którym portrecie Nika najbardziej przypomina Zośkę. Policjantowi wyrazną frajdę
sprawiało to, \e mógł sobie wybrać - całkiem za darmo - plakaty z twarzą Zośki, tym bardziej \e na
niektórych widniały jej własnoręczne autografy. Młody - jak nazywał go wy\szy rangą kolega z
posterunku - robił wra\enie bardziej zajętego samą osobą Zośki, ni\ jej poszukiwaniem.
- Dobry wieczór - uśmiechnąłem się do recepcjonistki.
69
- Dobry wieczór panu. Czym mogę słu\yć?
- Chodzi o Nikę - doszedłem do wniosku, \e lepiej będzie, je\eli u\yję artystycznego
pseudonimu siostrzenicy, albowiem recepcjonistka wcale nie musiała znać jej prawdziwych
personaliów.
- Oh, je\eli mogłabym pomóc...
- Proszę sobie przypomnieć, czy w ostatnich dniach widziała ją pani w towarzystwie
przystojnego bruneta ubranego w jasny płaszcz?
- Z panem Krzysztofem pani Nika jadła kolację. Zdaje się, \e wczoraj... Nie, przedwczoraj.
Zdecydowanie, przedwczoraj, widziałam ich razem...
- Z panem Krzysztofem?
- Tak - recepcjonistka zorientowała się, \e nie wiem, o kim ona mówi. Nachyliła się nad ladą.
- Z synem zarzÄ…dczyni KsiÄ…\a, pani Glorii Vherstugh.
- W jaki sposób mogę się z nim skontaktować?
- Przykro mi, ale nie wiem. Za to pani Gloria powinna być teraz u siebie. Mieszka na zamku.
Po\egnałem się i podziękowałem. Odszedłem dwa kroki, ale zawróciłem. Zadałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]