[ Pobierz całość w formacie PDF ]
terminarz, i przejrzeć harmonogram.
- W przyszłym tygodniu mieliśmy lecieć do Rzymu. Przesuń to na jutro.
- A co z pana siostrą? - zapytała. - Nie chce pan tak zorganizować czasu, by...
- %7łycia prywatnego nie musisz mi planować. To robię sam - uciął. - Mogłabyś
zająć się prezentem dla dziecka i, oczywiście, wysłać kwiaty?
- Chce pan, żebym to ja kupiła prezent dla pańskiego siostrzeńca? - Caitlyn
starała się, by jej głos nie brzmiał drwiąco. I to powiedział człowiek, który sekundę
wcześniej twierdził, że sam umie zorganizować swoje życie! - Ma pan przynajm-
niej jakiś pomysł?
- %7Å‚adnego - burknÄ…Å‚. - To wszystko.
Gdy wstał i ruszył do wyjścia, zatrzymała go.
- Czy mogłabym...
- Mieć propozycję? - szydził. - %7łe może powinienem sam kupić prezent sio-
strzeńcowi? Albo przełożyć podróż do Rzymu, by spędzić trochę czasu z rodziną?
Wiesz co? NaprawdÄ™ nie potrzebujÄ™ twoich rad, Caitlyn!
- Nie zamierzałam dawać żadnych rad. Chciałam tylko poprosić o swój tele-
fon.
Lazzaro właśnie odpowiedział na wszystkie pytania, jakie przeszły jej przez
myśl, a których nigdy by nie wypowiedziała. Patrząc, jak ten dumny, silny mężczy-
zna czerwieni się ze wstydu, oddając jej telefon, żałowała, że nie zna go na tyle do-
brze, by zadać mu te pytania - żałowała, że nie potrafi mu pomóc.
S
R
- Wiem, że to musi się wydawać... - umilkł. Zaniechał próby wyjaśnienia. -
Nic nie rozumiesz.
- Wiem o tym. - Oboje trzymali telefon, oboje na niego patrzyli. %7Å‚adne nie
puszczało. - Chciałabym móc powiedzieć coś odpowiedniego do sytuacji.
- Nie możesz.
Puścił telefon i przeczesał włosy palcami. Spodziewała się, że wyjdzie bez
słowa. Czuła jego napięcie, wahanie i skinęła głową, gdy zapytał, czy może skorzy-
stać z jej łazienki.
Zrobiło mu się niedobrze na wspomnienie rozmowy z Antonią. Miał nadzieję,
że jego głos brzmiał wystarczająco radośnie. Mama pewnie już do niej jedzie - bez
wątpienia z nowym partnerem u boku. Odkręcił wodę i ochlapał twarz, oglądając
szminki i buteleczki perfum na lustrze. Pasta do zębów, pigułki antykoncepcyjne -
zwyczajne przedmioty wydały mu się tak bardzo nie na miejscu. Ale wolał skupić
się na nich niż na tym, co miał w głowie.
Na świat przyszedł mały chłopiec o imieniu, na którego dzwięk oblewał go
zimny pot i które przyprawiało go o koszmary. Jego twarz poszarzała, a w ustach
czuł gorzki smak. Boże, czy ma odwołać kolację? Bał się, że nie będzie w stanie
zachowywać się, jak gdyby nic się nie stało. A jednocześnie nie chciał zostać sam...
- Chciałabym jakoś pomóc.
Caitlyn stała w drzwiach łazienki, patrząc na jego odbicie w lustrze. On też
się jej przyjrzał - było to o wiele łatwiejsze niż patrzenie w oczy sobie samemu.
Przez chwilę wydała mu się śmiała, ale gdy się odwrócił, zmieszała się.
Uniósł palcami jej brodę i obserwował, jak spod rzęs wyłaniają się dwa lśnią-
ce szafiry... czarujÄ…ce, hipnotyczne, kuszÄ…ce.
Takie same jak oczy Roxanne, o identycznym odcieniu błękitu. Do diabła!
Zapomniał, zupełnie zapomniał, że ta kobieta próbuje go wykorzystać, że podstę-
pem wkradła się w jego życie. Na pewno w tej chwili również knuła, jak fortelem
zdobyć jego serce. Akurat teraz, gdy tak trudno byłoby zostać samemu.
S
R
Gdy Luca zmarł, Lazzaro przysiągł, że nie pozwoli żadnej kobiecie zapano-
wać nad sobą tak, jak Roxanne zawładnęła jego bratem. Ale gdy patrzył teraz na
Caitlyn, kusiło go, by złamać przysięgę - by zapomnieć się na chwilę i ulec żą-
dzom, którym opierał się, od kiedy znów pojawiła się w jego życiu.
Stali tak blisko siebie, że gdyby przesunął się o centymetr, ich usta by się ze-
tknęły. Ale on wciąż się wahał. Wciąż toczyła się w nim walka. Aż wreszcie podjął
decyzję: tak, zapomni się z nią, ale wyłącznie na swoich warunkach. Wiedział, że
jest na tyle silny, by wziąć tylko to, czego potrzebuje - i nic więcej.
- Nie gryzÄ™.
Te słowa ułatwiły mu trochę sprawę. Przypomniały, z jaką kobietą ma do
czynienia. Pozornie słodką, ale twardą i wyrachowaną. Wykorzysta go do osiągnię-
cia własnych celów.
Tak jak on jÄ… teraz wykorzysta.
- Ależ gryziesz! - Cień uśmiechu ocieplił jego rysy.
Jego wargi były miękkie, delikatne i wprawne. Ale choć nie mogła mu nic za-
rzucić, choć starała się włożyć w ten pocałunek więcej serca, Caitlyn poczuła, że
tym razem rzeczywistość jednak nie dorasta do marzeń.
- Lazzaro... - Odsunęła się i pokręciła głową, zdając sobie sprawę, że Lazzaro
mógłby uznać, że się z nim drażni, że oskarżenia Malvolia były zasadne. Ale nie
potrafiła udawać. - To nie jest...
Wyczuł jej brak zaangażowania, jeszcze zanim się odsunęła. Ale jej smak, za-
pach sprawiły, że zapragnął więcej.
Przyciągnął ją z powrotem do siebie i jedną ręką objął talię, a drugą zanurzył
w jej gęstych blond włosach. Tym razem całował ją tak, jak tego chciała, tak jak
pragnął ją pocałować od chwili, gdy ją zobaczył.
Caitlyn odsunęła się. Zrozumiała, czego brakowało pocałunkom wszystkich
jej dotychczasowych partnerów, i po raz pierwszy w życiu poczuła, że to właściwy
moment. I uznała, że Lazzaro też powinien coś wiedzieć.
S
R
- Nigdy wcześniej tego nie robiłam...
- Czego?
- Tego.
- To znaczy?
- Nigdy nie poszłam z mężczyzną do łóżka.
Czy ona ma go za idiotÄ™?
Spojrzał w jej błękitne, porcelanowe oczy. Co ona kombinuje? Przecież wi-
dział pigułki w łazience, a do tego właśnie zerwała z chłopakiem, z którym była
przez pół roku... Już miał uszczypliwy komentarz na końcu języka.
Jednak przyciągnął ją do siebie i całując płatek jej ucha, wyszeptał:
- W takim razie nie będziemy się śpieszyć. - Mówiłem ci...
Leżeli razem w łóżku. Lazzaro bawił się jej włosami. Caitlyn zastanawiała
się, czy zaraz wstanie i pójdzie sobie, gdy nagle usłyszała jego głos:
- Mówiłem ci dziś rano, że będzie wspaniale.
Ale czy on też tak myślał? Czy tylko jej schlebiał? To prawda, jej było wspa-
niale, ale myśl o wszystkich pięknościach, z którymi Lazzaro wcześniej dzielił łoże,
odbierała jej całą pewność siebie.
- Miałeś rację! - powiedziała z uśmiechem. Ale nie mogła dłużej ukrywać te-
go, co ją dręczyło. Spojrzała na niego pełnymi lęku oczami. - Co teraz będzie?
Wszyscy mówią, że to takie nieprofesjonalne...
- Kto tak twierdzi?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]