[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w dolnej połowie ciała odczuwać pełnię i naprężenie. Rzecz nie w tym, żeby próbować wtło-
czyć energię w dolną część ciała, a w tym, że kiedy rozluznisz górną połowę ciała, twoja energia
naturalnie podąży do dolnej połowy.
Wszyscy mamy skłonności do przesady, jeśli chodzi o wykorzystanie naszego mózgu
o wiele za dużo pracujemy głową. Powoduje to tam taką koncentrację energii, że głowa za-
czyna nam ciążyć, my sami zaś zacinamy się w górnej połowie ciała. Jeżeli pozwolimy sobie
zrzucić cały ten ciężar, wówczas energia, którą zazwyczaj wykorzystujemy do pracy umysło-
wej i niepotrzebnego myślenia, naturalną koleją rzeczy powróci do naszego centrum i to właśnie
daje owo poczucie pełni i naprężenia w brzuchu. Kiedy rozluzniamy górną połowę ciała, każdy
wydech kierujemy do tanden; gdy tych wydechów zbiera się coraz więcej, zaczyna budzić się
tam wielka energia. Ale nie chodzi o to, żeby wyciskać cokolwiek na siłę z umysłu do brzucha.
Kiedy wydychamy, opróżniamy płuca, ale czyż wydychając całkowicie, nie opróżniamy faktycz-
nie również umysłu?
Nie ma potrzeby opróżniać umysłu, bo umysł pierwotnie jest już pusty. Nie ma możliwości
jego opróżnienia. Wypełniamy sobie głowy myślami i postrzegamy je jako zdarzenia w umy-
śle, ale tak naprawdę jesteśmy po prostu przywiązani do myślenia. Ażeby pozbyć się owego
przywiązania do myślenia, co sugerujesz, kiedy wydychamy całkowicie, aż do samego końca
nie wymuszając wydechu, lecz pozwalając mu na samoistne dojście do punktu wyczerpania się
powietrza w płucach uwalniamy się od tych myśli. Kiedy koncentrujemy się na przedłużaniu
wydechów, stwierdzamy, że nasze myśli wymagają od nas coraz to mniej uwagi, że nie mu-
simy już tak bardzo na nie zważać. Gdy skupiamy się na oddychaniu, myśli same zaczynają
odpływać i już tak bardzo się nas nie trzymają. Tak to działa.
Moje pytanie dotyczy medytacji podczas chodzenia. Mnie jest jakby trudniej powstrzymywać
umysł przed błądzeniem podczas chodzenia. Czy to jest jeden z powodów, dla których stosujemy
tÄ™ praktykÄ™?
Praktyka medytacji podczas chodzenia wywodzi się z bardzo dalekiej przeszłości, kiedy
mnisi hinduscy medytowali, siedząc przez wiele godzin, co sprawiało, że ich energia stawała
się bardzo statyczna. Stwierdzili wówczas, że muszą się poruszać, że ich ciałom potrzeba ja-
kiejś formy ruchu, by energia znów zaczęła płynąć. Potem mogli ze świeżym umysłem znów
powrócić do medytacji. My również, kiedy medytujemy przez długi czas, musimy poruszyć
18
Pytania
mięśnie i zmienić pozycję ciała, byśmy się nie usztywniali i zbytnio nie napinali od trwania
przez cały czas w jednej i tej samej pozycji.
Mnisi w Indiach podczas chodzenia również pracowali nad tym, by utrzymywać koncen-
trację i oddychanie w stanie różniącym się od medytacji w siadzie, jak sugerowałaś. Skupiając
siÄ™ na kontynuacji praktyki podczas chodzenia, poznawali metody utrzymywania koncentracji
również podczas ruchu, a nie tylko podczas nieruchomego siedzenia. Chodząc często powta-
rzali sobie nauki Buddy, by pomóc sobie w utrzymywaniu stanu znieruchomienia umysłu. Albo
też gdy mieli problemy z rozpraszającym się umysłem wybierali sobie jakąś mantrę, czyli
fragment jakiejś sutry albo specjalny zestaw słów, i w kółko ją powtarzali. Kiedy nie siedzisz
nieruchomo, kiedy się poruszasz, rzeczywiście trudniej może być utrzymywać się w swoim
centrum w stanie skupienia. Dlatego też stosowali mantry, które im w tym pomagały.
Ludzie stosują wiele różnych metod, które pomagają im utrzymać stan koncentracji podczas
chodzenia. Jedna mantra, która szczególnie się do tego celu nadaje i którą sam powtarzam, to
mantra występująca na końcu Sutry Serca: Gyate gyate paragyate parasam gyate bodhi svaha .
Ma bardzo dobry rytm i doskonale nadaje się do powtarzania w takt kroków podczas marszu.
Zazwyczaj tłumaczy się te słowa tak: poszedł, poszedł, poszedł dalej, poszedł tam, na drugi
brzeg , lecz mają one również takie znaczenie: przybył, przybył, oto przybył tu, gdzie ni-
czego nie brak jesteśmy właśnie tu, w tej chwili. Tak więc powtarzanie tych słów pomaga
nam zapamiętać, że jesteśmy zawsze w owym czystym, pierwotnym, pełnym stanie umysłu,
któremu niczego nie brak. Znaczenie tych słów nie jest jednak najważniejszym powodem, dla
którego powtarzamy je, kiedy chodzimy. Chodzi tu raczej o to, że ów szczególny rytm tej man-
try pomaga nam pozostać w swoim centrum. Ale jej znaczenie również po części wpływa na jej
działanie.
Czy możemy nauczyć się tego sposobu oddychania również poprzez ćwiczenia tai chi?
Kiedy siedzimy w zazen, to nie nasze małe ja oddycha; to cały wszechświat oddycha wtedy
nami. Kiedy ciągle tkwimy w naszym małym ja, kiedy stajemy się zawężeni i działamy au-
tomatycznie, ogarnia nas sentymentalizm, jesteśmy bardzo spięci i sztywni. Ale kiedy żyjemy
tak, że jesteśmy otwarci na to, co się poprzez nas wydarza, wówczas możemy doświadczać
rzeczywistej radości, której zródłem jest samo życie. Nasza medytacja powinna dać nam taki
właśnie stan umysłu. Powtarzanie pewnej czynności czy robienie czegoś tylko dlatego, że wy-
daje się nam, iż powinniśmy to robić czy też próbować dostosować się do takiego czy innego
wyobrażenia na ten temat, nie jest celem ani medytacji ani życia w ogóle.
Gdy stajemy się tak zawężeni, gdy grzęzniemy w tej wąskiej perspektywie naszego życia,
musimy to zmienić i otworzyć się na to, co się poprzez nas wydarza, tak byśmy mogli poznać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]