[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mogłaby być pułapka, więc pobiegł po kolegów. Niemal w tej
samej chwili usłyszeli huk, jakby gdzieś blisko zatrzasnęły się
drzwi, tupot nóg w korytarzu, pobrzękiwanie kluczy na kółku,
chrzęst klucza w zamku, ostry szczęk rygli, pisk zardzewiałych
zawiasów, a potem dwóch żołnierzy, ciemnych i groznych,
wpadło do sali, z gotową do strzału bronią. Minęło kilka sekund,
zanim ich oczy przyzwyczaiły się do półmroku, po czym odezwał
się żołnierz stojący bliżej drzwi.
Straszne rzeczy, komendancie. Nic, tylko usiąść i płakać!
Zostawiliśmy ich samych na parę minut i widzicie, co się stało?
Powiązani jak gęsi na targu! Zaległa krótka, pełna niedowierzania
cisza i nagle wszyscy trzej usiedli wytrzeszczajÄ…c oczy. Brown
pierwszy przyszedł do siebie.
Najwyższy czas powiedział z wyrzutem. Myślałem, że już
nigdy siÄ… tu nie dostaniecie.
On chciał powiedzieć, że myślał, że już się nigdy nie
zobaczymy wyjaśnił Andrea spokojnie. Ja też tak myślałem.
A wy siÄ™ zjawiacie cali i zdrowi!
Tak potwierdził Mallory. Dzięki Dusty.emu i jego brzydkim
podejrzeniom, jakimi ścigał Panayisa, podczas gdyśmy wszyscy
spali.
Gdzie on jest? zapytał Louki.
Panayis? Miller lekceważąco machnął ręką. Zostawiliśmy
go& Zdarzył mu się wypadek. Już był po drugiej stronie sali i
ostrożnie rozcinał powrozy krępujące nogi Browna, pogwizdując
przy tym fałszywie. Mallory zajmował się przecinaniem więzów
Andrei, opowiadając szybko, co się zdarzyło, i słuchając równie
zwięzłego sprawozdania o wypadkach w warowni. A potem
Andrea wstał, masując zdrętwiałe ręce i spoglądając z ukosa na
Millera.
To gwizdanie, mój drogi& Brzmi nie tylko okropnie, ale co
gorsza, bardzo głośno. Niemcy&
Nie ma się co martwić wyjaśnił Mallory. Nie spodziewali się
zobaczyć znowu Dusty.ego i mnie& Bardzo kiepsko wypełniali
swe obowiązki wartownicze. Zwrócił się do kuśtykającego
Browna.
Jak tam noga, Casey?
Doskonale, sir. Brown lekceważąco machnął ręką.
Uzyskałem połączenie z Kairem, sir. Mój meldunek&
Niech jeszcze poczeka, Casey. Musimy stÄ…d jak najszybciej
wyjść. Tobie, Louki, nic się nie stało?
Jestem zrozpaczony, majorze Mallory. Mój rodak i zaufany
przyjaciel&
Z tym również poczekamy. Chodzcie!
Bardzo się spieszysz zaprotestował łagodnie Andrea. Byli już
na krużganku, przechodzili przez wartownika, który leżał jak
szmata na posadzce. Pewnie, jeśli reszta Niemców jest w
takim samym stanie&
Od nich nie grozi nam niebezpieczeństwo przerwał Mallory
niecierpliwie. Za to ci w mieście& Rychło stwierdzą, że albo
rozminęliśmy się z Panayisem, albo go zlikwidowaliśmy. Tak czy
tak przylecą. Zastanówcie się tylko. Prawdopodobnie już są w
połowie drogi, a jak sią tu znajdą& Urwał, spojrzał na
zmiażdżone dynamo i szczątki nadajnika Caseya Browna, leżące
w rogu hallu. Załatwili się z tym dokładnie, co? powiedział
zmartwiony.
Bogu dzięki oświadczył Miller. Mniej do dygowania na
plecach. Gdybyście tylko zobaczyli, w jakim stanie jest mój
grzbiet po tym cholernym dynamie.
Sir! Brown chwycił Mallory.ego za ramię. Był to ruch tak
niezwykły u służbistego podoficera, że Mallory zatrzymał się ze
zdziwienia. Sir, to jest ogromnie ważne& Mówię o meldunku.
Pan musi wysłuchać, sir! Zmiertelna powaga zaskoczyła
Mallory.ego. Zwrócił się do Browna.
Dobra, Casey, dawaj powiedział. Sytuacja nie może być
gorsza, niż jest w tej chwili.
Może być, sir. W głosie Caseya Browna brzmiała nuta
zmęczenia i porażki. Boję się, że może być gorsza, sir.
Nawiązałem łączność. Odbiór był pierwszorzędny. Sam kapitan
Jensen zgłosił się do mikrofonu i mało ze skóry nie wyskoczył.
Czekał przez cały dzień, żeby nas złapać. Zapytał, jak nam idzie.
Powiedziałem, że jest pan jeszcze poza fortecą i mamy nadzieję
dostać się do magazynu za godzinę albo coś koło tego.
Mów dalej.
Powiedział, że jest to najlepsza wiadomość, jaką mógłby
usłyszeć. Powiedział, że jego informacja była fałszywa, że
wystrychnięto go na dudka, bo flota inwazyjna nie zatrzyma się
dzisiaj na Cykladach. PÅ‚ynie pod niezwykle silnÄ… eskortÄ…
powietrznÄ… i morskÄ…. CzegoÅ› takiego nie widziano dotychczas na
Morzu Zródziemnym. Dotrą do brzegów Cheros dzisiejszej nocy,
przed świtem. Powiedział, że nasze niszczyciele czekały na
południu przez cały dzień, wieczorem poszły dalej na północ i
czekają na wiadomość od niego, co będzie można zdziałać w
cieśninie Maidos. Ja mu zameldowałem, że może nam się nie
wszystko uda, a on mi na to, że jak kapitan Mallory i Miller znajdą
się już wewnątrz, to na pewno wszystko się uda, a poza tym nie
może ryzykować życia tysiąca dwustu ludzi na Cheros tylko na
tej podstawie, że mógłby się pomylić. Brown urwał i
przygnębiony patrzył w ziemię. Nikt się nawet nie poruszył ani nie
powiedział słowa.
Idziemy szepnął Mallory. Jego twarz była bardzo blada.
To wszystko, sir. Wszystko, co miałem do powiedzenia.
Niszczyciele przechodzą przez cieśninę o północy. Brown
spojrzał na świecące wskazówki swego zegarka. O północy.
Mamy cztery godziny.
Ach, Boże! O północy! Mallory był jak sparaliżowany, na
chwilę zrobiło mu się czarno w oczach, zacisnął pięści w
rozpaczy i bezsilności. Przechodzą o północy. Boże! Boże!
Rozdział piętnasty Zroda wieczór Godz. #/20#00_#/21#15
Zegarek wskazywaÅ‚ godzinÄ™ ósmÄ… trzydzieÅ›ci. Ósma trzydzieÅ›ci.
Dokładnie trzydzieści minut do godziny policyjnej. Mallory
rozpłaszczył się na dachu, przycisnął do niskiego murku, który
prawie dotykał potężnych, pionowych murów fortecy. Klął cicho.
Wystarczyło, żeby jeden Niemiec z latarką wyjrzał zza blanków i
wszystko by się skończyło. Wystarczył błądzący snop światła,
żeby ich zobaczono. Miller wyciągnął się za Mallorym; w
ramionach trzymał wielki akumulator samochodowy. Nie mieli
żadnej osłony przed pierwszym lepszym Niemcem, który by
spojrzał z góry. Może lepiej było zostać parę dachów dalej z
Brownem i Loukim. Jeden z nich zajmował się robieniem dużych
węzłów na linie, a drugi przymocowywał druciany hak do
długiego bambusa, który wyyłamali z płotu za miastem. Musieli
się szybko schować, bo na drodze pojawiły się trzy ciężarówki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]