[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Doskonały pomysł - odparł skwapliwie. - Umiem gotować, ale tego nie lubię.
Tess otworzyła zamra\arkę. Znalazła w niej mnóstwo zapasów. Lodówka
tak\e była wypełniona jedzeniem.
- Czas przygotować kolację. Proponuję stek i sałatkę. Zgoda?
- Jasne. - Dane zdjął buty, rozpiął marynarkę i opadł na kanapę.
Tess poszła do swego pokoju, by się przebrać w d\insy i bawełnianą koszulkę.
Wło\yła grube skarpetki. Lubiła chodzić po mieszkaniu bez kapci. Dane miał chyba
podobne upodobania.
Gdy wróciła do salonu, okazało się, \e Dane poszedł za jej przykładem.
Prezentował się doskonale w spranych d\insach i białym podkoszulku.
- Mo\e napijesz się kawy? - zapytał z uśmiechem. Jej zachwycone spojrzenie
sprawiło mu wielką przyjemność.
- Tak.
- Zaraz przygotujÄ™.
Kuchenka była zbyt mała dla dwu krzątających się osób. Tym zapewne mo\na
wytłumaczyć fakt, \e parząc obiecaną kawę, Dane ocierał się raz po raz o Tess.
Szybko zrobił swoje, ale nie wyszedł z kuchni. Trzymał się blisko
tymczasowej lokatorki. Był od niej znacznie wy\szy. Sportowe ubranie podkreślało
muskularnÄ… sylwetkÄ™.
- Jesteś zakłopotana - mruknął.
Chciała zaprzeczyć, ale po namyśle zmieniła zdanie. Dane niełatwo dawał za
wygraną; zmusiłby ją do powiedzenia prawdy.
- Tak - odparła szczerze.
Dane oparł się plecami o kuchenny blat, chwycił dłońmi jego brzeg i popatrzył
na Tess tak czule, \e z wra\enia nogi się pod nią ugięły.
- Chodz do mnie. Razem coś na to poradzimy - kusił zmysłowo.
- Dane - rzuciła ostrzegawczym tonem. Nie odwróciła wzroku.
- Widzę, \e dr\ysz - szepnął. Zmru\one oczy spoglądały na nią po\ądliwie, -
Tracisz oddech. - Popatrzył znacząco na jej piersi sterczące pod bluzką. - Wyobraz
sobie, co byś czuła, gdybym uniósł brzeg koszulki i całował nagą skórę, objął
wargami sutki i pieścił, a\ będą nabrzmiałe i twarde.
- Dane!
Dygotała jak w gorączce. Niemal umknęło jej uwagi, \e Lassiter wyłączył
kuchenkę i odstawił patelnię, na której sma\yła mięso. Ujął Tess za rękę i przyciągnął
do siebie. Objął szczupłą talię i wsunął dłonie pod cienką bawełnę. Patrzyli sobie w
oczy.
- Powoli, cal po calu - szeptał namiętnie Dane, unosząc koszulkę. - Bez
pośpiechu. Chcę dotknąć twojej nagiej skóry&
Tess czuła, \e lada chwila zemdleje od nadmiaru wra\eń.
- Przytul się do mnie, \ebyś nie upadła - szepnął. Pochylił głowę i dotknął
wilgotnymi ustami nagiej skóry pod elastyczną taśmą biustonosza. Tess poczuła
delikatną pieszczotę ciepłego języka. Zacisnęła dłonie na muskularnych ramionach,
by utrzymać równowagę. Była tak oszołomiona rozkoszą, \e łzy stanęły jej w oczach.
Marzyła, by pieścił ją dalej. Była uległa i chętna. Czekała&
- Tess! - rozległ się w ciszy głośny okrzyk. Dane wypuścił ją z objęć, podniósł
głowę i odetchnął głęboko. - Na miłość boską, wybacz mi&
Obciągnął podwiniętą koszulkę i wyszedł z kuchni, nie oglądając się za siebie.
Tess zamarła w bezruchu, wsparta o kuchenny blat. Miała wra\enie, \e dobiega ją
szum wody, ale słyszała go jak przez mgłę. Po chwili mogła ju\ stać o własnych
siłach. Zajrzała pod pokrywkę. Steki były usma\one jak nale\y. Co za szczęście, \e
nie spaliła ich na węgiel.
Opanowała się na tyle, by nakryć do stołu. Podała kolację i przelała kawę do
dzbanka. Gdy wszystko było przygotowane, wrócił Dane. Był w koszuli zapiętej po
szyję. Włosy miał wilgotne, jakby przed chwilą wziął prysznic. Zapewne tak właśnie
było. Tess sama chętnie wskoczyłaby na chwilę pod strumień zimnej wody. Nadal
trawił ją płomień \ądzy. Nie mogła się temu nadziwić. Jeszcze przed kilkoma dniami
odczuwała lęk przed mę\czyzną, którego teraz pragnęła.
- Wszystko w porządku - powiedział cicho, gdy w czasie kolacji spostrzegł, \e
Tess unika jego wzroku. - Nic się nie stało.
Nic? Mało brakowało, \eby krzyknęła to na głos. Nie mogła spokojnie patrzeć
na Dane'a zajętego posiłkiem.
- Doskonały stek - oznajmił, przerywając milczenie. - Nie potrafię tak usma\yć
mięsa. Wychodzi mi na pół surowe albo przypalone.
- Najwa\niejsza jest temperatura oleju - odrzekła. - Trzeba go rozgrzać, nim
przystÄ…pisz do sma\enia.
- Mogłabyś nauczyć mnie gotować, kiedy będziesz tu mieszkać.
- Chętnie.
- Czemu jesteś taka zakłopotana, Tess? - zapytał, spoglądając jej w oczy. Był
smutny. - Ledwie ciÄ™ dotknÄ…Å‚em.
- Twoje słowa były śmielsze ni\ dłonie.
- Straciłem kontrolę. Sprawy zaszły za daleko. Trochę z ciebie zakpiłem -
przyznał z bolesną szczerością. Trudno było określić wyraz jego twarzy. -
Niespodziewanie padłaś mi w ramiona i&
- Rozumiem - wtrąciła z pozoru obojętnie, jakby w ogóle jej to nie obeszło,
mimo \e czuła się oszukana i odepchnięta. Podniosła wzrok. Zdziwił ją
nieodgadniony wyraz jego twarzy. - Czuję się współwinna.
- I słusznie. - Usiadł wygodnie na krześle i dodał, nie owijając w bawełnę: -
Jedno ci powiem, Tess, nim zaczniesz sobie wyobra\ać Bóg wie co. Straciłem
panowanie nad sobą, poniewa\ zbyt długo \yję, w dobrowolnym celibacie. Od
wypadku nie miałem kobiety. Jestem bardziej wyposzczony, ni\ sądziłem.
A więc tak się sprawy mają. Trudno zabić nadzieję, niemniej jednak Dane
jasno i wyraznie dał Tess do zrozumienia, \e nie jest w niej szaleńczo zakochany.
Była przygnębiona, ale ciekawość nie dawała jej spokoju.
- Dlaczego unikasz kobiet? zapytała.
- Z powodu moich blizn - odparł szczerze, zaskoczony jej bezpośredniością.
- Nadal odczuwasz ból?
- Chodzi o to, jak wyglądam; Takie blizny budzą odrazę. - Zmarszczył brwi,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]