[ Pobierz całość w formacie PDF ]
krwawiÄ…cej ranie i ostrym zapachu antyseptyku. Dopiero po paru minutach
poczuła, jak gładka i ciepła jest skóra, którą dotyka. Potem znów zaczęła
podziwiać wspaniale umięśnione ciało Rafe'a...
- Skończyłaś?
- Co?
ZerknÄ…Å‚ przez ramiÄ™.
- Pytałem, czy skończyłaś. Na moje oko wygląda to ju\ całkiem
czysto.
Wrzuciła kompres do klozetu i spuściła wodę.
- Rana przestała krwawić. Nadal jednak uwa\am, \e
powinieneś się wybrać do lekarza.
- Mo\e pózniej.
Wyjął jej z ręki butelkę, którą odstawił na półkę, po czym starannie opłukał
umywalkę. Allie tymczasem opuściła deskę sedesową i usiadła na niej.
- Co spowodowało wybuch, Rafe? - spytała tak cicho, \e ledwo ją
usłyszał ponad szumem wody.
Na moment jego ręka zastygła w bezruchu.
- Skąd wiesz, \e to był wybuch?
- Prosiłam Michaela, \eby zebrał informacje o tobie - odparła. Głupio
jej było przyznawać się do tego, \e naruszyła jego prywatność, z drugiej
strony nie chciała go okłamywać. - Zatrzymał się tu w drodze do Los An-
geles, \eby zostawić mi raport.
- Twój kuzyn sprawia wra\enie człowieka niezwykle kompetentnego.
Czy\by pominął w swym raporcie ró\ne krwawe szczegóły?
- Tak. Odpowiedz mi. Proszę. Zakręcił wodę.
- Dlaczego, Allie? Dlaczego cię to interesuje? Zwil\yła wargi; jego
natarczywe spojrzenie wyraznie ją peszyło.
- Bo chcę cię lepiej poznać, Rafe. Chcę, \ebyś mi zaufał.
Wczorajsza noc... - Przełknęła ślinę. - Nie jestem pewna, co ona oznacza.
Czy to, co się stało, było wynikiem po\ądania, czy mo\e... mo\e czegoś
więcej. śeby się o tym przekonać, muszę cię zrozumieć, wiedzieć, czym się
kierujesz, co jest dla ciebie wa\ne...
Miał ochotę zamknąć się w sobie, wycofać. W ciągu tych paru lat,
jakie minęły od wypadku, nauczył się zbywać pytania o blizny milczeniem
albo wzruszeniem ramion. Jednak\e Allie nie chciał zbywać. W jej piwnych
oczach nie było niezdrowej ciekawości, \ądzy sensacji.
Zdał sobie sprawę, \e ju\ za długo trzyma się na uboczu, unika
bliskości i zaanga\owania. Tak, stanowczo za długo. Oparłszy stopę o
krawędz wanny, wziął głęboki oddech; postanowił pokonać wewnętrzne
opory i spełnić prośbę tej kobiety.
- Pojechałem po klienta do Ameryki Zrodkowej - zaczął powoli,
starając się przełamać niechęć do mówienia o tamtych wydarzeniach. - Facet
był specem od wydobywania ropy naftowej. Tam, gdzie przebywał, wybuchła
akurat jakaś rewolucja. Rządząca junta uwa\ała, \e gość wspierał party -
zantów. Ci z kolei byli pewni, \e zdradził juncie miejsce, gdzie znajdowała
się ich kwatera główna. Nigdy nie dowiedziałem się, która ze stron podło\yła
bombę pod samochód.
Ogromnym wysiłkiem woli usunął z pamięci potę\ny odgłos wybuchu,
\ar płomieni, krzyki nafciarza, którego wyciągnął z płonącego pojazdu.
- Przynajmniej wybuch bomby wzbudził zainteresowanie mediów na
całym świecie. Dzięki naciskom rządu amerykańskiego po paru
nieprzyjemnych tygodniach spędzonych w czymś, co miejscowi określali
mianem szpitala, zostaliśmy zwolnieni i odesłani do Stanów.
- A po powrocie do domu? - spytała Allie. - Czy lekarze nie byli w
stanie nic zrobić?
Rafe wzruszył ramionami.
- Towarzystwo naftowe pokryło koszty leczenia. Zajmował się
mną zespół wybitnych chirurgów plastycznych. Po kilku przeszczepach skóry
i wielu miesiącach w szpitalu uznałem, \e więcej tego nie zniosę.
Nie zniosła tego równie\ \ona Rafe'a. Ich mał\eństwo, w którym
często zdarzały się kryzysy spowodowane ciągłymi wyjazdami Rafe'a, nie
wytrzymało nieustannej rekonwalescencji.
- BolÄ…? Chodzi mi o blizny.
Allie utkwiła wzrok w pokiereszowanych plecach.
- Czasem. Zwłaszcza gdy długo przebywam w jednej pozycji,
skóra staje się napięta. Wtedy odczuwam coś w rodzaju szczypania, ale to nie
jest ból.
Gdyby ktoś mu kiedyś powiedział, \e w środku nocy będzie stał w
Å‚azience rozebrany do pasa, z nogÄ… opartÄ… o wannÄ™, rozmawiajÄ…c o swoich
bliznach z potarganÄ… kobietÄ… siedzÄ…cÄ… na opuszczonej desce klozetowej, po-
pukałby się w głowę. Nigdy z nikim nie rozmawiał o tamtym wybuchu i jego
skutkach. Zresztą teraz te\ przychodziło mu to z trudem.
Allie ponownie przeniosła spojrzenie na jego twarz.
- A masa\ pomaga? - spytała. - Bo mam w torebce balsam do
ciała. Mogłabym ci go wetrzeć w plecy; skóra by się tak nie napinała...
Tylko tego mi trzeba, pomyślał Rafe. Najpierw delikatne przemywanie
rany, teraz masa\. O nie! Za du\o szczęścia naraz. Nie wytrzymałby kolejnej
sesji pieszczot, choćby najbardziej niewinnych.
- Nie, dziękuję - powiedział, prostując się. - Nie dzisiaj.
I nie w przewidywalnej przyszłości, dodał w myślach. śeby przetrwać
spokojnie kilka najbli\szych dni i nie stracić czujności, muszą unikać
jakiegokolwiek kontaktu fizycznego.
Allie równie\ wstała.
- Jesteś pewien? Bo to doskonały balsam. Jeden z najnowszej
generacji produktów Fortune Cosmetics. Likwiduje zmarszczki, doskonale
nawil\a, odmładza skórę co najmniej o dziesięć lat.
Stała blisko. Stanowczo za blisko. Poczuł zapach perfum, ten sam,
który męczył go w zamkniętym samochodzie, gdy ona spała, a on jechał krętą
górską drogą- Nie dzisiaj - powtórzył. - Musisz się wyspać- Minimum osiem
godzin. Pamiętasz?
- Owszem, minimum osiem godzin, ale podczas trwania sesji. -
Zasępiła się. - Powiedz, Rafe, jak długo tu będziemy?
- Dwa dni. Mo\e trzy. Dopóki nie otrzymam informacji od policji z
Nowego Jorku i Santa Fe.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]