[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Oddział chemopenalny?
Tak. . .
109
Indukowany Korsakow?
Wtedy. . .
* * *
Epizody? spytała Cherry.
Siedział na podłodze na poddaszu. Gdzie się podział Gentry?
Trafiają ci się takie epizody? Zanika pamięć krótkoterminowa?
Skąd wiedziała? I gdzie jest Gentry?
Co jest wyzwalaczem?
* * *
Co wyzwala syndrom. Zlizg? Co cię pakuje w czas pudła?
Siedział na podłodze poddasza, a Cherry niemal leżała na nim.
Stres wyjaśnił, zastanawiając się, skąd może o tym wiedzieć. Gdzie
jest Gentry?
Położyłam go do łóżka.
Dlaczego?
Stracił przytomność. Kiedy to zobaczył. . .
Co zobaczył?
* * *
Cherry przyciskała mu do nadgarstka różowy derm.
Mocny trank wyjaśniła. Może cię z tego wyciągnie. . .
Z czego?
Westchnęła.
Mniejsza z tym.
110
* * *
Obudził się w łóżku z Cherry Chesterfield. Miał na sobie ubranie. . . wszystko
oprócz kurtki i butów. Czubek sztywnego penisa wcisnął się za klamrę paska,
dotykając ciepłego dżinsu na tyłku Cherry.
Tylko niech ci nic nie przychodzi do głowy. . .
Zimowe światło padało przez kratę okna, a oddech skraplał się w parę.
Co się stało?
Dlaczego w pokoju jest tak zimno? Pamiętał, jak Gentry wrzasnął, kiedy to
coś się na niego rzuciło. . .
Usiadł gwałtownie.
Spokojnie zawołała i przewróciła się na wznak. Kładz się. Nie wiem,
co może cię znowu odpalić. . .
Nie rozumiem.
Połóż się. I przykryj. Chcesz zamarznąć?
Posłuchał.
Byłeś w pudle, tak? Na oddziale chemopenalnym.
Tak. . . SkÄ…d wiesz?
Powiedziałeś mi. W nocy. Mówiłeś, że stres może spowodować nawrót. To
właśnie się stało. To coś skoczyło na twojego kumpla, ty palnąłeś w przełącznik
i unieruchomiłeś ten stół. On upadł i rozbił sobie głowę. Zajęłam się nim i nagle
zobaczyłam, że dziwnie się zachowujesz. Wyszło mi, że zatrzymujesz w pamięci
najwyżej pięć minut naraz. Trafia się to czasem przy szoku albo wstrząsie. . .
Gdzie on jest? Gentry.
U siebie w łóżku, oblepiony środkami nasennymi. Był w takim stanie, że
przyda mu się doba snu. A przynajmniej na jakiś czas mamy go z głowy.
Zlizg przymknął powieki i znowu zobaczył to szare coś, mglistą formę, która
zaatakowała Gentry ego. Mniej więcej człekopodobną, albo może małpiopodob-
ną. Nic podobnego do tych splątanych linii, jakie generował sprzęt Gentry ego
w poszukiwaniu Kształtu.
Chyba siadło zasilanie oświadczyła Cherry. Zwiatła pogasły jakieś
sześć godzin temu.
Otworzył oczy. Zimno. Gentry nie zdążył pobawić się przy konsoli. Zlizg jęk-
nÄ…Å‚.
111
* * *
Zostawił Cherry, żeby przygotować kawę na butanowym palniku, a potem ru-
szył szukać Ptaszka. Znalazł go, kierując się zapachem dymu. Ptaszek rozpalił
ogień w stalowym pojemniku i zasnął, zwinięty wokół niego jak pies.
Hej rzucił Zlizg i trącił chłopaka butem. Wstawaj. Mamy kłopoty.
Wysiadł pieprzony prąd wymamrotał chłopak. Usiadł owinięty nylono-
wym śpiworem, zabrudzonym do barwy identycznej z podłogą Fabryki.
Zauważyłem. To właśnie problem numer jeden. Numer dwa: potrzebujemy
ciężarówki, poduszkowca albo czegoś takiego. Musimy stąd wywiezć tego gościa.
Z Gentrym nie dało się nic załatwić.
Ptaszek powstał. Trząsł się z zimna.
Ale tylko Gentry może załatwić prąd.
Gentry śpi. Kto ma ciężarówkę?
Marvie i jego chłopcy odparł Ptaszek i rozkaszlał się.
Wez motor Gentry ego. Przywieziesz go z powrotem na pace. Już.
Ptaszek uspokoił się.
Nie pieprzysz?
Chyba umiesz prowadzić?
Tak, ale Gentry siÄ™. . .
To już moje zmartwienie. Wiesz, gdzie trzyma zapasowy kluczyk?
Pewnie przyznał Ptaszek zawstydzony. Słuchaj dodał jeszcze
a jeśli Marvie i chłopcy nie będą chcieli mi pożyczyć ciężarówki?
Dasz im to rzekł Zlizg, sięgając do kieszeni po torbę prochów. Cherry
zabrała je, kiedy już obandażowała Gentry emu głowę. Tylko oddaj im wszyst-
ko, jasne? Bo mam zamiar ich zapytać.
Sygnalizator Cherry zabrzęczał, kiedy pili kawę w pokoju Zlizga, skuleni obok
siebie na brzegu łóżka. Opowiadał jej, co wie o Korsakowie. Sama spytała. Wła-
ściwie nigdy z nikim o tym nie rozmawiał; to zabawne, jak mało rozumiał. Opo-
wiedział o poprzednich nawrotach, potem spróbował wytłumaczyć, jak to działa-
ło w więzieniu. Sztuczka polegała na tym, że człowiek zachowywał wspomnienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]