[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uznam dokument za sfałszowany.
To będzie drugi zarzut.
Favaro wyszczerzył zęby i wyciągnął dłoń.
Frank, to mi siÄ™ podoba.
Chodzmy pogadać z tym twoim facetem ze Scotland Yardu.
Hannah wysiadł z jaguara i podszedł do otwartych drzwi zbudowa nej z
desek kaplicy baptystów.
Ze środka dobiegały tony pieśni.
Przestą pił próg i oswajał oczy z panującym wewnątrz półmrokiem.
W chórze dominował głęboki bas wielebnego Drakea.
Rozstąp się, skało wieczysta...
Bez akompaniamentu, tylko śpiew unisono.
Kapłan baptystów wyszedł zza swego pulpitu i chodził wzdłu\ nawy machając rękoma
przypominają cymi czarne skrzydła wiatraka: zachęcał trzódkę do pieśni na chwałę
Pana.
Niechaj znajdÄ™ schron w twym tonie,
Niechaj krew i woda czysta...
Dostrzegł sylwetkę nadinspektora stojącego w drzwiach, umilkł i ge stem
poprosił o ciszę.
Wibrujące głosy ucichły.
Bracia i siostry zagrzmiał duszpasterz spotkał nas dziś wielki zaszczyt.
Przyłączył się do nas pan Hannah, wysłannik Scotland Yardu.
Wierni obrócili się w ławkach i patrzyli na mę\czyznę u wejścia.
Więk szość z nich nale\ała do starszego pokolenia, lecz obecne były równie\
młode matki z gromadką małych dzieci przyglądających się ciekawie.
359 .
Przyłącz się do nas, bracie.
Zpiewaj z nami.
Zróbcie miejsce panu Hannahowi.
Siedząca obok rozło\ysta matrona w kwiecistej sukni uśmiechnęła się do
niego szeroko i przesiadła się, podsuwając mu swój modlitewnik.
Bez niego Hannah nie mógłby zaśpiewać.
Zapomniał słów.
Tyle lat minęło.
Wszyscy razem skończyli porywający hymn.
Po nabo\eństwie wierni ro zeszli się, \egnani przy drzwiach przez spoconego
Drakea.
Po wyjściu ostatniej osoby Drakę gestem zaprosił go do zakrystii w ma
łym pomieszczeniu przyległym do bocznej ściany kościoła.
Nie mogę zaproponować panu piwa, inspektorze.
Lecz sprawi mi pan radość próbując mojej zimnej lemoniady.
Sięgnął po termos i na pełnił dwie szklanki.
Napój miał smak limony i wspaniale orzezwiał.
Czym mogę słu\yć wysłannikowi Scotland Yardu?
zapytał duchowny.
Proszę mi powiedzieć, co pan robił we wtorek o piątej po połu dniu?
Prowadziłem nabo\eństwo ze śpiewem i modlitwą w obecności pięćdziesięciu
dobrych ludzi odparł wielebny Drakę.
Dlaczego pan pyta?
Hannah przytoczył jego wypowiedz z piątkowego ranka na schodach Domu
RzÄ…dowego.
Drakę z uśmiechem popatrzył na niego z góry.
Nadinspektor wcale nie był niski, lecz kaznodzieja przewy\szał go o dobre pięć
centymetrów.
Czyli rozmawiał pan z wielebnym Quinceem.
Wypowiedział to nazwisko z taką miną, jak gdyby ssał świe\y owoc limony.
Tego nie powiedziałem zaznaczył Hannah.
Nie musiał pan.
Strona 257
forsyth Fa szerz.txt
Tak, to moje słowa.
Myśli pan, \e zabiłem guber natora Moberleya?
Nie, proszę pana, ja jestem człowiekiem pokoju.
Nie u\ywam broni.
Nie odbieram \ycia.
Co w takim razie miał pan na myśli, panie Drakę?
Nie wierzyłem, \e gubernator wyśle naszą petycję do Londynu.
Chodziło o to, \e powinniśmy zebrać nasze skromne fundusze i wysłać kogoś do
Londynu, \eby poprosił o mianowanie nowego gubernatora, który nas zrozumie i
przychyli się do naszej prośby.
To znaczy?
Chcemy referendum, panie Hannah.
Tu siÄ™ dzieje coÅ› niedobre go.
Obcy wmieszali się pomiędzy nas, chcą rządzić naszymi sprawami.
A my jesteśmy szczęśliwi \yjąc jak dotychczas.
Niebogaci, lecz zadowo leni.
Gdyby zwołano referendum, ogromna większość głosowałaby za po zostaniem pod
rządami Brytanii, Co w tym złego?
360
Jak dla mnie to nic przyznał Hannah.
Ale ja nie ustalam polityki.
Nie robił tego równie\ gubernator.
Ale on stosował się do wytycz nych, dla własnej kariery, nawet jeśli wiedział,
\e coś jest złe.
Nie miał wyboru stwierdził Hannah.
Wykonywał pole cenia.
Drakę pokiwał głową nad szklanką lemoniady.
To samo mówili ci, co wbijali gwozdzie w Chrystusa, panie Hannah...
Hannah nie chciał dać się wciągnąć w dyskusję polityczną lub teolo
gicznÄ….
Miał wykryć sprawców morderstwa.
Nie darzył pan sir Marstona sympatią, prawda?
Nie, oby mi Bóg wybaczył.
Miał pan jakiś powód, oprócz zastrze\eń natury politycznej?
On był hipokrytą i cudzoło\nikiem.
Ale ja go nie zabiłem.
Pan Bóg daje i Pan Bóg zabiera, panie Hannah.
Pan w niebiesiech widzi wszystko.
A we wtorek wieczorem wezwał do siebie sir Marstona Mober leya.
Pan Bóg raczej nie u\ywa pistoletów du\ego kalibru zauwa\ył Hannah.
Przez chwilę zdawało mu się, \e widzi w oczach Drakea błysk uznania.
U\ył pan określenia "cudzoło\nik".
Dlaczego? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl