[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiadro pełne brudnych ubrań. Powinny poleżeć w wodzie, zanim będzie można je wyprać.
- Pomyślcie, umrzeć w ten sposób - jęknęła Ane ze zgrozą.
- Kto umarł? - Helenę wsadziła ostatnie bochenki chleba do pieca.
- Nikt nie umarł, ale gdyby Mikkel utonął w błocie...
- Uff, nawet o tym nie wspominaj - Elizabeth zaczęła nakrywać do stołu. - Doły na torfowiskach są
śmiertelnie niebezpieczne, wciąż to powtarzam. Nie mogę tylko pojąć, że to Mikkel wpadł do jednego
z nich, on, który wciąż żyje na pustkowiu.
Helenę wyprostowała się.
- To się może zdarzyć każdemu. Wystarczy chwila nieuwagi i nieszczęście gotowe.
Signe nie przestawała marudzić. Kiedy Elizabeth chciała dać jej trochę cukru, dziewczynka odwróciła
buziÄ™.
- Rany boskie, jej chyba naprawdę coś jest, nie powinniśmy tego lekceważyć - jęknęła.
- Tęsknota naprawdę może dawać się we znaki - rzekła Ane, stawiając maselniczkę na stole.
- Mam nadzieję, że pogoda się utrzyma - powiedziała Helenę, zmieniając temat rozmowy.
Elizabeth była jej za to wdzięczna, ale nie mogła przestać myśleć o tym, co powiedziała Ane.
Mikkel był nie do poznania, kiedy w towarzystwie pozostałych mężczyzn wszedł do kuchni, w
normalnym ubraniu i taki wyszorowany, że aż lśnił.
- Pożyczyłem mu też przybory do golenia - oznajmił Lars i usiadł ciężko na swoim miejscu.
- A po jedzeniu ja przystrzygę ci włosy - zaproponowała Elizabeth, zerkając spod oka na Mikkela.
128
- To ja powiem dziękuję bardzo - rzekł i znowu się ukłonił.
Elizabeth wskazała mu krzesło.
- Siadaj, powinieneś coś zjeść.
- Mała nie jest dzisiaj w humorze - rzekł Mikkel, wskazując Signe.
- No właśnie, i nie wiemy, co może jej dolegać - westchnęła Elizabeth.
- A mogłaby przyjść do mnie? - Mikkel wyciągnął ręce do dziecka.
Signe popatrzyła na niego, uśmiechnęła się niepewnie i podała mu jedną rączkę.
Elizabeth oniemiała. Taka ufna to dziewczynka nigdy nie bywa, a już na pewno nie wobec obcych.
Spojrzała pytająco na Jensa. On skinął głową, więc z pewnym wahaniem oddała dziecko Mikkelowi.
Lapończyk uśmiechał się, a mała odpowiadała mu tym samym.
- Signe nie potrzebuje się mnie bać - powiedział łagodnie.
Elizabeth drgnęła. Skąd on wie, jak mała ma na imię. Mógł je naturalnie usłyszeć w jakiejś rozmowie,
ale czy ktoś tu wymieniał imię dziewczynki? Nie była taka pewna. W każdym razie to niezwykłe, że
mężczyzna zauważa takie rzeczy, myślała. Ale też Mikkel nie jest taki, jak inni. Miała ochotę
powiedzieć mu, że Bergette dostała list od rodziny Sigvarda. Kiedy ostatnim razem rozmawiała z
Mikkelem, on powiedział, że wie, co się stanie w przyszłości, i dawał do zrozumienia, że Elizabeth
spotka Sigyarda. Czy powinna jeszcze raz o tym wspomnieć? Tak czy inaczej trzeba poczekać na oka-
zję, żeby mogli porozmawiać w cztery oczy...
Teraz Mikkel zaczął mamrotać jakieś niezrozumiałe słowa. Elizabeth domyślała się, że to może być
język fiński albo lapoński. A może język Kvenów, mieszanina fińskiego i lapońskiego? Przestraszyła
się i chciała
134
mu przerwać, ale Jens uniósł rękę, żeby ją powstrzymać. Siedziała więc i patrzyła bez słowa. Mikkel
głaskał rudoblond włoski Signe, ramiona małej i piersi. Na koniec zaczął odmawiać coś jakby
modlitwę, a potem uniósł głowę i popatrzył na zebranych.
- Signe tęskni za mamą - oznajmił z powagą. - Ale u taty też czuje się dobrze. - Wstał i oddał dziecko
Jensowi. Elizabeth nie miała odwagi spojrzeć na Ane, żeby nie wracać do tego, co córka powiedziała
jakiś czas temu. - Czy ktoś chciałby trochę kawy? - spytała dziwnie głośno i sięgnęła po stojący na
piecu dzbanek. Najpierw nalała Kristianowi, a potem Mikkelowi. Lapończyk wylał odrobinę gorącego
napoju na talerzyk i popijał, siorbiąc.
- Pusi - szczebiotała Signe, głaszcząc zwiniętą skórę, którą Mikkel położył przy sobie.
- Nie dotykaj - upomniał Jens i chciał odsunąć dziecko.
- To jest skóra z reniferowego cielaka - poinformował Mikkel. - Dostałem ją jako zapłatę za pracę.
Teraz otrzyma ją twoja córeczka. Jens spoglądał na niego zaskoczony.
- Chyba nie możesz dawać dziecku takiej cennej skóry?
- A dlaczego nie? Dam wam ją obojgu, po połowie. Tobie, bo pomogłeś mi wydostać się z bagna, a jej,
bo to takie Å‚adne dziecko.
Jens był najwyrazniej zakłopotany.
- W takim razie serdecznie ci dziękuję - bąknął, podając Lapończykowi rękę. - Ale to naprawdę zbyt
wiele. Pozwól, że przynajmniej za część ci zapłacę.
- Nie płaci się za dary.
- No tak, masz racjÄ™.
Przez dłuższą chwilę panowała cisza, wszyscy pochylali się nad jedzeniem. Słowa, które padły, jakoś
nie pomagały w kontynuowaniu rozmowy.
W końcu ciszę przerwał Lars.
- A słyszeliście, co wymyślił Jendor?
130
Skierowały się ku niemu wszystkie spojrzenia.
- Niech mnie licho, on kupił sobie nową łódz i teraz będzie...
Elizabeth nie słuchała. Takie męskie rozmowy to najnudniejsza rzecz na świecie.
Mikkel został u nich do końca dnia. Pracował z mężczyznami i mówił niewiele. Elizabeth przyglądała
mu się ukradkiem. Trudno go było poznać z krótkimi włosami. Stwierdziła, że zachowuje się też
odmiennie. Zwykle nie milczy tak uparcie.
Na ogół miał do opowiedzenia jakieś historie. Co się właściwie dzieje? W końcu udało jej się
porozmawiać z nim na osobności. Mikkel rąbał dryfowe drewno, kiedy Elizabeth wsunęła głowę do
szopy. Nie podniósł wzroku, nawet nie drgnął, kiedy do niego zagadała. Chyba usłyszał, że tu idę,
pomyślała.
- Muszę z tobą porozmawiać - oznajmiła, spoglądając niepewnie za siebie. Gdyby ktoś przechodził
obok, pewnie by się zastanawiał, co gospodyni robi w szopie.
- Czy ona obawia się tego listu, który przyszedł? -spytał, rozłupując na dwoje kawałek deski.
- A skąd ty wiesz o liście?
Wpatrywał się w nią swoimi czarnymi oczyma.
- Mikkel wie prawie wszystko.
Elizabeth poczuła, że ogarnia ją złość, a zarazem skrępowanie. Mówiła szorstko:
- Skoro wiesz tak dużo, to może mi powiesz, co będzie pózniej? Czy spotkam Sigvarda? Czego on ode
mnie chce i co ma zamiar zrobić?
Mikkel słuchał z uwagą.
- Powiedziałem to już przedtem i chętnie powtórzę: nie o wszystkim musimy wiedzieć. Elizabeth też
widzi, kiedy ktoś ma umrzeć. Ale nie biega do tych ludzi, żeby im powiedzieć.
131
- Myślisz, że mam umrzeć?
- Tego nie powiedziałem.
Odłożył na chwilę siekierę, potem ujął ją obiema rękami i wrócił do pracy. Elizabeth stała bezradna i
nie wiedziała, co powiedzieć. W końcu uznała, że nic z niego nie wyciągnie, nawet gdyby stała tu całą
wieczność.
- Twoje ubranie się suszy - rzekła w końcu. - Jutro z pewnością będziesz mógł je włożyć. A to, co
masz na sobie, zatrzymaj.
- Dziękuję - odparł po prostu.
Elizabeth nie była pewna, za co tak naprawdę Lapończyk dziękuje.
Kiedy czas było kłaść się spać, Mikkelowi zaproponowano posłanie w izdebce za kuchnią.
- Dziękuję, ale najchętniej spałbym w stodole, jeśli pozwolicie - odparł.
- Przecież mamy łóżka - protestowała Elizabeth.
- Ja lubię świeże powietrze, a noc majowa jest taka pogodna. Najlepiej sypiam na sianie.
Elizabeth dała mu dwie owcze skóry i wełniany koc.
- %7łeby ci było ciepło w nocy - uśmiechnęła się. -A gdybyś zmarzł, to po prostu zapukaj do drzwi.
Mikkel nie odpowiedział, ukłonił się z uśmiechem i wyszedł. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl