[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podczas długich wieczorów, czarownica i księżniczka Lirazel rozmawiały też
o sprawach, o których Alweryk nic nie wiedział. I pomimo wieku czarownicy i
zgromadzonej przez nią podczas minionych lat wiedzy to ona uczyła się od Lirazel
podczas tych rozmów. A sam Lirazel nie dowiedziała się niczego ani o Ziemi, ani o
ziemskich obyczajach.
Stara czarownica tak troskliwie opiekowała się dzieckiem, że nigdy nie zapłakało
podczas pierwszych lat życia. Znała bowiem czar przywołujący słoneczny poranek, czar
rozweselający dzień oraz czar leczący kaszel. Inny czar ogrzewał pokój dziecinny,
sprawiał, że stawał się on przyjemny i tajemniczy, gdy buchające z zaczarowanych
polan płomienie rzucały na sufit duże cienie znajomych przedmiotów. A cienie te
podrygiwały wesoło.
Lirazel i czarownica opiekowały się chłopcem jak wszystkimi dziećmi, których
matki są tylko ludzmi; ale poznał on też pieśni i zaklęcia, których nie znają człowiecze
dzieci.
I tak czarownica krążyła po komnacie dziecinnej ze swoją czarną różdżką, pilnując
malca swymi czarami. Jeżeli w wietrzne noce podmuchy wiatru wdzierały się przez
jakąś szczelinę w murach, uciszała je jednym słowem. Znała też czar, który sprawiał, że
bulgotanie kociołka z gotującą się wodą zamieniało się w dziwną, melodyjną
opowieść o tajemniczych wydarzeniach z zasłoniętych mgłą miejsc. W taki oto sposób
chłopiec poznał sekrety dolin, których nigdy nie widział na oczy. U schyłku dnia jego
opiekunka podnosiła hebanową różdżkę i, stojąc przed ogniskiem pośród cieni, rzucała
na nie czar, aby tańczyły dla jej wychowanka. Przybierały one wszystkie możliwe
postacie dobra i zła, pląsając ku uciesze dziecka. Miało to miejsce wieczorami i w ten
sposób chłopiec poznał nie tylko to, co zapełnia Ziemię świnie, drzewa, wielbłądy,
krokodyle, wilki, kaczki, dobre psy i spokojne krowy lecz także wszystkie ciemne
moce, których boją się ludzie, oraz ludzkie nadzieje i przewidywania. Wieczorem
prawdziwe przedmioty i istoty przesuwały się po ścianach dziecinnej komnaty i w ten
sposób chłopiec poznawał świat ludzi. W ciepłe popołudnia czarownica zanosiła go do
wioski. Wszystkie psy szczekały na widok jej dziwnej postaci, ale nie śmiały się zbliżyć,
gdyż idący z tyłu paz niósł jej różdżkę czarodziejską. A psy, które tyle wiedzą
jak daleko człowiek może rzucić kamieniem, czy odważy się je zbić, czy nie
rozumiały też, iż nie jest to zwykły patyk. Dlatego trzymały się z daleka od tego
dziwnego czarnego kijka w rękach pazia i warczały, a wieśniacy wychodzili z domów,
żeby popatrzeć. I wszyscy cieszyli się, widząc, jak wielką władczynią mocy jest niańka
ich przyszłego pana; gdyż jest to czarownica Ziroonderel", mówili i myśleli,
że nauczy go ona wszystkich zasad magii i że kiedy obejmie on rządy, ich Dolina
zasłynie z czarów. Dlatego bili psy, aż te uciekały do ich chat, lecz nadal nie dowierzały
czarownicy. Wieczorami, kiedy mężczyzni udawali się do kuzni Narla, opuszczając
ciche, zalane księżycowym blaskiem domy, i tylko spoza okiennic kowala sączyło się
światło, gdy miód pitny krążył wśród zgromadzonych, którzy rozmawiali o wspaniałej
przyszłości Erlu, coraz więcej głosów przyłączało się do tej opowieści, a psy wychodziły
bezszelestnie na piaszczystą drogę i wyły.
Wysoko w zamku, do słonecznej komnaty dziecinnej przychodziła też Lirazel,
przynosząc blask, którego czarownica, choć tak uczona, nie mogła zaczerpnąć z żadnego
zaklęcia. Zpiewała synowi pieśni, których nikt z ludzi nie może zaśpiewać, gdyż
nauczyła się ich po drugiej stronie granicy zmierzchu. Ułożyli je minstrele nie znający
władzy Czasu, a niezwykłe wydarzenia, o których opowiadały, działy się tak daleko od
naszego świata i tak dawno, że nie znali ich nasi kronikarze. W gorące letnie dni, kiedy
przez otwarte okna zamku melodie te docierały do najdalszych zakątków Erlu, ludzi
dziwiła ich odmienność. Lecz jeszcze bardziej zdumiewały Elfinę ludzkie cechy dziecka
i jego coraz bardziej ludzkie zachowanie, w miarę jak dorastał. Albowiem wszystko, co
ludzkie, było dla niej całkowicie obce.
Mimo to kochała syna bardziej niż królestwo swego ojca lub niezliczone stulecia
wiecznej młodości czy legendarny pałac.
W tych dniach Alweryk zdobył pewność, że Lirazel nigdy nie zaznajomi się z
ziemskim światem, nigdy nie zrozumie ludzi zamieszkujących Dolinę Erlu, nigdy nie
przeczyta bez śmiechu mądrych ksiąg. Nigdy też nie będzie się przejmować ziemskimi
zwyczajami i nigdy nie poczuje się w Zamku Erl jak u siebie, podobnie jak leśne
stworzenie, które Threl by schwytał i trzymał w domu w klatce. Przedtem książę miał
nadzieję, że wkrótce jego małżonka nauczy się tego, co było dla niej obce, aż niewielkie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]