[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Moskwie, czy go nie zarżną... a o czym on myśli? On myśli już, jak będzie rządził w Polsce... Czyli
to poczucie, że ich moment przyszedł. Oni to wszyscy mieli: że my, nie ma innej grupy, która by się
dogadała ze Stalinem... Tylko my... To Cat_$mackiewicz mi powiedział kiedyś właśnie ~a propos
tej grupy - Zambrowski i inni: "Całe nieszczęście, że nie znalazła się druga grupa, prawicowa,
prorosyjska, która by się dogadała. Mikołajczyk był za głupi na to, Grabski chciał, ale też nie
bardzo, bo on był... słaby endek właściwie, taki niepewny, całe życie zmienny". Zygmunt Zaremba
- jeden z tej pięknej kadry pepeesowskiej - pepeesowców - socjalistów, patriotów. Zesłaniec
syberyjski, potem działacz. Działacz podziemia w czasie okupacji. Napisał zresztą świetną książkę
o okupacji. Po wojnie jakoś tak manewrował, no i wyjechał nielegalnie podobno z cichą pomocą
Cyrankiewicza (stary towarzysz - chciał go oszczędzić). Osiadł w Paryżu, hodował pszczoły pod
Paryżem. Taki bardzo przystojny Polonus z wąsami. Z tej wielkiej kadry: Pużak, Barlicki, Zaremba,
Arciszewski, Perl - to była wielka P$p$s. Jerzy Zaruba - Nie lubiłem. Zakłamany był pod koniec
życia. Niezły karykaturzysta, ale robił takie głupie karykatury antyamerykańskie, na zamówienie.
Nie podobał mi się. Znałem go zresztą mało. Aleksander Zawadzki - Ja go maleńko znałem, parę
razy się z nim przywitałem w Sejmie. ślązacy dobrze o nim mówili, ponieważ początkowo
wszystkim przyznano narodowość niemiecką, czy jakąś tam tego rodzaju kategorię, i dopiero
Zawadzki, kiedy został wojewodą śląskim, odkręcił to wszystko i nadał temu sens. Chociaż
pochodził z Dąbrowy Górniczej, a to na śląsku się liczy inaczej - to są tak zwani "gołębiarze" - nie
ślązacy. Siostrę miał zakonnicę, więc... dobre chody... Nie był to orzeł. I tu mogę jeszcze jedną
rzecz przypomnieć. Otóż jest w Paryżu byÅ‚y przedwojenny prokurator, pan WÅ‚adysÅ‚aw íeleÅ„ski,
krewny Boya, który pisuje ciekawie o sprawie profesorów lwowskich i o innych rzeczach. On przed
wojną był ważnym prokuratorem i oskarżał Zawadzkiego o szpiegostwo w wojsku na rzecz
komunistów. I dlatego długie lata bał się przyjechać do Polski, szczególnie od tego czasu, jak
Zawadzki został przewodniczącym Rady Państwa. Właściwie wybierał się do Polski, ale mówi:
"No, w tej sytuacji nie mogę..." Jerzy Zawieyski - nasz wielki przyjaciel, twórca "Znaku", przed
wojną człowiek częściowo lewicowy, związany z ludowcami, ateista, dramatopisarz. W czasie
wojny miał nagle takie nawrócenie, jak grom. Ksiądz Zieja go przyjął do Kościoła, no i po wojnie
stał się działaczem katolickim, wybitny, z autorytetem, ponieważ miał przyjaciół z lewicy itd. W
okresie stalinowskim przeżył ciężką biedę jak go przestali grać i powyrzucali zewsząd. No, ale
kiedy przyszedł Pa%7ńdziernik, partia go sobie obmyśliła na członka Rady Państwa i razem żeśmy
pracowali. Często miałem z nim zabawne starcia taktyczne. On bardzo nie lubił jak głosowało się
przeciw przy jakichś ustawach nieważnych, bo uważał, że my jesteśmy tylko do spraw katolickich,
do tych ogólnych. Więc kiedyś była ustawa o rybołówstwie morskim. Stomma przegląda porządek
dzienny, mówi: "No, ustawa o rybołówstwie, chyba nikt nie będzie przeciw". Ja mówię: "Ja będę
głosował przeciw". Zawieyski na to: "Dlaczego?". Odpowiadam:"Dlatego, że przeczytałem tą
ustawę". Wygłosił piękną mowę w 1968 roku, między innymi w mojej obronie w Sejmie, w obronie
studentów i podał się do dymisji z Rady Państwa. Przeżył to ciężko, nie wiem dlaczego. Ja mu
tłumaczyłem: "Masz wspaniałe zejście ze sceny, z ciosem". Ale on przejmował się i umarł
tragicznie na zator mózgu. Wyskoczył oknem, czy spadł z okna i zmarł w szpitalu - to nie
wyjaśnione. Wacław Zbyszewski - znakomity publicysta, erudyta, poliglota, taki szlachcic kresowy,
brat Karola. Przed wojnÄ… pracownik M$s$z. W czasie wojny w Londynie w radio, a po wojnie w
"Wolnej Europie", ale w Paryżu. Pamiętam śmieszną historię z nim. Mianowicie był proces
Rousseta (taki dziennikarz - napisał, że w Rosji były obozy koncentracyjne a "L'$humanit~e"
napisała - to było w latach 50_tych - że to kłamstwo i wymysł). On ich podał do sądu i powołał
masę świadków różnych narodowości. Hiszpańskich oficerów z czerwonej Hiszpanii, których
zamknięto tam, najrozmaitszych facetów. No i potrzeba było tłumaczy. Ogłoszenie było, że
poszukuje się tłumaczy na ten proces i zgłosił się Zbyszewski, który nigdy nie miał pieniędzy,
chociaż byÅ‚ bardzo wyksztaÅ‚cony. Patrzy, siedzi garbaty íydek, sekretarz trybunaÅ‚u po polsku
mówiący i mówi do niego: "A pan szanowny, jakimi językami włada?". On mówi: "Polski,
niemiecki, rosyjski, francuski, angielski, hiszpański perfekt, portugalski trochę gorzej,
holenderski..." A tamten pyta: No a jidysz?" - "Jidysz nie". To tamten: "Ja rozumiem, pan
zapomniał". Bardzo zabawne. I smutne. Umarł niedawno. Moja żona go bardzo lubiła. To był
gawędziarz. W "Wolnej Europie" miał takie różne gawędy krajoznawcze
o Francji. Mieszkał w maleńkim hoteliku, w strasznych warunkach, z ustępem na korytarzu, bez
pieniędzy. A był to facet o olbrzymich kwalifikacjach i naukowych i językowych. Taki los.
Wojciech Ziembiński - To jest niesłychanie pożyteczny szaleniec, który w dawnym okresie, kiedy
nikomu się to nie śniło - wywalczył różne tablice pamiątkowe, rocznice patriotyczne i tak dalej.
Pamiętam, jak w roku 1979 przyniósł 11 listopada wraz z delegacją wieńce pod pomnik Nieznanego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]