[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Pieprzyć zabawy. - Amber zerka w fioletowy teleskop na oknie. - Wolę Aniołki
Charliego.
- W takim razie trafiłaś pod zły adres. - Veronica trzyma dłoń na klamce, czeka, aż sobie
pójdziemy.
- Posłuchaj - zaczyna Drea. - Mnie to też nie bawi, ale musimy sobie pomóc. Sama to
powiedziałaś.
- Mówiłam mnóstwo bzdur.
- W to akurat nikt nie wątpi - przyznała Amber. Veronica energicznie zamyka drzwi.
- Już wam mówiłam. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego.
- Słuchaj - włączam się do rozmowy. - Wiem, że uważasz to za głupi kawał, ale co jeśli to
nie żart? Nie wydaje ci się, że warto coś zrobić, żeby temu zapobiec? Przecież on powiedział,
że jutro po ciebie przyjdzie.
Veronica nie odpowiada. Stoi tam, nieruchoma, z oczami wbitymi w sufit.
- Chwileczkę. Co to jest? - Drea idzie w stronę jej toaletki, że wzrokiem wbitym
w skrawek białego materiału, który wystaje ze szkatułki z biżuterią.
- Co? - dziwi siÄ™ Veronica. Drea dotyka haftowanego skraju.
- To moja chusteczka. - Szarpie ją, aż z kasetki wysuwa się kolejny skrawek, z widoczną
literą D. - Co tu się dzieje? - Drea chce wyjąć całą chusteczkę, ale wieczko jest zamknięte na
klucz.
- Co ty wyprawiasz? - Veronica zdejmuje kluczyk z szyi i otwiera szkatułkę. - Sama mi ją
dałaś. Wsadziłaś mi do skrzynki pocztowej. - Macha chusteczką Drei przed nosem.
- Niby po co? - Drea zabierają i opuszkami palców wodzi po haftowanych inicjałach:
D.O.E.S.
- Chwileczkę. - Wyciągam rękę po chusteczkę. - To ta sama, która zaplątała się
w brudach, kiedy prałam i zniknęło.
- Pranie zniknęło? - dziwi się Drea.
- Tak. Prześladowca ma twój różowy stanik, tak przy okazji.
- Dzięki za wizję - mruczy Amber.
- Veronico, nie rozumiesz? - Zapalam się. - Chusteczkę dał ci ten, kto ukradł pranie.
Gdyby to była Drea, zdradziłaby się, wpychając swoje rzeczy do twojej skrzynki.
- Szczerze mówiąc, nie interesuje mnie, co ona robi. I nie chcę mieć z tym nic wspólnego
- ucina Veronica.
Drea zabiera chusteczkę i zaciska dłoń.
- Dostałam ją od mamy na dziesiąte urodziny. -Nikomu nie oddam.
- Niby dlaczego mam wam wierzyć?
- Bo bez względu na to, czy ci się to podoba, czy nie, jutro może się wydarzyć coś złego -
mówię.
- Albo dzisiaj, jeśli nie dacie mi spokoju. - Veronica wyrywa Drei chusteczkę.
- Oddawaj ją! I to już! - Drea wyciąga rękę, ale Veronica jest szybsza. Zamyka chusteczkę
w szkatułce.
- Nie wyjdÄ™ bez niej - zaklina siÄ™ Drea.
- Ależ owszem. - Veronica mruży oczy. - Bo wystarczy, że wezwę ochronę i pokażę im
listy, które mi przysyłałaś, żebyś wyleciała ze szkoły.
- Możemy je zobaczyć? - pytam. - I porównać z tymi, które dostała Drea?
- Zobaczyć to możesz drzwi od tamtej strony - grozi Veronica.
- Nie ściągniesz na nas ochrony, prawda? - upewnia się Drea.
- Veronica podchodzi bliżej. Stoją nos w nos. - Jeśli nie dasz mi spokoju, Drea Olivio
Eleanor Sutton, zrobię to z pewnością.
Rozdział 26
Bez względu na to, czego chce Veronica, nie możemy ryzykować. Postanawiamy, że
przynajmniej jedna z nas musi przez mieć ją na oku. Rano będzie to Drea, Amber i ja
przejmiemy dyżur na czwartych i piątych zajęciach, a potem, do końca dnia, tylko ja i Ronnie.
Po zajęciach jest gorzej. W końcu idziemy za nią do Wisielca. Jak zwykle siedzi z Donną
przy ulubionym stoliku, odrabiajÄ… lekcje i sÄ…czÄ… espresso.
- Jakie to nudne. - Amber upija spory Å‚yk mocca latte, co przyprawia jej wÄ…sy z bitej
śmietany. - Doskonale wie, dlaczego tu jesteśmy. Normalnie nigdy tu nie przychodzimy.
- A kogo to obchodzi? - Odłamuję kawałek ciasteczka i wsuwam sobie do ust. -
Przynajmniej robimy, co w naszej mocy. - Zerkam na DreÄ™. Trzyma siÄ™ z dala ode mnie. -
Chcesz kawałek?.
- Nie. - Bierze chusteczkę i drze ją na kawałki.
- Nie możemy już sobie odpuścić? - pytam. - Przynajmniej na razie? Przecież
maksymalnie upokorzyłaś mnie w stołówce.
- Jestem tu ze względu na siebie i Veronicę - odpowiada Drea. - I tyle.
- Ja też jestem tu ze względu na ciebie, na wypadek gdyby zapomniała. - Patrzę na
Veronicę. Dziewczyny składają książki i wkładają płaszcze.
- WychodzÄ…-stwierdza Amber.
- My też.
Idziemy za Veronicą do stołówki, nudzimy się przez dwie godziny w bibliotece, podczas
spotkania jej grupy wsparcia, idziemy za niÄ… pod drzwi jej pokoju i siedzimy w holu,
- Nie mieści mi się w głowie, że to robimy. - Drea odgarnia z twarzy niesforny kosmyk.
- Jedna z nas powinna być z nią w środku. - Przechadzam się nerwowo po korytarzu. Inne
dziewczyny przyglÄ…dajÄ… mi siÄ™ dziwnym wzrokiem.
- Nie wpuści nas - stwierdza Drea. - Pewnie i tak tylko marnujemy czas. To chyba zwykły
głupi kawał. Niby po co ktoś wsadzałby moją chusteczkę do jej skrzynki pocztowej?
Postęp. Rozmawia ze mną.
- Może ona kłamie - podsuwa Amber.
- Też tak uważam - przytakuj?. - Na pewno kłamie, tylko w którym momencie?
- Która godzina? - dopytuje się Amber. - To istny koszmar.
- Do północy zostało tylko kilka godzin. - Zerkam na zegarek.
- Wolałabym umrzeć - mruczy Drea.
- Uważaj, co mówisz. - Amber podchodzi do drzwi Veroniki i puka. - Jestem głodna.
- %7łartujesz chyba. - Drea podnosi głowę. - Zgłosi nas.
- Warto zaryzykować. Muszę coś zjeść.
Veronica staje w progu. Wygląda jak parodia Barbie - ma na sobie wściekle różowy golf
i króciutką różową spódniczkę w kratę.
- Słyszałam, że tu jesteście.
- Od kogo? - pyta Amber.
- Od innych na piętrze.
- A gdzie twoja współlokatorka? - Zaglądam do pokoju.
- Nie twój interes, ale ma dzisiaj randkę. Wiecie w ogóle co to znaczy?
- Niezła przyjaciółka - komentuje Amber. - Nie mogła chociaż poczekać do jutra? Jutro
nikt cię ni załatwi.
- Dla waszej informacji, ja też wychodzę.
- Co? - Drea zrywa się na równe nogi. - Nie możesz.
- W każdym razie nie bez nas. - Amber bierze się pod boki i tarasuje Veronice drogę.
- Nie będziecie mi mówiły, co mogę robić, a czego nie. Lepiej, żeby was tu nie było,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]