[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przypomniał sobie ostatnią wizytę u Brubakerów, czułe uściski
małżonków i małego chłopca, który, jak twierdził, budował tamę z
klocków lego.
- W każdym razie, pamiętaj o naszym zaproszeniu. Slater skinął
głową. Coś ścisnęło go za gardło.
Nawet gdyby próbował coś powiedzieć i tak nic by z tego nie
wyszło.
Zazdrość. To była zazdrość. Slater podrapał się za uchem.
Jak może zazdrościć najlepszemu przyjacielowi? Już dawno
przecież doszedł do tego, że nie powinien się żenić. Historia z Alison
była na to najlepszym dowodem. Rozwód i wydarzenia, które po nim
nastąpiły, pokazały, że powinien pozbyć się głupich marzeń i liczyć
tylko na własne siły.
A jednak... coś nie dawało mu spokoju.
51
RS
ROZDZIAA CZWARTY
- Na twoim miejscu starałbym się pospieszyć -mruknął Terry
Senkowski, przytrzymując uśpionego niedzwiedzia. - Zdaje się, że
dostał mniejszą dawkę środków nasennych.
- Zaraz. Nie mogę sobie poradzić - westchnęła Jamie, próbując
zapiąć obrożę z sygnalizatorem.
Przez chwilę walczyła z bezwładnym, brunatnym ciałem.
- No już. Udało się - powiedziała czując, że koniec paska
przeszedł gładko przez szlufkę.
Zacisnęła obrożę. Niedzwiedz poruszył się niespokojnie i
wysunął język. Po paru sekundach otworzył zasnute mgłą oczy.
- Uważaj, Jamie.
Skinęła głową. Przez chwilę wsłuchiwała się w przyspieszone
bicie swego serca. Jak łatwo było zapomnieć, że ma do czynienia z
jednym z najgrozniejszych zwierząt w całych Kordylierach.
Niedzwiedz leżał na grzbiecie, z łapami ułożonymi na piersi. Jamie
dałaby głowę, że uśmiecha się słodko przez sen.
Nie miała jednak złudzeń. To nie był pluszowy miś z domku dla
lalek. Gdyby doszło do konfrontacji, oboje z Terrym nie mieliby
żadnych szans.
Zwierzę wyraznie próbowało skoncentrować błędny jeszcze
wzrok na niewielkiej figurce, która się wokół niego uwijała. Skórzany
pasek wyślizgnął się z jej rąk.
52
RS
Dziewczyna rzuciła jakieś przekleństwo i zanurzyła palce w
gęstym, niedzwiedzim futrze.
Otaczały ich natrętne muchy. Jamie machnęła ręką, żeby je
odgonić. Niedzwiedz mruknął złowrogo i poruszył łapą.
- Jamie!
- Chwila...
Poczuła na policzku gorący oddech zwierzęcia. Schyliła się,
żeby uchwycić śliski pasek.
- Do diabła!
Dopiero teraz poczuła, że bolec trafił we właściwą dziurkę. W
tym momencie chciała już tylko skończyć pracę.
- Zostało nam jeszcze około minuty. Nie bój się. Terry nerwowo
przełknął ślinę.
Miała przed sobą wspaniały okaz mniej więcej dwuletniego
samca. Niedzwiedz znajdował się w znakomitym stanie, zważywszy,
że dopiero niedawno obudził się ze snu zimowego.
Pomyślała ze wstrętem, że pewnie dożywiał się na śmietnisku.
Nie znosiła tego widoku, chociaż wiedziała, że niedzwiedzie
uwielbiają grzebanie w odpadkach. Były tak leniwe i żarłoczne, że
śmietnisko wydawało im się pewnie jakimś rajem. W każdej chwili
mogły posilić się kawałkiem tuńczyka, masłem fistaszkowym lub
nawet częścią orzechowego tortu. Dziewczyna uśmiechnęła się
mimowolnie. Niedzwiedzie były jak dzieci. Wolały odpadki od czegoś
naprawdę pożywnego.
- Uważaj!
53
RS
Niedzwiedz nagle uniósł głowę, a Terry odskoczył na dobre
półtora metra. Brunatny pysk przesunął się tuż przy jej twarzy. Jednak
gwałtowny ruch wyczerpał zwierzę.
- Uciekaj! -Terry znowu chwycił od tyłu zwaliste ciało.
Niedzwiedz wydawał głuche pomruki, nie bardzo wiedząc, co się
dzieje.
- Jeżeli nie zapnę porządnie tej obroży, cała robota na nic!
- Jeżeli zginiesz, wyjdzie na to samo! - usłyszała ostry, męski
głos.
Spojrzała w bok, by sprawdzić, kim jest nowo przybyły. Słuch
jej nie mylił. Na rozmiękłym gruncie pojawiła się para roboczych
kamaszy. Ich właścicielem mógł być tylko Slater McCall. Mężczyzna
pochylił się i przycisnął całym ciężarem półprzytomne zwierzę.
- To ty?! - Jamie omal nie wypuściła obroży. Niedzwiedz wydał
głuchy, przeciągły pomruk. Nie było czasu na towarzyskie
pogawędki.
- Co tutaj robisz? - spytała kończąc robotę.
- Właśnie ratuję ci życie - wyjaśnił, naprężywszy mięśnie,
ponieważ niedzwiedz ponownie próbował wstać.
- To już wszystko!
Dziewczyna skoczyła na równe nogi i chwyciła torbę z
narzędziami.
- Możesz go puścić i... uważajcie na siebie.
Wcale nie musiała ich ponaglać. Obaj mężczyzni zerwali się z
miejsca i pomknęli w stronę zaparkowanego między drzewami
pickupa. Niedzwiedz nawet nie zauważył, że jest już wolny.
54
RS
Dziewczyna pobiegła za nimi. W pewnym momencie
przystanęła i odwróciła się, żeby sprawdzić reakcję zwierzęcia. Nawet
się nie zdziwiła, kiedy okazało się, że niedzwiedz stoi niezbyt pewnie
na czterech Å‚apach.
- Jamie! Do ciężarówki!
W tym momencie potężny Ursus Americanus rzucił się w jej
kierunku. Biegł zataczając się. Co rusz obijał się o drzewa. Mimo to
dziewczyna wolała się pospieszyć. Bez wysiłku pokonała ostatnich
parę metrów dzielących ją od samochodu.
- Teraz zajmie się torbą z narzędziami - wydyszała. Niedzwiedz
rzeczywiście zatrzymał się w miejscu,gdzie zostawiła narzędzia.
Ryknął potężnie, a następnie chwycił w zęby skórzaną torbę.
Narzędzia posypały się we wszystkich kierunkach. Rozjuszone
zwierzę zaczęło potrząsać głową.
- Co za temperament! - mruknÄ…Å‚ Slater. - Czy to normalna
reakcja?
- Raczej nie - wyjaśnił Terry. - Chociaż to prawda, że
niedzwiedzie miewają nagłe ataki wściekłości. Widziałem raz samicę,
która dosłownie rozdarła na strzępy spore drzewo, tylko dlatego, że
nie udało jej się złapać rudej myszy, którą ścigała przez ładnych parę
minut...
Jamie czekała, aż wyrówna się jej oddech. Slater pochylił się nad
nią i zerknął jej przez ramię, chcąc dokładnie obejrzeć niedzwiedzia.
Dziewczyna czuła ciepło jego ciała. Gorący oddech owiewał jej
policzek. Pomyślała, że jeśli tak dalej pójdzie, to nigdy się nie
uspokoi.
55
RS
Jak na złość Slater dotknął piersią jej ramienia. Zrobiła
gwałtowny ruch, nie mogła się jednak cofnąć, ponieważ w
samochodzie brakowało miejsca. Syknęła, chcąc przywołać
mężczyznę do porządku. Nie miało to jednak żadnego sensu. Slater w
ogóle się nią nie interesował. Patrzył zafascynowany na rozszalałe
zwierzÄ™ za oknem.
Niedzwiedz dopadł teraz do zawieszonej na jednym z krzaków
dżinsowej bluzy Terry'ego. Wziął ją w swoje przednie łapska i zaczął
rwać na drobne strzępy.
Jamie nie mogła powstrzymać uśmiechu, słysząc rozpaczliwy
jęk pomocnika. Poczuła, że Slater oparł się kolanem o jej szczupłe
udo. Próbowała nie zwracać na to najmniejszej uwagi.
Slater nie mógł uwierzyć w siłę i wytrzymałość niedzwiedzia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl