[ Pobierz całość w formacie PDF ]
twoja przyjaciółka opuszcza dzisiaj Zycos i wątpię, żeby
kiedykolwiek dostała pozwolenie na powrót. Zadaje się
ze złym towarzystwem.
– Ty... załatwiłeś? Przyjemnie jest mieć taką władzę.
– Nie. – Posłał jej chłodny uśmiech. – To tylko bywa
bardzo przydatne.
Kate przełknęła z trudem kawałek bułki z miodem,
a potem długo milczała.
– Wiem, że powinnam wyrazić ci wdzięczność – po-
wiedziała w końcu sztywnym tonem. – Uchroniłeś
mnie przed potencjalnym nieszczęściem, ale co do
reszty... nie wiem, co powiedzieć. – Potrząsnęła głową.
42
SARA CRAVEN
– Dealerzy narkotyków, areszt – nigdy dotąd nie miałam
z tym do czynienia. Nie mam pojęcia, jak z tego wy-
brnąć.
– Nie musisz się niczym przejmować – powiedział
łagodnie. – Dla ciebie sprawa jest zamknięta. I mam
nadzieję, że nie zniszczy twoich wspomnień z Zycos.
Ale ona wiedziała, że to nie koszmarna historia
z Dimitrisem będzie ją prześladować w najbliższej przy-
szłości, lecz myśl o tym mężczyźnie i uśmiechu w jego
ciemnych oczach. O cieple jego ciała i wrytym w pamięć
zapachu jego skóry, kiedy niósł ją na rękach do łóżka.
I, co najgorsze, że naprawdę nic nie mogła na to
poradzić.
To nie było najprzyjemniejsze śniadanie w jej życiu.
Udawanie, że czuje się swobodnie, prowadzenie lekkiej
towarzyskiej rozmowy okazało się trudniejsze, niż przy-
puszczała.
– Pogoda wciąż piękna – powiedziała z przesadnym
zachwytem. – Ale to chyba nie może trwać wiecznie.
– Niewiele rzeczy może. – Krojąc brzoskwinię, spo-
glądał na Kate z uśmiechem. – Czy wiesz, że wsłońcu
twoje włosy wyglądają jak żywy ogień?
– Wiem, że są rude – odburknęła. – Nie musisz
rozwijać tego tematu.
– A ty powinnaś nauczyć się przyjmować komple-
menty z większym wdziękiem, matia mou – odparował
oschle. – Ciesz się słońcem, bo niedługo zaczną się
deszcze.
– Skąd wiesz? – Spojrzała na bezchmurne niebo.
– To moje wyspy. I w moim interesie jest wiedzieć.
Jesień zwykle bywa u nas wilgotna.
LUKSUSOWY KAMUFLAŻ
43
– Zycos jest twoją rodzinną wyspą?
– Nie. – Nagle w jego głosie pojawiła się szorstka
nuta. – Urodziłem się na Kefalonii i tam był zawsze mój
prawdziwy dom.
– Ale już nie jest? – Przypomniała sobie, że Stavros
wspomniał coś o rodzinnej kłótni.
– Dużo podróżuję – odpowiedział po chwili. – W tej
chwili nie mam stałej bazy. A ty?
– Wynajmuję z przyjaciółką mieszkanie w Lon-
dynie.
– Z Lisą? – Skrzywił się z niesmakiem.
– Nie, Lisa jest moją koleżanką z pracy. Zamiesz-
kałyśmy tu razem, bo wydawało się to rozsądne. Moja
współlokatorka w Londynie ma na imię Sandy i jest
zupełnie inna. Pracuje w ogólnokrajowej gazecie jako
researcherka. – Zawahała się na moment. – Będzie mi jej
brakować, kiedy się przeprowadzę.
– Masz takie plany?
– Tak. – Wzięła głęboki oddech. – Niedługo wy-
chodzę za mąż. Rozumiesz więc... że mam wszelkie
powody, żeby ci podziękować za to, co dla mnie zrobi-
łeś. I bardzo dziękuję. Naprawdę jestem ci bardzo
wdzięczna.
Zapanowała cisza – nieznośna, dzwoniąca w uszach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]