[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niej, zanim dogoniÄ… ich Raisi.
Edwin wahał się chwilę, następnie podjął decyzję.
- Ellana! - zawołał.
Młoda kobieta natychmiast zrozumiała. Zrównała się z wozem, pochyliła się, chwyciła swoją torbę i
wyjęła trzy części łuku. Poskładała je w kilka sekund. Camille z podziwem obserwowała niezwykłą
zręczność kobiety na grzbiecie konia.
Następnie Ellana zajęła miejsce koło Edwina.
- Zatrzymajcie się w Bramie Ghula! - krzyknął Edwin. - To tam będziemy walczyć!
Edwin i Ellana wstrzymali konie, puszczając pozostałych przodem.
Wkrótce Raisi znalezli się już tylko w odległości dwudziestu metrów od nich. Edwin dał sygnał do
strzału. Odwrócił się, zachowując panowanie nad koniem jedynie za pomocą kolan, naciągnął cięciwę
i wypuścił strzałę. Dowódca zgrai runął na ziemię. Pozostali nie przejęli się tym. Przeskoczyli przez
jego ciało i jeszcze przyspieszyli. Ellana także wypuściła strzałę i upadł drugi Rais.
Utrzymanie się w siodle, kierowanie wierzchowcem, zachowanie dystansu, a równocześnie celowanie
z podobną skutecznością, wymagało od jezdzców fenomenalnej zręczności. Pomimo tych utrudnień, z
każdą wystrzeloną strzałą kolejny Rais padał na ziemię. W hordzie w końcu zapanowało zamieszanie i
zaprzęg nabrał nieco większego dystansu.
Aańcuch %7łwawiecki znajdował się teraz zupełnie blisko. Droga przebiegała przez wąskie przejście o
stromych ścianach i sto metrów dalej wychodziła na prerię.
Camille odwróciła się jeszcze raz. Strategia Edwina była skuteczna. Zdążą dotrzeć do pierwszych skał.
Z tyłu Ellana wystrzeliła ostatnią strzałę, po czym ponagliła konia, który pocwałował, nie szczędząc sił,
i dołączyła do grupy w chwili, gdy Salim wjeżdżał zaprzęgiem do Bramy.
Bjorn i Maniel znajdowali się już na stanowiskach. We dwóch praktycznie blokowali przejście. Ellana
stanęła przy nich ze sztyletem Camille w ręce.
- Nie żałujecie, chłopaki, że nie macie swoich zbroi? -zapytała.
- I to jak! - jęknął Maniel. - Czuję się całkiem goły!
Nadjechał Edwin. Horda Raisów podążała za nim w odległości pięćdziesięciu metrów. Pozostało
jeszcze kilkudziesięciu wojowników i zapowiadała się trudna walka.
Camille podbiegła do mistrza Duoma.
- Nie sądzi pan, że powinnam rysować? zapytała z naciskiem. - Trzeba im pomóc!
- Nie rób nic, zaklinam cię! - odparł stanowczo starzec. - Ts'żercy wysłali tę hordę na wypadek,
gdybyś jakimś cudem wyszła cało z pierwszego ataku. Jeżeli zaczniesz rysować, dowiedzą się, że
żyjesz, zlokalizują cię i po sekundzie będziemy mieli do czynienia z trzykrotnie większą liczbą wrogów.
Rozległa się seria wrzasków i Raisi zaatakowali. Ellana wycofała się o krok, żeby zrobić miejsce
Edwinowi, który w statycznych starciach czuł się lepiej od niej.
Przez chwilę Camille wydawało się, że stanie się niemożliwe i że mężczyznom uda się pokonać hordę
Raisów. Trzej obrońcy byli zatrważającymi bojownikami. Ich broń iskrzyła się, tworząc śmiertelną
barierę, i przeciwnicy niezwłocznie zaczęli słać się trupem na ziemi.
Jednakże, mimo cechującej ich siły, mężczyzni nie mogli bronić się bez końca.
W pewnym momencie włócznia Maniela utknęła w zbroi jednego z Raisów i wypadła mu z rąk.
Maczuga uderzyła go w bok głowy i mężczyzna runął, ociekając krwią.
Ellana zajęła jego miejsce dokładnie w chwili, gdy jednemu z Raisów udało się opasać ramionami
Bjorna. Drugi Rais uniósł olbrzymi sierp bojowy, jednak Ellana sięgnęła już po sztylet. Ku uldze Bjorna,
ostrze sztyletu odcięło i sierp i ramię napastnika. Rycerz uwolnił się i walka rozpoczęła się na nowo,
jeszcze bardziej zaciekła.
Raisi, chociaż odznaczali się potworną dzikością, wahali się atakować Edwina. Mężczyzna obracał się
błyskawicznie dookoła, odparowywał ciosy, ciął i zdawał się niedosięgły. A jednak w końcu na jego
ramieniu pojawiła się rana, wystarczająco głęboka, by krew wypłynęła przez zbroję. W tej samej
chwili Bjorn zgiął się wpół z ostrzem noża tkwiącym w brzuchu. Rycerz chwiejnym krokiem cofnął się
o trzy kroki.
Salim pospieszył do niego.
- Bjorn! - krzyknÄ…Å‚.
- To nic, chłopcze, to nic, nie martw się.
Edwin i Ellana starali się trzymać w ryzach hordę Raisów, ale było to niezwykle trudne zadanie. Młoda
kobieta, która uzyskała szersze pole działania, wirowała, skakała, starając się zrekompensować swą
żywością nieobecność Bjor-na. Zrezygnowała z używania dwóch noży, zachowując tylko ten
narysowany przez Camille. Sztylet czynił cuda, niemniej jednemu z Raisów udało się przedrzeć na
drugą stronę. Rzucił się w kierunku wozu i Artis Valpierre wydał okrzyk przerażenia.
Bjorn, nadal przyciskając ranę, uniósł topór, zachwiał się z wysiłku, jego ramię zwiotczało i broń
wypadła mu z ręki. Salim zobaczył, jak Rais rzuca się na rycerza.
Była to istota krępa i muskularna, o twarzy wykrzywionej wściekłością. Szeroko rozwarte usta
pozwalały zobaczyć podwójny rząd przerażających zębów. Z czoła sterczały dwa szpiczaste rogi.
Wojownik uzbrojony był w krótki miecz, który trzymał uniesiony nad głową.
Rais potrącił Bjorna i rycerz upadł na ziemię. Mężczyzna rozpaczliwym gestem wyciągnął rękę w
kierunku swej ulubionej broni, jednak nie zdołał jej dosięgnąć. To Salim ją chwycił.
Lęk przed utratą przyjaciela zwiększył dziesięciokrotnie siły chłopca. Salim podniósł topór na
wysokość biodra i wkładając w to całą energię, zrobił zwrot. Stalowe ostrze uderzyło Raisa pod
ramieniem, właśnie tam, gdzie nie było zbroi.
Salim wzdrygnÄ…Å‚ siÄ™, widzÄ…c otwartÄ… ranÄ™ i tryskajÄ…cy z niej
strumień krwi, ale Bjorn był ocalony. Rais runął, martwy.
Przy wejściu do Bramy sprawy przybierały zły obrót.
Edwin został trafiony po raz drugi, tym razem w przedramię, i walczył już tylko jedną ręką. Ellana z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]