[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mężczyznę w skroń z taką siłą, że odrzuciło go w stronę otwartej kabiny.
Rąbnął o jej ściankę z potwornym łomotem.
Niższy sanitariusz wstał zszokowany, a w jego oczach malowało się przerażenie.
Był pewien, że właśnie stał się świadkiem zmaterializowania się bestii. Cofnął
się, osłaniając rękami głowę, ale Alan dopadł go w mgnieniu oka i odgryzł mu
kawałek ucha. Mężczyzna, obezwładniony strachem i bólem, nawet nie był w
stanie się bronić. Alan chwycił jego głowę i zaczął walić nią w lustro wiszące
nad umywalką. Tryskająca krew natychmiast zbryzgała wszystko wokoło. Lustro
pękło i rozprysło się na milion drobniutkich kawałeczków.
To nieoczekiwane przeobrażenie początkowo sparaliżowało także Adama, ale jako
że widział taki atak już wcześniej, szybciej zdołał się otrząsnąć. Wyciągnął
strzykawkę z uda i podniósł się z podłogi. Szybko oceniał szansę
prześlizgnięcia się obok Alana, który wciąż walił głową sanitariusza w lustro.
Po chwili ciało mężczyzny zwiotczało i osunęło się na podłogę. Alan
natychmiast przestał się nim interesować. Odrzucił w tył głowę, jeszcze raz
ryknął i ruszył w stronę Adama.
Chłopak wpadł do kabiny i próbował zatrzasnąć za sobą drzwi. Alan zdołał
jednak wsunąć w nie rękę. Zaczęli się ze sobą siłować. Kiedy Adam zorientował
się, że Jackson zaczyna brać górę, zaparł się nogami o framugę i - opierając
się plecami o ścianę - zdołał jakoś zamknąć drzwi, przytrzaskując Alanowi
palce. Mężczyzna wrzasnął i wyswobodził rękę.
Adam zablokował drzwi zasuwką i wycofał się pod ścianę, przysiadając okrakiem
na sedesie. Gorączkowo zastanawiał się, co robić dalej.
Alan zaczął raz za razem walić całym ciałem w drzwi. Z każdym uderzeniem
zasuwka wyginała się coraz bardziej, aż wreszcie puściła i drzwi otworzyły się
gwałtownie.
Adam zawołał lekarza po imieniu, ale mężczyzna natarł na niego jak taran. W
wypełnionych szaleństwem oczach błyszczały zwężone zrenice. Starając się
zasłonić, Adam odruchowo wyciągnął przed siebie strzykawkę. Jackson wpadł
prosto na nią. Igła wbiła mu się w brzuch z taką siłą, że tłok przesunął się w
dół i cała zawartość strzykawki znalazła się w ciele Alana.
Mężczyzna nawet nie poczuł ukłucia. Z nadludzką siłą chwycił Adama za głowę i
uniósł go w górę. Jednak po chwili zamrugał powiekami i zwolnił uścisk.
yrenice mu się rozszerzyły, a w oczach pojawił się wyraz zdziwienia. Powoli
osunął się na kolana. W końcu runął do tyłu, wypadając z kabiny. Zwalił się na
podłogę przed jedną z umywalek.
Przez moment Adam nie był w stanie wykonać żadnego ruchu. Miał świadomość, że
tylko cudem uniknął śmierci. Spojrzał na strzykawkę, którą wciąż trzymał w
ręku. Skapnęła z niej kropelka płynu. Puścił strzykawkę, która z brzękiem
spadła na podłogę.
Wyszedł z kabiny, odepchnął dwa wózki i klęknął przy Alanie. Sprawdził mu
puls. Był wyrazny i miarowy. Ku jego zdziwieniu lekarz otworzył oczy i
bełkotliwie zaczął się skarżyć, że bolą go palce.
- Przy takiej mocy sygnału nie ma wątpliwości, że elektrody pacjenta zostały
pobudzone do maksimum - stwierdził Hofstra. - Efekt musiał być potworny.
- Prawdopodobnie mamy teraz kolejny problem - zauważył Nachman. - Jeśli
pacjent nie żyje, nie możemy pozwolić, aby ktokolwiek badał jego ciało i
znalazł wszczepy. Musimy go jak najszybciej odszukać.
Zadzwonił telefon. Mitchell odebrał i słuchał dłuższą chwilę, kilkakrotnie
powtarzając słowo "dobrze". W końcu odwrócił się do Nachmana, unosząc w górę
kciuk.
- Miał pan dobry pomysł, żeby obstawić lotnisko - oznajmił. - Burkett mówi, że
jego ludzie zauważyli tam Schonberga z naszym pacjentem. Sanitariusze właśnie
pakujÄ… ich do ambulansu.
- A co się stało, jeśli byli już w karetce, kiedy wysłaliśmy impuls? -
zaniepokoił się neurochirurg.
- Skutki mogły być nieobliczalne. Myślę, że powinniśmy przeszukać drogę na
lotnisko.
Nachman uniósł błagalnie ręce.
- Kiedy to się wreszcie skończy?
Adam nie miał wątpliwości, że ataki Alana były wywołane stymulacją na
odległość. %7ływił tylko nadzieję, że kiedy wystartują, lekarz znajdzie się poza
zasięgiem tych oddziaływań. Ale w tym celu musieli dostać się do samolotu.
Adam obawiał się, że obaj wyglądają teraz tak kiepsko, iż urzędnicy Delty nie
zechcą ich wpuścić na pokład. Do odlotu pozostało już tylko pięć minut.
Szybko obmył twarz, a potem usiłował jakoś wytrzeć spryskane krwią ręce Alana.
Co gorsza - Jackson miał na głowie łyse placki w miejscach, gdzie wyrwał sobie
kępki włosów. Adam starał się je zaczesać, ale z marnym skutkiem. Nic więcej
nie mógł zrobić. Posadził Alana na wózku inwalidzkim i już miał wyjść, kiedy
dostrzegł na podłodze pełną strzykawkę. Postanowił wziąć ją ze sobą na
wypadek, gdyby lekarz jeszcze raz dostał ataku.
Kiedy zbliżyli się do wyjścia, zauważył, że na pokład samolotu wchodzą już
ostatni pasażerowie.
- Chwileczkę! - zawołał. Dwóch urzędników Delty spojrzało na nich ze
zdziwieniem.
- Czy to panowie rozbili się na żaglówce? - spytał jeden z nich.
- Tak - odparł Adam, wręczając mu bilety.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]