[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ze słowami.
Biegający wolno za ogrodzeniem koń cały czas towarzyszył im po drugiej stronie płotu i
zaczepiał ogiera. Ten był oczywiście wściekły, więc kiedy dotarli do końca ogrodzenia,
Lemon był spocony i wykończony.
Ogier próbował nawet zawrócić, ale Lemon zdecydowanie prowadził go w kierunku
baraku.
Dopiero kiedy wjechali za wzgórze i konie zza ogrodzenia zniknęły im z oczu, ogier
trochę się uspokoił. Lemon miał ochotę udusić go gołymi rękami.
Oczywiście to, \e martwy koń nie byłby do niczego przydatny i Lemon musiałby pokonać
taki szmat drogi piechotą, tak\e nie było bez znaczenia. Kilkukilometrowy spacer w
kowbojskich butach zniechęciłby ka\dego do myśli o zemście nawet na najdzikszym koniu.
Za barakiem był wiatrak i staw. Tu\ obok bocznica kolejowa z pochylnią i obory,
rozstawione jednak tak przemyślnie, \e nikt nie mógł dostać się tam niepostrze\enie.
Za barakiem była stajnia i, w odpowiedniej odległości od stawu, sławojka.
 Popływajmy  zaproponował Lemon, zdejmując siodło z ogiera.  Ten staw jest równie
dobry jak ten przy domu.
Renata spojrzała na mulisty brzeg i nie okazała szczególnego entuzjazmu. Powoli jednak
rozsiodłała swego wałacha.
 Musimy wymoczyć w zimnej wodzie nasze ciała po szaleństwach minionej nocy  rzekł
Lemon, wieszając siodło na płocie.
Renata rozwiesiła obok końskie derki, by wyschły i wywietrzyły się.
 Moje ciało nie potrzebuje ochłody  powiedziała.
 Typowa egoistka.
Lemon a\ pokręcił głową z niedowierzaniem. Wziął siodło Renaty i te\ powiesił je na
płocie.
Chwycili konie za uzdy i zaprowadzili do niewielkiej, ocienionej drzewami zagrody.
Lemon przyniósł zwierzętom porcję świe\ego siana i napełnił wodą koryto.
Kiedy skończył, wsunął ręce do kieszeni d\insów i spojrzał na Renatę.
 Zdejmij ubranie i pozwól mi ocenić, czy potrzebuje ochłody  powiedział.
 Mam... się... rozebrać w biały dzień?
 Tak.
 To trochę nierozwa\ne robić coś takiego, kiedy w pobli\u nie ma nikogo.
Lemon był co najmniej zdziwiony.
 Potrzebna ci publiczność?
 Rozbieranie wydaje mi się dość ryzykowne. Zauwa\yłam, \e nagie kobiety bardzo na
ciebie działają. Ubrane zresztą te\.
Lemon, jak zwykle, był bardzo przekonujący.
 Mam tu pewne zabezpieczenie  rzekł.  Tym razem nie jest zwyczajne. Zielone.
 Zielone  powtórzyła Renata, z trudem powstrzymując śmiech.  Słyszałam, \e
produkujÄ… tak\e gumy w kropki.
Lemon skinął głową.
 I w paski, \eby wielcy faceci wydawali siÄ™ mniejsi.
 Fiuuu  gwizdnęła z podziwem.
 MÄ™\czyzni te\ bywajÄ… subtelni.
 Tak? Kiedy?
 Kiedy jest to konieczne  odparł z przekonaniem.
 Zielone prezerwatywy nie są szczególnie subtelne  zauwa\yła.
 Wiesz, innych akurat nie było. Wypróbujemy je i wyślemy firmie naszą opinię.
Napiszemy, czy taki kolor bardziej podnieca, czy nie. Zrobimy to anonimowo. Nie musimy
podawać naszych nazwisk.
 No, mo\e jeśli zamknę oczy  powiedziała po chwili namysłu Renata.
 Ja będę miał otwarte. Poprzednio za ka\dym razem atakowałaś mnie tak szybko, \e nie
miałem okazji sprawdzić, czy jesteś odpowiednio zbudowana. I czy naprawdę jesteś z tej
planety. Wiesz, \e mam pewne podejrzenia?
 Nie.
Renata wzruszyła ramionami i czekała na wyjaśnienie.
 Pamiętasz, \e po naszej nocnej kąpieli w stawie zapytałem, z jakiej pochodzisz planety?
 Powiedziałam ci, \e z Ziemi. Lemon przecząco pokręcił głową.
 Ale mo\e chciałaś mnie nabrać, przekonać, \e jesteś zwyczajnym człowiekiem, a nie
istotÄ… z innej planety.
 Pewnie. To była pierwsza lekcja.
 No, właśnie! Wiedziałem! Poka\ mi, jak wy się tam, skąd pochodzisz, całujecie.
Wyciągnęła ku niemu ręce.
Oboje byli spoceni i przesiąknięci końskim zapachem. Nawet tego nie zauwa\yli. Weszli
do stajni, rozbierając się po drodze. Le\ące na ziemi części ich garderoby znaczyły drogę,
jakÄ… przebyli.
Renata nawet nie zwróciła uwagi, \e na sianie nie ma \adnego przykrycia. W ostatniej
chwili Lemon wsunÄ…Å‚ pod niÄ… swÄ… koszulÄ™.
 Ale\ z ciebie zwierzątko  rzekł z uśmiechem.
 Znowu jestem pod spodem  zauwa\yła.
 Tak. Byłaś szybsza i oczywiście zajęłaś najlepsze miejsce.
Renata szeroko otworzyła oczy.
 Wolisz być pod spodem?
 A jak myślisz? Cały czas o to walczę, \ebyś pozwoliła mi le\eć pod sobą.
Renata zaczęła wić się i kręcić.
 O co chodzi?  spytał Lemon. Był zaniepokojony. Wypuścił ją nawet z objęć.  Nic ci
nie jest?
 Zgadzam się. Mogę le\eć na tobie  uśmiechnęła się przebiegle.
 Ratujcie mnie  szepnął.  Ratujcie mnie przed tą nienasyconą, dziką kobietą. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl