[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wstać z samego rana?
- To pierwsze. - Westchnęła. - Nienawidzę wcześnie wstawać.
- Ja też i dlatego jedziemy dzisiaj.
Jared zawiózł Maggie do domu, zrobił sobie drinka i czekał w salonie,
aż dziewczyna się spakuje. Pojawiła się po paru minutach, ubrana w dżinsy i
bawełnianą bluzkę. Na szyi zawiązała sobie kolorową apaszkę.
- Tak szybko? - zdumiał się głośno.
- Szsz - przyłożyła palec do ust. - Joan już śpi. Nie chcę jej budzić.
- Przepraszam - zniżył głos. - Zostawiłaś jej jakąś wiadomość?
- Tak, na lustrze w Å‚azience.
- Więc chodzmy.
Zanim wsiedli do samochodu, Jared otoczył Maggie ramieniem.
- Spakowałaś się naprawdę szybko. Jestem pod wrażeniem.
- I powinieneś- odparła zarozumiale.
- Co za skromność - dodał, gdy zajmowali miejsca na swoich fotelach.
Dwie godziny pózniej Maggie spacerowała niecierpliwie po holu,
podczas gdy Jared próbował wyjaśnić powstałe nieporozumienie.
- Nie powiedziałem: jeden pokój z podwójnym łóżkiem, ale dwa
osobne pokoje.
- Przykro mi - odpowiedział recepcjonista - ale został tylko ten jeden.
156
RS
Maggie przysłuchiwała się rozmowie. Zastanawiała się, czy to
rzeczywiście przypadek, czy też ukartowana przez Jareda sytuacja. Podeszła
bliżej i odezwała się:
- Więc zatrzymamy się w innym hotelu.
- Jesteśmy jedynym hotelem w promieniu kilku mil, proszę pani -
powiedział recepcjonista. - W najbliższym miasteczku, o godzinę drogi stąd,
odbędzie się jutro jakaś duża impreza. Tamtejszy motel jest cały
zarezerwowany.
- W takim razie wracam. - Maggie przybrała zrezygnowany wyraz
twarzy.
Jared wziÄ…Å‚ jÄ… na stronÄ™.
- Bądz rozsądna. Jest zbyt pózno i jesteśmy zbyt zmęczeni, aby teraz
wracać. To może być niebezpieczne.
- Więc wezmę taksówkę.
- Dlaczego jesteś taka uparta? Ty będziesz spała po jednej stronie
łóżka, a ja po drugiej.
- Tak jak zaplanowałeś - stwierdziła z jadem w głosie.
- Co? - Zmrużył oczy z niedowierzaniem. - Co powiedziałaś?
- To, co słyszałeś.
- Naprawdę sądzisz, że wywołałem to całe zamieszanie, aby pójść z
tobą do łóżka? - dopytywał się wściekłym tonem.
- A nie?
Nie udzielił jej odpowiedzi, ale podszedł do recepcjonisty i oznajmił
mu:
- Ta pani wezmie ten pokój. Podeszła do niego zaskoczona.
157
RS
- Jak to? - wyrwało jej się z ust. Jared obrzucił ją gniewnym
spojrzeniem.
- Zwietnie - skwitowała nonszalancko jego propozycję. Wzięła klucze
od recepcjonisty, podniosła podróżną torbę i skierowała się ku windzie.
Użyła całej swojej woli, aby nie obrócić się i nie spojrzeć na Jareda.
Pokój był duży i wygodny. Rozebrawszy się, Maggie odrzuciła kołdrę
z łóżka i położyła się. Nie mogła jednak zasnąć. Myślami wracała wciąż do
Jareda, którego czekała ciężka noc w samochodzie. Gdzieś w oddali rozległ
się grzmot. Usłyszawszy go, Maggie wyskoczyła z łóżka i stanęła przy
oknie. Wpatrując się w ciemność za szybą, próbowała znalezć jakieś
rozwiązanie. Nie miała pewności, czy Jared nie zaplanował całej sytuacji,
ale z drugiej strony współczuła mu. Nagle przyszła jej do głowy pewna
myśl. Nie zastanawiając się dłużej, narzuciła coś na siebie i wezwała
obsługę hotelową.
Trzydzieści minut pózniej biegła przez parking w strumieniach
ulewnego deszczu. Kiedy dotarła do samochodu Jareda, zastukała w okno.
Sierżant otworzył natychmiast drzwi i wpuścił ją do środka.
- Obudziłam cię? - spytała, próbując wycisnąć wodę z przemokniętych
włosów.
- Jak, do diabła, miałem zasnąć przy tym dudnieniu o dach wozu?
- To całkiem miły i kojący dzwięk.
- Czy wyszłaś tylko po to, aby mi to powiedzieć? Jeżeli tak, to już idz
z powrotem.
Skrzyżował ramiona na piersiach, odchylił się do tyłu i zamknął oczy.
- Przyszłam, aby zaproponować ci kompromis. Jared wyprostował się
natychmiast.
158
RS
- To znaczy?
- Zajmiemy pokój na spółkę.
- Co takiego? Co to za kompromis?
- A właśnie że jest - uśmiechnęła się tajemniczo. - Pozmieniałam go
trochÄ™.
Wyciągnął rękę po torbę, ale cofnął ją zaraz.
- Nie, nie mam zamiaru spać w wannie.
- Nie czeka cię nic tak drastycznego - zapewniła, a widząc, że
mężczyzna się waha, dodała po chwili: - Gwarantuję, że będzie znacznie
lepiej niż tu, w tym zimnym samochodzie.
- Do diabła, nie mam nic do stracenia - westchnął.
- No właśnie. Więc chodzmy.
Do motelu przybiegli cali mokrzy. Recepcjonista wręczył im ręczniki.
- Jakim cudem ma pan je dla nas pod ręką? - zdziwił się Jared.
- Widziałem, jak pani wybiegła, i domyśliłem się, że doszliście do
porozumienia.
- Raczej uczymy się trudnej sztuki kompromisu - odezwała się
Maggie.
Jared spojrzał na nią z ukosa.
- Teraz to już naprawdę rozbudziłaś moją ciekawość.
- Więc chodz na górę, a zaspokoisz ją.
Sierżant oddał ręcznik recepcjoniście i podążył za Maggie. Kiedy
otworzyła drzwi, jego oczy rozszerzyły się ze zdumienia. Koc rozwieszony
na linie rozdzielał dwa materace leżące obok siebie na podłodze. Na obu z
nich rozłożone były prześcieradła i koce.
- Mury Jerycha, można powiedzieć - oświadczyła dziewczyna.
159
RS
- Ty chyba żartujesz. - Dobiegł ją pełen niedowierzania głos Jareda.
- Wręcz przeciwnie. Zachowuję się jak najbardziej serio. Sierżant
podszedł bliżej i rozejrzał się po pokoju.
- Przynajmniej resztę zostawiłaś w nienaruszonym stanie -stwierdził z
ulgÄ….
- Jasne, a czego się spodziewałeś?
- Bóg jeden wie.
- Ja śpię od strony łazienki - oznajmiła. - Jeżeli będziesz chciał z niej
korzystać, musisz zapukać.
- W co? W koc?
- Oczywiście. Zrobisz to w ten sposób.
Maggie udała, że puka, wymawiając przy tym  puk, puk".
- Oszalałaś - rzucił krótko.
- Jesteś po prostu zazdrosny, że sam na to nie wpadłeś. Jeszcze raz
sprawdziła koc i położyła się na swoim materacu.
- Pamiętaj o zasadach - przypomniała mu.
- Jak, do licha, mam o nich zapomnieć? Uśmiechnęła się do siebie,
próbując wyobrazić sobie wyraz jego twarzy.
- Dobranoc! - zawołała.
Z drugiej strony koca dobiegło ją ciche przekleństwo i jakieś grozne
pomruki. Wreszcie Jared ułożył się do snu i w pokoju zaległa cisza.
Maggie wpatrywała się w ciemność, czując, jak samozadowolenie
powoli ją opuszcza. Leżała oddzielona od ukochanego mężczyzny, choć
bardzo pragnęła być przy nim.
160
RS
Następnego ranka obudziła się na dzwięk pukania udawanego przez
Jareda. Upewniwszy się, że kołdra zakrywa ją po uszy, zawołała niezbyt
przytomnie:
- Wejdz, proszÄ™!
Wyłonił się zza koca ubrany w dżinsy i bawełnianą koszulkę,
trzymając w ręku naczynie z lodem. Położył je na nocnym stoliku i
oświadczył:
- Zniadanie z szampanem.
- O raju! - roześmiała się zachwycona.
- Zaczekaj tutaj.
- Przecież nigdzie nie idę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl