[ Pobierz całość w formacie PDF ]

właśnie pytałem, czy nie wydarzyło się nic godnego uwagi.
Podnosząc rękę tak, jakby nagle sobie coś przypomniała,
wykrzyknęła:
 Ależ tak! Nie dalej jak dzisiaj ktoś zadzwonił, poprosił mnie do
telefonu, a kiedy podeszłam, odłożył słuchawkę. To dość dziwne,
prawda?  I obróciwszy się do Jeremy ego, dodała:  No
oczywiście. Wiesz, ten gość, który tu kiedyś przyszedł i chciał kupić
biurko& Podejrzany typ w kraciastym garniturze.
Inspektor natychmiast podszedł do biurka.
 To tutaj?
 Tak. Powiedziałam mu, że ten mebel nie jest naszą własnością,
ale chyba mi nie uwierzył. Oferował wysoką cenę, znacznie
wykraczającą ponad rzeczywistą wartość.
 Bardzo interesujące  zauważył inspektor.  W takich starych
biurkach często bywają sekretne szufladki.
 Owszem, w tym także jest. Ale nie znalezliśmy tam niczego
ciekawego. Tylko jakieÅ› stare autografy.
 Stare autografy mogą być wiele warte  zaciekawił się
inspektor.  Czyje były?
 Zapewniam pana, inspektorze  wtrącił sir Rowland  że te nie
należały do rzadkich i były warte najwyżej parę funtów.
Drzwi do hallu otworzyły się i wszedł konstabl, niosąc cienką
książeczkę i parę rękawiczek.
 Tak, Jones? Co to takiego?  spytał go inspektor.
 Zbadałem samochód, szefie. Na fotelu kierowcy leżały tylko te
rękawiczki, ale w bocznej kieszeni znalazłem dowód rejestracyjny.
Kiedy wręczał książeczkę inspektorowi, Klarysa wymieniła
uśmiech z Jeremym. Oboje zauważyli silny walijski akcent konstabla.
Inspektor zajrzał do środka.
 Oliver Costello, Morgan Mansion dwadzieścia siedem, Londyn
SW3  odczytał głośno, po czym spytał szorstko Klarysę:  Czy był
tu dziś człowiek o takim nazwisku?
ROZDZIAA XI
Pytanie inspektora sprawiło, że czwórka przyjaciół zaczęła
wymieniać spłoszone spojrzenia. Sir Rowland i Klarysa robili
wrażenie, jakby chcieli podjąć próbę odpowiedzi, ale pani domu
zdecydowała się pierwsza.
 Owszem, był, około& Zaraz, niech pomyślę& tak, około wpół
do siódmej.
 Czy to państwa przyjaciel?
 Nie, nie nazwałabym go przyjacielem. Spotkaliśmy się zaledwie
kilka razy.  Specjalnie przybrała zakłopotaną minę i dodała z
wahaniem:  To trochę dziwne, naprawdę&  Tu rzuciła sir
Rowlandowi błagalne spojrzenie, jakby przekazując mu piłkę.
Stary dżentelmen natychmiast spełnił ową niemą prośbę.
 Może lepiej ja sam wyjaśnię sytuację.
 Bardzo pana proszę  zgodził się inspektor.
 No cóż& Rzecz dotyczy pierwszej żony pana Hailsham Brown.
Rozwiódł się z nią ponad rok temu, ona zaś niedawno poślubiła pana
Olivera Costello.
 Rozumiem. I pan Costello przyjechał tu dzisiaj. Dlaczego? 
Inspektor zwrócił się do Klarysy.  Czy był umówiony?
 Och, nie. Prawdę rzekłszy, kiedy Miranda rozwiodła się z moim
mężem, zabrała z sobą kilka rzeczy, które do niej nie należały. Oliver
Costello przypadkiem bawił w tej okolicy i wpadł do nas, żeby je
zwrócić.
 A co to za rzeczy?
Na to pytanie Klarysa miała gotową odpowiedz.
 Nic specjalnie ważnego  odparła z uśmiechem. Ze stolika przy
sofie wzięła małą srebrną papierośnicę i podała ją inspektorowi. 
Oto jedna z nich. Należała do matki mego męża, więc ma dla niego
wartość sentymentalną.
Inspektor popatrzył na Klarysę z namysłem, zanim zadał następne
pytanie.
 Jak długo pan Costello tu pozostał?
 Och, bardzo krótko, może z dziesięć minut  powiedziała,
odkładając papierośnicę.  Mówił, że się śpieszy.
 I rozmowa przebiegała w przyjacielskim nastroju?
 O tak, uznałam, że to miło z jego strony.
 A czy wspominał, dokąd zamierza się udać?
 Nie. Wyszedł tymi drzwiami.  Wskazała na drzwi do ogrodu.
 Była tu wówczas panna Peake, nasza ogrodniczka i ofiarowała się,
że wskaże mu drogę.
 Ogrodniczka& Czy mieszka tu na stałe?
 Tak, w domku na terenie posiadłości.
 Chyba powinienem zamienić z nią słówko. Jones, przyprowadz
tu tÄ™ kobietÄ™.
 Jest połączenie telefoniczne, może po nią zadzwonię? 
zaproponowała Klarysa.
 Jeśli pani taka uprzejma.
 Nie ma o czym mówić.
Podeszła do telefonu, a inspektor nakazał konstablowi gestem, by
ten pozostał na miejscu.
 Chyba jeszcze nie śpi  mówiła Klarysa, przyciskając guzik w
aparacie. Posłała przy tym inspektorowi zniewalający uśmiech, co
tylko wprawiło go w zakłopotanie.
Jeremy uśmiechnął się do siebie i sięgnął po następną kanapkę.
 Halo? Panna Peake? Tu Klarysa Hailsham Brown. Czy
zechciałaby pani przyjść do nas na chwilę? Wydarzyło się coś
ważnego i& Tak, oczywiście, że tak. Dziękuję.
Klarysa odłożyła słuchawkę i zwróciła się do inspektora.
 Panna Peake właśnie myła głowę, ale ubierze się i zaraz tu
przyjdzie.
 Dziękuję. Może mimo wszystko ten Costello powiedział jej,
dokÄ…d idzie.
 Tak, to możliwe.
 Bo wciąż zadaję sobie pytanie  inspektor nie mówił teraz do
nikogo konkretnego  dlaczego ten samochód wciąż tam stoi i gdzie
jest jego właściciel?
Klarysa bezwiednie zerknęła na regał. Potem stanęła przy oknie w
oczekiwaniu na pannę Peake. Jeremy, który zauważył to spojrzenie,
siedział, wygodnie oparty, z niewinną miną. Tymczasem inspektor
rozwijał swą myśl:
 Najwyrazniej to panna Peake widziała go ostatnia. Wyszedł,
powiada pani, przez te drzwi& Czy zamknÄ…Å‚ je za sobÄ…?
 Nie  odparła Klarysa, stojąc do niego tyłem.
 Aha.
Jakaś nutka w jego głosie kazała jej się odwrócić.
 To znaczy& tak mi się wydaje  dodała z wahaniem.
 Czyli mógł wrócić tą samą drogą  zauważył inspektor. Wziął
głęboki oddech i oświadczył z mocą:  Za pani pozwoleniem,
chciałbym jednak przeszukać dom.
 Oczywiście, bardzo proszę  odparła z życzliwym uśmiechem.
 No cóż, ten pokój już pan widział. Nikt tu nie mógł się ukryć.  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl