[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kwiaty, czuła się zaskoczona i odrobinę wytrącona z równowagi.
Dlaczego upiera się, żeby zachować anonimowość? Wydało jej się to
zupełnie niepodobne do Scotta. A może musi jeszcze wiele o nim się
nauczyć?
Wiedziała, że nie zobaczą się wieczorem, postanowiła więc
zadzwonić do niego do kancelarii. Miała nadzieję, że go zastanie.
- Cześć, piękna. Właśnie miałem wychodzić do sądu. Na sam
dzwięk jego głosu poczuła w całym ciele przyjemne ciepło.
- W takim razie nie będę cię zatrzymywać. Chciałam ci tylko
podziękować.
- A co takiego zrobiłem?
Pewna, że jak zwykle trzymają się go żarty, odparła:
- Znów przysłałeś mi róże.
- Ja? Pierwsze słyszę. Zciągnęła brwi.
182
RS
- Nie ty?
- Szkoda, że o tym nie pomyślałem, ale to na pewno nie ja.
Ostatni raz dałem ci kwiaty wtedy, gdy jedliśmy u mnie pizzę, ale
chyba nie o to ci chodzi?
Spojrzała niepewnie na wiązankę na stole.
- A te inne?
- Które inne? - zapytał zdezorientowany. - Dałem ci jeszcze
jeden bukiet.
-I nie przysyłałeś mi żadnych kwiatów do pracy?
Zastanawiała się przez moment.
- Nie, raczej nie. Znalazłoby się kilka osób, które za mną nie
przepadają, ale na ogół mam raczej dobre relacje ze studentami.
- Zastanów się nad tym. Może warto, żebyś popytała siostrę o
tego Gary'ego.
- Masz rację. Lepiej już idz, nie chcę, żebyś spóznił się przeze
mnie do sądu. Nie przejmuj się tym. Jestem pewna, że jest jakieś
sensowne wytłumaczenie.
- Mam nadzieję - odrzekł wyraznie zatroskany Scott.
183
RS
Rozdział 13
Kiedy wieczorem rozległ się dzwonek do drzwi, Lidia uznała, że
to Scott. Wprawdzie miał siedzieć do pózna na zebraniu, ale być może
sprawa kwiatów wytrąciła go z równowagi na tyle, że postanowił
wcześniej wrócić do domu.
Jeśli tak, to będzie musiała przeprowadzić z nim poważną
rozmowę. Powiedziała mu, że nie ma potrzeby robić z tego problemu.
Owszem, było to trochę dziwne, ale nie powinien z jej powodu
zaniedbywać obowiązków zawodowych. Przecież ustalili, że nie będą
nawzajem sobie przeszkadzać. Na tym opierał się ich związek.
Wyjrzawszy przez wizjer, zobaczyła na progu Gary'ego.
Działając pod wpływem impulsu, otworzyła drzwi.
- Co tu robisz? - powitała go niezbyt przyjaznie. Nieproszony
gość posłał jej spłoszony uśmiech.
- Mam dla ciebie prezent. - Wyciągnął dłoń z ozdobnie
opakowaną paczką. - To nowa książka. Autorstwa cenionego
naukowca w twojej dziedzinie. Z jego poglÄ…dami na pewno siÄ™
zgodzisz.
- To bardzo miło z twojej strony, ale niepotrzebnie się trudziłeś.
- Chciałbym ci wynagrodzić nieudany wieczór w księgarni.
Blokując sobą wejście, nie uczyniła najmniejszego gestu, aby
sięgnąć po podarunek.
- Nie zaprzątaj sobie tym głowy. Nie ma o czym mówić.
NaprawdÄ™.
184
RS
- Jest o czym. Gdyby nie to nieszczęsne spotkanie autorskie,
może byś się do mnie nie zniechęciła. Kto wie? Może nawet dałabyś
mi kolejną szansę. Gdybyśmy poznali się lepiej...
- Gary, to spotkanie nie miało z tym nic wspólnego. Nie wątpię,
że jesteś porządnym facetem, ale nic z tego nie będzie. Nie jestem...
- Larissa uważa - przerwał jej bezceremonialnie - że do siebie
pasujemy. Powiedziała mi to, zanim nas sobie przedstawiła. Jak tylko
cię zobaczyłem, wiedziałem, że ma rację. Twoja siostra to wspaniała
kobieta. Zawsze ją podziwiałem. Nawet zazdrościłem Charliemu, że
poznał ją pierwszy, ale potem, kiedy dowiedziałem się, że ma siostrę...
To już przechodzi wszelkie wyobrażenie, uznała Lidia. Facet
najwyrazniej ma problemy z samym sobÄ….
- To ty przysyłałeś mi kwiaty? - zapytała, choć domyśliła się, jak
zabrzmi odpowiedz.
Natychmiast się rozpogodził.
- Tak. Wiedziałaś, że to ode mnie, prawda? Larissa wspominała,
że uwielbiasz róże. Podobały ci się?
- Przykro mi, jeśli będę nieprzyjemna, ale nie dajesz mi wyboru,
Gary. Stawiam sprawę jasno: nie życzę sobie, żebyś kupował mi
kwiaty, dzwonił albo nachodził mnie w domu. To nie ma sensu. Nie
zamierzam się z tobą umawiać. Pora, żebyś przyjął do wiadomości, że
nie jestem tobÄ… zainteresowana.
Do tej pory wydawał jej się całkowicie nieszkodliwy. Zapewne
dała się zwieść jego chorobliwej nieśmiałości i łagodnemu
wyglądowi. Pozwoliła, by uśpiły jej czujność, a teraz zaczynała tego
żałować.
185
RS
Gary naparł mocno na drzwi i wpychając Lidię do środka, siłą
wdarł się do mieszkania. Pierwszy raz, odkąd usłyszała dzwonek,
poczuła obezwładniający niepokój. Ruszyła zdecydowanie do drzwi,
ale Gary zablokował jej sobą przejście.
- Gdybyś tylko zechciała mnie wysłuchać - zaczął błagalnym
tonem - pojęłabyś, że zle mnie oceniłaś. Nie dałaś nam szansy.
Postanowiła potraktować go jak krnąbrnego studenta. Zdarzało
jej się odpierać ataki niezadowolonych kursantów podczas sesji, kiedy
odmawiała zaliczenia tym, którzy nie poddawali się rygorowi pracy w
trakcie semestru. W takich przypadkach należało stanowczo bronić
swojego stanowiska i nie okazywać niepewności.
- Nie pomagasz sobie takim zachowaniem, Gary - powiedziała
umyślnie belferskim tonem. - Proszę cię, żebyś wyszedł.
Jednak jej grozna mina nie zrobiła na nim wrażenia.
- Nie wyjdę, dopóki mnie nie wysłuchasz.
- Mam zadzwonić po policję, żebyś zechciał opuścić moje
mieszkanie?
Zaczerwienił się gwałtownie. Wyglądał na jeszcze bardziej
wzburzonego niż przedtem.
- Wolałbym, żebyś tego nie robiła.
Może zle do tego podchodzę, pomyślała Lidia. W końcu Gary to
nie rozwścieczony student, tylko odrzucony wielbiciel. Być może
zareaguje lepiej, jeśli okażę mu odrobinę sympatii i współczucia.
- Zrozum, to nic osobistego - zaczęła, próbując się uśmiechnąć. -
Jesteś bardzo miły. Lubię cię, ale jestem już z kimś związana.
- Z tym adwokatem? Skinęła głową.
186
RS
- Tak. Ze Scottem Pearsonem. Poznałeś go na przyjęciu u
Charliego i Larissy. Jest dla mnie kimś bardzo ważnym. Spodziewam
się go lada chwila, więc...
- On cię skrzywdzi. Tak uważa Larissa.
- Może kiedyś tak mówiła. Nie znała go dobrze, gdy ci mnie
przedstawiła. Myślała, że nadal jestem wolna i będę chciała umawiać
się z innymi. Teraz już wie, że Scott i ja jesteśmy razem. Polubiła go.
Sprzedała mu nawet jeden ze swoich obrazów.
- Nie podoba mi się ten facet - obstawał przy swoim Gary. -
Takim jak on nie można ufać. Biorą, co chcą, a potem idą dalej, nie
oglÄ…dajÄ…c siÄ™ za siebie.
- Nic o nim nie wiesz. Scott nie jest taki.
- Podobasz mu się, bo jesteś piękna, a tobie potrzebny jest ktoś,
kto doceni także twój intelekt i wnętrze...
Skąd mu to przyszło do głowy? Nie należała do kobiet, za
którymi mężczyzni uganiają się z powodu oszałamiającego wyglądu.
Zrobił krok w jej stronę.
- On nie jest ciebie wart. Powinnaś posłuchać siostry Zaufaj mi,
wiem, co mówię.
- Obawiam się, że nie wiesz. Poza tym sama decyduję, z kim
chcę być i kto jest mnie wart.
- Próbujemy tylko cię chronić. Nie chcemy, żeby cię zranił.
- Dziękuję za troskę - skłamała, zmierzając w stronę telefonu -
ale poradzÄ™ sobie sama.
- Doskonale rozumiem, co cię w nim pociąga - kontynuował
niezrażony. - Takich jak on zawsze otacza wianuszek kobiet
187
RS
oczarowanych przystojnym wyglądem, urokiem osobistym i czułymi
słówkami. Zastanawiałaś się kiedyś, ile czasu zajęło mu zdobycie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl