[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Zatrzymaj ją - odezwał się Toby chłodno. - Mam
zbyt wiele szacunku dla moich służących, by narażać
ich na kontakt z czymÅ›, czego dotknÄ…Å‚eÅ›!
- Teraz - powiedział Marcus przez zaciśnięte zęby
-teraz, Winterbourne, mam ci coÅ› do powiedzenia.
Prawy sierpowy, który wymierzył prosto w nos,
sprawił, że baronet zachwiał się. Zaraz potem dosięgną!
go równie mocny hak, po którym głowa poleciała mu
do tyłu, zatoczył się i uderzył o drzewo. Marcus ruszył
za nim, ale sir Blaise osunął się z jękiem na ziemię.
- Dobry Boże! Co, u licha, Rutherford zrobiÅ‚ Win­
terbourne'owi? - PeÅ‚en zaskoczenia kobiecy gÅ‚os osa­
dził Marca w miejscu.
Chłodno, niespiesznie odwrócił głowę. Lady Jersey
i jej mąż wpatrywali się w nich z niezdrową ciekawością.
- Doprawdy, Marc! Uważasz, że to stosowne miej­
sce na spór z Winterbourne'em? - Lady Jersey sprawia­
ła wrażenie szczerze zasmuconej tą niestosowną sceną.
- Dobry wieczór, Sally - uprzejmie skłonił się
Marc. - Może rzeczywiście nie jest to miejsce, które
sam bym wybrał, ale skoro Winterbourne uznał je za
stosowne do gwaÅ‚tu, chyba zostaÅ‚em, jakby to powie­
dzieć, zmuszony.
- Co takiego? - Sally Jersey natychmiast przeniosła
wzrok na Meg, wciąż podtrzymywaną przez Jacka. -
Dobry Boże, Meg, nic ci nie jest? - Przerażona i pełna-
współczucia, pospieszyła do niej.
Hrabia Jersey powiedział w zamyśleniu:
- Przepraszam, że ci przerwaliśmy, Rutherford. Jeśli
się zmęczysz, daj mi znać. Z przyjemnością cię zastąpię.
Jego żona natychmiast przestaÅ‚a pocieszać Meg i od­
wróciła się gwałtownie.
- Och, na litość boską! Co będzie, jeśli pojawi się tu
ktoś jeszcze? Tylko tego brakował, by to się rozniosło.
Nie chodzi o to, że ktokolwiek Meg potępi, ale jeśli ta
sprawa wyjdzie na jaw... to będzie nie do zniesienia dla
tej biednej dziewczyny! - RzuciÅ‚a peÅ‚ne pogardy spoj­
rzenie na Winterbourne'a i przemówiÅ‚a gÅ‚osem, w któ­
rym dzwięczał nieskrywany wstręt: - Możecie być
pewni, że jeśli kiedykolwiek spróbuje pojawić się w Al-
macku, zostanie wyrzucony. Zaufajcie mi. I doÅ‚ożę sta­
rań, by nigdzie go nie przyjmowano. - Jej oczy zalśniły
jadowicie. - Nie będę musiała mówić dlaczego. Nikt
mnie nie będzie pytał.
Nie było osoby, która wątpiłaby w jej słowa, a już
najmniej Winterbourne. SÅ‚owo hrabiny Jersey byÅ‚o pra­
wem. JeÅ›li zarzÄ…dzi, że Winterbourne ma nie być przyj­
mowany, będzie skończony towarzysko.
- Ja zajmę się klubami - zaoferował się lord Jersey,
przypieczętowując klęskę sir Błaise'a.  Ty lepiej trzy-
maj siÄ™ od tego z daleka, Marc. KtoÅ› mógÅ‚by dowie­
dzieć się prawdy. Zostaw to Sally i mnie. - Podał ramię
żonie. - Chodzmy, kochanie, zanim nabiorę ochoty na
to, by pomóc Marcowi w zamordowaniu tego śmiecia.
Dobranoc wszystkim.
Marcus z obrzydzeniem cofnÄ…Å‚ siÄ™ o krok, rezygnu­
jÄ…c z posÅ‚ania Toby'ego po bicz. Sally miaÅ‚a racjÄ™. Gdy­
by ktoś jeszcze się tu zjawił.
- Marc? Czy moglibyśmy... pojechać do domu?
OdwróciÅ‚ siÄ™ i spojrzaÅ‚ na Meg. Wciąż staÅ‚a przy Ja­
cku, ale jej oczy mówiły wyraznie, że pragnie jego.
Spojrzał przeciągle na Winterbourne'a. Chyba nie było
wielkiego sensu posyłać po bat. Po tym, co zrobiła mu
Meg, nawet by nie poczuł.
Podszedł do żony i wziął ją w objęcia.
- O Boże, Meg! Czy ty kiedykolwiek postąpisz tak,
jak się tego od ciebie oczekuje? - Głos miał ochrypły
z namiętności. - Spodziewałem się nowoczesnej żony,
która będzie zostawiała mnóstwo pieniędzy u krawco-
wych, a jedyny naprawdÄ™ duży rachunek jest z ksiÄ™gar­
ni Hatcharda. MyÅ›laÅ‚em, że chcÄ™ małżeÅ„stwa z rozsÄ…d­
ku, a tymczasem zakochałem się w tobie. Teraz biegnę,
żeby ciÄ™ ratować, i co widzÄ™? ZdążyÅ‚aÅ› uratować siÄ™ sa­
ma. - Objął ją z całej siły.
- Masz coÅ› przeciwko temu? - PrzytuliÅ‚a siÄ™ do nie­
go. W jego ramionach nic jej nie groziło.
Marcus ni to jÄ™knÄ…Å‚, ni to siÄ™ rozeÅ›miaÅ‚. Mieć coÅ› prze­
ciwko temu? Jak mógł mieć coś przeciwko temu, że jego
życie wywróciło się do góry nogami, a serce na drugą
stronę? Dopóki nie spotkał Meg, nie żył naprawdę!
- Ani trochÄ™, kochanie - przysiÄ…gÅ‚ uroczyÅ›cie i zÅ‚o­
żyÅ‚ pocaÅ‚unek na jej wÅ‚osach. - Chociaż wkrótce bÄ™­
dziesz musiała zamówić trochę nowych rzeczy. Może
w ten sposób spełnisz choć jedno z moich oczekiwań.
- Przecież mam mnóstwo ubrań.
- Czyżby? - Czułe przejechał dłońmi po jej wciąż
płaskim brzuchu. - Nie starczą ci na długo, - Pocałował
ją w usta, gniotąc je bezlitośnie, z wielką ulgą.
Jack i Toby odwrócili siÄ™ taktownie. Oko tego ostat­
niego padło na Winterbourne'a, wciąż zgiętego wpół,
jęczącego pod drzewem, nieświadomego niczego poza
poturbowanym ciałem.
PrychnÄ…Å‚ z pogardÄ….
- Zmierdzący tchórz! Nawet nie próbował się bronić!
- Po tym, co Meg mu zrobiła? - Jack był wyraznie
rozbawiony.
Sir Toby poruszył się z zażenowaniem.
- Tak, rzeczywiÅ›cie. Wiesz, nigdy nie sÄ…dziÅ‚em, że po­
wiem coś takiego - ale ten łajdak zasłużył sobie na to!
EPILOG
Siedem miesięcy pózniej Marcus Langley hrabia
Rutherford stał przy łóżku i wpatrywał się z zachwytem
w bladą, wyczerpaną żonę, która trzymała w ramionach
jego syna i spadkobiercę. Dziecko zakwiliło i zaczęło
łakomie ssać, a rodzice uśmiechnęli się do siebie.
Marcus przykląkł na jedno kolano przy łóżku.
- Najdroższa Meg, dobrze się czujesz? - Głos mu
drżał. Minione dziewięć godzin było najgorsze w jego
życiu. Zacisnął dłoń na jej dłoni, uniósł ją do warg
i czule pocałował.
- Nic jej nie jest, Marc - rozległ się uszczypliwy
głos tuż za nim. - Może się odsuniesz, bo ja i Agnes
chcemy jej pokazać, jak karmić dziecko.
Na myÅ›l o Meg karmiÄ…cej jego syna Marcusa ogar­
nęła fala bezgranicznej radości. Całkowicie ignorując
Dianę i szeroko uśmiechniętą Agnes Barlow, pochylił
siÄ™ i delikatnie pocaÅ‚owaÅ‚ żonÄ™. A potem pochyliÅ‚ siÄ™ je­
szcze bardziej i bardzo ostrożnie ucałował kędzierzawą
główkę przy jej piersi.
Do jego uszu doszedł cichy szept.
- Kocham ciÄ™, Marc.
Serce mu wezbraÅ‚o, kiedy staÅ‚ i patrzyÅ‚ na tych dwo­
je. Jego żona i syn. Jego rodzina. Teraz nie brakowało
mu niczego, a każdy nowy członek rodziny sprawi, że
jego satysfakcja bÄ™dzie jeszcze wiÄ™ksza. W miÅ‚oÅ›ci naj­
dziwniejsze jest to, że jeśli się jej bez reszty poddasz,
nie ma żadnych ograniczeń co do tego, ile możesz
dać... albo wziąć.
Kolejne książki z serii Harleąuin Romans Historyczny
ukażą się 19 grudnia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl