[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiedząc, że zostało mu zaledwie pół roku życia. W Liverpoolu powstał nowy zespół pod
nazwą The Beatles jako siła, którą miano utożsamiać z brytyjską muzyką, ale w Stanach
pewnie nikt jeszcze o nich nie słyszał. Bostońscy Red Sox, wciąż cztery lata przed tym, co
mieszkańcy Nowej Anglii nazwali  cudem sześćdziesiątego siódmego", ślimaczyli się w dole
tabeli. Wszystko to działo się w szerokim świecie, gdzie chodzili wolni ludzie.
Norton zobaczył się z nim pod koniec czerwca, a ich rozmowę powtórzył mi sam Andy
jakieś siedem lat pózniej.
 Jeżeli ma pan obawy, to bez powodu  powiedział ściszonym głosem do Nortona. 
Sądzi pan, że mógłbym zacząć mówić? Poderżnąłbym sobie gardło. Jestem równie obciążony
jak pan...
 Dosyć  przerwał mu Norton. Jego twarz była nieruchoma i zimna, jak płyta nagrobka.
Pochylił się w fotelu, aż tyłem głowy niemal dotykał napisu głoszącego DZIEC SDU
NADEJDZIE NIEBAWEM.
 Ale...
 Nigdy więcej nie mów mi o pieniądzach  rzekł Norton.  Ani w tym gabinecie, ani
nigdzie. Chyba że chcesz, aby ta biblioteka znów zmieniła się w magazyn farb. Rozumiesz?
 Próbowałem pana uspokoić, to wszystko.
 No cóż, kiedy taki skurwysyn jak ty będzie musiał mnie uspokajać, to pójdę na
emeryturę. Zgodziłem się na to spotkanie, ponieważ mam dość nagabywań i chcę z tym
skończyć. Jeżeli chcesz kupić ten most Brooklyński, Dufresne, to twoja sprawa  nie moja.
Słyszałbym takie zwariowane historie jak twoja dwa razy w tygodniu, gdybym nadstawiał
ucha. Każdy grzesznik w tym więzieniu chciałby wypłakać się na moim ramieniu. %7ływiłem
dla ciebie więcej szacunku. Teraz koniec z tym. Koniec. Rozumiemy się?
34
 Tak  rzekł Andy.  Wie pan, że wynajmę prawnika?
 A po cóż, na Boga Ojca?
 Sądzę, że zdołamy to jakoś poskładać  odparł Andy.  Oświadczenia moje i
Tommy'ego poparte dowodami w postaci dokumentów i zeznań pracowników klubu
golfowego powinny wystarczyć.
 Tommy Williams nie jest już pensjonariuszem tego zakładu.
 Co?
 Został przeniesiony.
 Przeniesiony dokÄ…d?
 Do Cashman.
Słysząc to, Andy zamilkł. Był inteligentny, a tylko kompletny głupiec nie wyczułby w tym
zmowy. Cashman było więzieniem o złagodzonym rygorze, daleko na północy, w okręgu
Aroo-stook. Więzniowie kopią tam ziemniaki, co jest ciężką pracą, ale są dobrze opłacani i
jeśli chcą, mogą uczestniczyć w zajęciach CVI, zupełnie przyzwoitym ośrodku kształcenia.
Co ważniejsze dla takiego faceta jak Tommy, faceta z młodą żoną i dzieckiem, w Cashman
dostaje się przepustki... a to oznacza możliwość życia jak normalny człowiek, przynajmniej w
weekendy. Możliwość złożenia modelu samolotu z dzieckiem, pokochania się z żoną,
wyjazdu na piknik.
Norton z pewnością pomachał tym przed nosem Tommy'ego, dodając: ani słowa więcej o
Elwoodzie Blatchu, ani teraz, ani nigdy. Inaczej skończysz, odsiadując w Thomaston z
naprawdę twardymi facetami i zamiast z żoną, będziesz kochać się z jakąś siostrą.
 Ale dlaczego?  zapytał Andy.  Dlaczego...?
 Oddałem ci przysługę  odparł chłodno Norton  i porozumiałem się z Rhode Island.
Rzeczywiście mieli tam pensjonariusza, który nazywał się Elwood Blatch. Uzyskał to, co
określają ZW  zwolnienie warunkowe, w ramach jednego z tych zwariowanych, liberalnych
programów zmierzających do wypuszczenia kryminalistów na ulice miast. Zniknął bez śladu.
 Tamtejszy dyrektor  zapytał Andy  pewnie jest pańskim przyjacielem?
Sam Norton obdarzył go uśmiechem zimnym jak łańcuszek od proboszczowego zegarka.
 Znamy się  przyznał.
 Dlaczego?  dociekał Andy.  Może mi pan wyjaśnić, dlaczego pan to zrobił?
Wiedział pan, że nic nie powiem o... niczym, co tu się dzieje. Wiedział pan. Zatem dlaczego?
 Ponieważ tacy jak ty budzą we mnie obrzydzenie  wycedził Norton.  Chcę mieć pana
tu, gdzie pan jest, panie Dufresne, i dopóki jestem dyrektorem Shawshank, zostanie pan tutaj.
Widzisz, myślałeś, że jesteś lepszy od innych. Ja zawsze potrafię wyczytać to z czyjejś
twarzy. Zobaczyłem to wypisane na twojej, kiedy pierwszy raz wszedłem do biblioteki.
Równie dobrze mógłbyś to mieć napisane dużymi literami na czole. Teraz tego nie widzę i
bardzo mi się to podoba. Nie chodzi tylko o to, że jesteś użytecznym narzędziem, nie myśl
sobie. Po prostu tacy jak ty muszą nauczyć się pokory. No, chodziłeś sobie po dziedzińcu jak
po salonie, do którego zaproszono cię na jedno z tych przyjęć, podczas których łajdacy
dobierają się do cudzych żon, a mężowie upijają się jak wieprze. Teraz już tak nie chodzisz.
Zobaczymy, czy znów zaczniesz. Przez następne lata będę cię obserwował z wielką
przyjemnością. A teraz wynoś się stąd.
 Dobra. Jednak od tej pory skończą się wszystkie dodatkowe usługi, Norton. Doradztwo
inwestycyjne, kanty, darmowe porady podatkowe. Koniec z tym. Idz do  H i R", żeby ci
powiedzieli, jak wypełnić formularz.
Dyrektor Norton poczerwieniał jak burak... a potem zbladł jak ściana.
 Za to wrócisz do karceru. Trzydzieści dni. Chleb i woda. Następna nagana. A siedząc
tam, przemyśl to sobie dobrze: jeśli coś się skończy, to biblioteka też. Osobiście zadbam o to,
żeby powróciła do stanu, w jakim była wcześniej, l uczynię twoje życie... bardzo ciężkim.
Bardzo trudnym. Będziesz miał odsiadkę najcięższą z możliwych. Na początek stracisz ten
35
jednoosobowy Hilton w bloku C i ten zbiór kamieni na parapecie, a także wszelką ochronę
strażników przed sodomitami. Stracisz... wszystko. Jasne?
Sądzę, że to było dostatecznie jasne.
Czas płynął dalej  najstarsza sztuczka na świecie i może jedyna naprawdę czarodziejska.
Andy Dufresne jednak się zmienił. Stał się twardszy. Tylko tak mogę to ująć. Wciąż odwalał
brudną robotę dla dyrektora Nortona i pracował w bibliotece, pozornie więc wszystko
pozostało tak samo. Nadal wypijał drinka na urodziny i na koniec roku, a resztę zawartości
butelek oddawał innym. Od czasu do czasu załatwiałem mu nowe płachty polerskie, a w
tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym siódmym nowy młotek skalny  ten, który przemyciłem
mu dziewiętnaście lat wcześniej, jak już wam mówiłem, po prostu się zużył. Dziewiętnaście
lat! Kiedy mówi się to tak nagle, tych pięć sylab brzmi jak łoskot zamykanych drzwi
grobowca. Młotek skalny, który poprzednio kosztował dziesięć dolarów, w sześćdziesiątym
siódmym podrożał już do dwudziestu dwóch. Skomentowaliśmy to smutnymi uśmiechami.
Andy w dalszym ciągu obrabiał i polerował kamyki znajdowane na spacerniaku, ale sam
dziedziniec był już mniejszy; do tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego drugiego połowa terenu
została wyasfaltowana. Najwidoczniej jednak Andy znajdował dość okazów, żeby mieć
zajęcie. Każdy obrobiony kamyk kładł na parapecie okna, wychodzącego na wschód.
Powiedział mi, że lubi patrzeć na nie w słońcu, te kawałki planety, które wybrał z kurzu i
ukształtował. Aupki, kwarce, granity. Zabawne, maleńkie rzezby z miki, sklejone klejem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl