[ Pobierz całość w formacie PDF ]
których
dochodził stukot maszyny do pisania. Nacisnął
klamkę i wszedł do
pokoju.
*
Margaret Grey siedziała przy małym stoliku koło
kominka;
przed nią stała maszyna do pisania, na podłodze
leżał stos ręko-
pisów. Pokój oświetlała tylko mała lampka na
biurku.
- O co chodzi, Jean? - zapytała nie podnosząc głowy.
- Domyśliłem się, że będę miał niejakie trudności w
skontak-
towaniu się z panią - odezwał się Jay; w tym samym
momencie
przypomniał sobie, że podobnych słów użył tego
dnia, kiedy
pojawił się w jej biurze. Miał wrażenie, że zdarzyło
się to już
dawno temu. Patrzyła na niego, jakby zobaczyła
ducha. Zbladła,
a na poli-czkach wystąpiły jej małe, czerwone
plamki.
115
- Czego pan chce? - wyszeptała.
Ten głos brzmiał w jego uszach niewyraznie; Jay nie
mógł
skoncentrować wzroku na postaci pani Grey.
Odetchnął głęboko i
powiedział:
- Wróciłem i jestem zdecydowany spotkać się z
Caroline, jeżeli
ona zechce mnie widzieć. Pomyślałem, że powinna
pani o tym
wiedzieć.
Jej westchnienie zdawało się nieść przez bezgłośne
przestworza
wieczności.
- Obawiam się, że nie będzie to możliwe. Caroline
nie żyje.
Podniósł ręce, jakby chciał się zasłonić przed ciosem
i ze
zdziwieniem zauważył, że jedna jego dłoń jest
zakrwawiona. Krew
sączyła się do rękawa. Ach tak, to ta szklanka,
pomyślał.
Stłukłem szklankę w barze. Z czterech kątów pokoju
wypełzły
cienie, przy-tłaczając go ze straszliwą siłą. Ciemność
przypływała i odpływała; po chwili Jay poczuł, jak
wychodzi na
powierzchnię i stwierdził, że siedzi na krześle przy
stole.
Pani Grey trzymała kieliszek przy jego ustach.
Zakrztusił się,
kiedy koniak podrapał go w gardle, i wreszcie ocknął
siÄ™
zupełnie. Chwycił ją za rękę i przyciągnął bliżej.
- Jak to się stało?
- To był wypadek - odrzekła. - Czy to teraz ma
znaczenie? Była
bardzo blada i nienaturalnie spokojna. Jay poczuł
zimny dreszcz.
Puścił ramię pani Grey i wstał. Zauważył, że
zakrwawił rękaw jej
sukienki i starannie wytarł skaleczoną dłoń o bluzę. -
Więcej
miłości - powiedział. - Trochę więcej zrozumienia.
Tylko tego
było jej potrzeba, pani Grey. Co pani jej
zaoferowała? - A pan? -
odrzekła. - Czy pan zachował się w tej sprawie
zupełnie bez
zarzutu? Czy naprawdę kochał pan Caroline, czy też
pochlebiała
panu myśl, że ona mogła pokochać kogoś takiego jak
pan?
Cofnął się z przerażeniem.
- Co pani chce mi wmówić?
- Mówię o brutalnej prawdzie życia, której
nauczyłam się
w ciągu ostatnich kilku miesięcy. %7łe nikt nie może
stwierdzić z
całą pewnością, gdzie coś się zaczyna lub kończy.
Dostrzegł w jej oczach ślad żalu. Odwrócił się,
przetoczył przez
korytarz, otworzył drzwi i wypadł na ulicę. Słyszał
wołanie
zaniepo-116
kojonego Dicka ale, nie zatrzymujÄ…c siÄ™, minÄ…Å‚
samochód. Na końcu
uliczki stał kościół otoczony cmentarzem. Jay
otworzył furtkę,
szukając azylu między chwiejącymi się nagrobkami.
Poczuł nudno-
ści, upadł na kolana i zwymiotował. Potem podniósł
siÄ™ z trudem,
usiadł na krawędzi marmurowego nagrobka i
drżącymi rękami zapalił
papierosa. Poczuł gryzącą gorycz dymu w ustach i
usiłował na tyle
uspokoić umysł, by znowu móc myśleć.
Ona zmarła, a najstraszniejsze było to, że on ponosi
za to winÄ™.
To on zasiał ziarna tej tragedii, a jej przypadło w
udziale
cierpienie. Każdy czyn człowieka, nawet najmniej
znaczÄ…cy, jest
jak kamień wrzucony do stawu; na wodzie robią się
zmarszczki,
które docierają aż do nieznanych brzegów.
Usłyszał przerazliwe skrzypienie otwieranej furtki -
Dick szedł
w jego kierunku,
- Dobrze siÄ™ czujesz, Jay?
- Ona nie żyje, Dick.
- Wiem. Wiem o tym od dawna.
Z jakiegoś niezrozumiałego powodu Jay nie poczuł
siÄ™ zdzi-wiony.
- W jaki sposób się dowiedziałeś?
- Jonathan Grey napisał do mnie list. Dawno temu,
niedługo po
przyjezdzie do Berlina. Pozostawił do mojej decyzji
czy ci o tym
powiedzieć, czy nie. Uznałem wtedy, że
informowanie ciÄ™ nie
byłoby rozsądne.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]