[ Pobierz całość w formacie PDF ]
świadczącą, że dopełnił rytuału.
Hamilton spojrzał na Laskiego.
- Jakie są pańskie zamiary wobec syndykatu? - zapytał.
Laski stłumił westchnienie. Jakiekolwiek przesłuchanie nie miało tu nic do rzeczy.
Mógł swobodnie nagadać Hamiltonowi kupę łgarstw. I tak właśnie postąpił.
- Przede wszystkim potrzebny będzie zastrzyk większego kapitału - powiedział. -
Następnie usprawnienie metod zarządzania, przetasowanie na szczycie działających spółek i
niewielkie ulepszenia w mało wydajnych branżach. - Nic nie mogło być dalsze od prawdy, ale
jeśli Hamilton chciał mieć wszystko wyłożone od a do zet - to proszę bardzo.
- Wybrał pan krytyczny moment na swą ofertę.
- Niezupełnie - odparł Laski. - Prawo do wierceń, jeśli będzie przyznane, to dobry
interes. Przejmuję zasadniczo zdrową spółkę, która przechodzi trudny okres. Zamierzam
uczynić ją dochodową bez naruszania infrastruktury. Mam ku temu specjalne predyspozycje -
uśmiechnął się dufnie. - Pomimo mej reputacji, jestem zainteresowany prawdziwą
działalnością przemysłową, a nie handlem aktywami.
Podchwycił nieprzyjazne spojrzenia Fetta. Makler wiedział, że to kłamstwo.
- Skąd zatem ten ostateczny termin do dwunastej w południe?
- Uważam, że akcje Hamiltona podskoczą w razie otrzymania licencji. Jest to więc dla
mnie ostatnia szansa kupna za rozsÄ…dnÄ… cenÄ™.
- To mnie zadowala - rzekł Hamilton, przejmując inicjatywę od Fetta. - Ale ja także
wyznaczyłem swój termin. Co pan na to?
- Chętnie się zgodzę - skłamał Laski.
W rzeczywistości dręczył go rozpaczliwy niepokój. Nie spodziewał się, że Hamilton
zażąda pieniędzy na rękę w chwili zawarcia transakcji. Planował, że wpłaci dziś zaliczkę, a
resztę po podpisaniu kontraktu. Jednakże zastrzeżenie Hamiltona - choć bardzo niezwykłe -
było najzupełniej rozsądne. Z chwilą podpisania wstępnej umowy Laski mógł obracać
akcjami, sprzedając je bądz posługując się nimi do zaciągnięcia pożyczki. I zamierzał właśnie
użyć akcji - wyzyskując ich zawyżony licencją kurs - aby zgromadzić pieniądze na
rzeczywisty zakup.
Wpadł jednakże we własne sidła. Skusił Hamiltona szybkością transakcji, a stary
wyga poszedł na całego. Laski nie wiedział, co począć, ponieważ nie miał miliona funtów - z
największym trudem wyskrobałby sto tysięcy na zaliczkę. Ale wiedział, czego na pewno nie
zrobi: nie pozwoli, żeby mu ten interes wymknął się z rąk.
- Chętnie się zgodzę - powtórzył.
- Derek - odezwał się Fett - może warto, żebyśmy teraz pogadali chwilkę w cztery
oczy...
- Nie sądzę - odparł Hamilton. - Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że w tej umowie roi
siÄ™ od zasadzek?
- Bynajmniej.
- W takim razie - Hamilton zwrócił się do Laskiego - akceptuję.
Laski wstał i uścisnął Hamiltonowi dłoń. Grubas był nieco zakłopotany tym gestem,
ale Laski wiedział, co robi. Ludzie typu Hamiltona zawsze potrafią znalezć kruczki prawne w
kontrakcie, ale nie potrafią zaprzeć się uścisku ręki.
- Gotówka znajduje się w Cotton Bank of Jamaica - powiedział Laski. - Oczywiście w
oddziale londyńskim. Przypuszczam, że to nie nastręcza żadnych problemów - dodał
wyjmując książeczkę czekową.
Fett zmarszczył brwi. Był to mały bank, choć godzien szacunku. Wolałby czek
wystawiony na bank rozrachunkowy, ale w tym stanie rzeczy nie bardzo mógł wnosić
sprzeciw, żeby nie narazić się na zarzut obstrukcjonisty. Laski zdawał sobie z tego sprawę.
Wypełnił czek i wręczył go Hamiltonowi.
- Nieczęsto się nam zdarza dawać do kieszeni milion funtów - powiedział.
- Nieczęsto się nam zdarza taką sumę wydawać - uśmiechnął się niemal jowialnie
Hamilton.
- Kiedy miałem dziesięć lat - powiedział Laski - zdechł nasz stary kogut i poszedłem z
ojcem na targ kupić nowego. Kosztował równowartość... mniej więcej trzech funtów. Ale
oszczędzaliśmy te pieniądze przez rok. Bardzo byłem przejęty kupnem tego koguta. Już nigdy
potem, przy żadnej zawieranej przeze mnie transakcji finansowej, włącznie z tą transakcją,
nie stać mnie było na takie zaangażowanie.
Uśmiechnął się świadom, że ta opowiastka wprawiła ich w zakłopotanie, ale było mu
to obojętne.
- Milion funtów to nic wielkiego, a kogut może uchronić całą rodzinę od przymierania
głodem.
- Zwięta prawda - bąknął Hamilton.
Laski przybrał swą zwykłą postawę...
- Pozwólcie mi, panowie, zadzwonić do banku i uprzedzić, że czek jest w drodze.
- Oczywiście - rzekł Fett i podprowadził go do drzwi. - Tu jest wolny pokój. Waleria
pana połączy.
- Dziękuję. Zaraz wrócę i będziemy mogli podpisać dokumenty.
Laski wszedł do niewielkiego gabinetu i podniósł słuchawkę. Usłyszawszy sygnał
rozejrzał się, sprawdzając, czy Waleria nie słucha. Była obok, w archiwum. Wykręcił numer.
- Cotton Bank of Jamaica.
- Tu Laski. Dajcie mi Jonesa.
Nastąpiła chwila przerwy.
- Dzień dobry, panie Laski.
- Jones, podpisałem właśnie czek na milion funtów.
Początkowo nie było odpowiedzi. Wreszcie Jones wyjąkał:
- Jezu, nie ma pan tyle.
- Mimo wszystko puść pan czek.
- Ale co z Threadneedle Street? - bankier mówił podnieconym głosem.
- Przekroczymy ten most, kiedy siÄ™ na nim znajdziemy.
- Panie Laski nasz bank nie może dokonać przelewu miliona funtów ze swego konta w
Banku Angielskim na inne konto w tym banku, ponieważ nie dysponujemy milionem funtów
na koncie w Banku Angielskim. Nie sądzę, bym mógł przedstawić jaśniej sytuację.
- Jones, kto jest właścicielem Cotton Bank of Jamaica?
Jones westchnął głośno.
- Pan jest właścicielem.
- No właśnie - rzekł Laski i odłożył słuchawkę.
Dwunasta w południe
20
Peter Jesse James spływał potem. Zbliżało się południe, słońce prażyło
niemiłosiernie, a przez szeroką szybę furgonetki lał się żar, prosto na jego obnażone,
barczyste ramiona i poprzez spodnie na nogi. Było mu okropnie gorąco.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]