[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do ciąży nie doszło. Jak mogła być taka głupia?
 Amy, muszę iść do domu  oznajmiła, dalej bezskutecznie walcząc ze
łzami.  Możesz poprosić kogoś, żeby mnie zastąpił? Na oddziale jest kilkoro
dzieci, które miałam zbadać i zakwalifikować do wypisania. Andrew zna
szczegóły.
Wzięła torebkę i skierowała się do drzwi, Amy jednak zatarasowała jej
drogÄ™.
 Nie możesz prowadzić w takim stanie.
 Dam sobie radÄ™.
 Przynajmniej powiedz mi, co się stało.
Libby obrzuciła wzrokiem przyjaciółkę, ale nie do końca powiernicę, i
potrząsnęła głową.
 Nie teraz, proszę cię. Wypuść mnie.
Amy odsunęła się, a Libby uciekła na parking. Wsiadła do samochodu i z
trudem włożyła trzęsącymi się rękami kluczyk do stacyjki. Pas, przypomniała
sobie. Zapięła go i ruszyła w stronę domu, walcząc ze łzami, by nie
przesłaniały jej widoku. Wiedziała, że nie powinna prowadzić w takim stanie,
ale koniecznie chciała dotrzeć do domu, ukryć się w łóżku, zamknąć oczy i
czekać, aż ból zelżeje. Jeżeli kiedykolwiek to nastąpi...
 Libby pojechała do domu.
 To dobrze. Ty też powinieneś to zrobić. A może zabrać cię do
Ashenden?
Andrew w przeszłości wiele razy wspierał brata. Znali się na wylot.
 Zgoda.
 Zaczekam na ciebie na parkingu.
Andrew zadzwonił do swojej sekretarki.
127
R
L
T
 Wychodzę wcześniej, zle się czuję. Proszę zawiadomić moich kolegów.
W razie konieczności zastąpi mnie Patrick Corrigan. Dziś ma dyżur.
 Rozumiem. Mogę jakoś pomóc?
 Nie, dziękuję. Do zobaczenia jutro.
Wziął płaszcz i opuścił szpital. Podniósł rękę, by dać sygnał Willowi,
który podjeżdżał właśnie landroverem. Oto młodszy brat, zwariowany i pełen
brawury, łatwo popadający w tarapaty, z których Andrew wielokrotnie go
wyciągał. Może nadszedł czas, by Will mu się zrewanżował.
Libby płakała przez kilka godzin, zwinięta w kłębek w łóżku, otaczając
rękami płaski jeszcze brzuch.
 Boże, błagam cię, niech to dziecko urodzi się zdrowe  szlochała. 
Niech to będzie dziewczynka. Spraw, żebym jej nie przekazała tego genu!
Musi jakoś przetrwać udrękę czekania na ostateczny wynik. Powinna
przestać płakać, spróbować zachować się rozsądnie. Wstała i zeszła na dół,
zrobiła sobie herbatę i zwinęła się w kłębek na kanapie razem z Kitty.
Nagle przypomniała sobie o zagrożeniu, jakie niesie dla ciąży żwirek dla
kota, i znów się rozpłakała.
Potrzebowała obecności Andrew, ale przecież sama się go pozbyła, dając
mu do zrozumienia, że ją zawiódł, choć przecież wcale tak nie było. Wiedziała,
że jest dobrym człowiekiem, że nigdy by jej nie okłamał ani nie oszukał. Po
prostu dał się zwieść pozorom, popełnił zwykły ludzki błąd i przeżył taki sam
szok jak ona.
Musi do niego zadzwonić.
Znalazła telefon i sprawdziła, czy nie ma wiadomości. Andrew
zadzwoniłby, gdyby mu na niej zależało.
Powiedział jej w Paryżu, że ją kocha, ale dziś tylko oznajmił jej, że się z
nią ożeni i chce brać udział w życiu dziecka. Więc dlaczego miałby do niej
128
R
L
T
dzwonić? Ona musi to zrobić i go przeprosić. Drżącą ręką wybrała numer i
czekała, aż włączyła się poczta głosowa.
Zadzwoniła na numer domowy, z tym samym rezultatem. Może Andrew
jest w łazience albo jeszcze w pracy. Połączyła się ze szpitalem. Usłyszała, że
o czwartej wyszedł.
Niemożliwe, rzadko wychodził przed szóstą, a najczęściej dużo pózniej.
Nie odpowiada na jej telefony, bo bierze prysznic, wytłumaczyła sobie,
starając się zachować zdrowy rozsądek.
Po jakimś czasie znów zadzwoniła na komórkę i telefon domowy, by
wreszcie o drugiej w nocy pojechać do niego do domu. Nie zastała go. Zniknął
też samochód.
Jasne. Pojechał do Ashenden, do Willa. Miała jego numer w komórce i
już miała się z nim połączyć, gdy pod wpływem impulsu wrzuciła aparat do
torebki i wróciła do siebie. Nad ranem płacz ukołysał ją do snu.
 Powinienem do niej zadzwonić.
 Andrew, jesteÅ› zalany.
 Gdzie jest moja komórka?
 Nie wiem. Gdzie jej ostatnio używałeś?
 W szpitalu. Może do mnie dzwoniła, a ja nie pamiętam jej numeru.
 Mam go w swoim telefonie, ale jest trzecia nad ranem.
 Powinienem być przy niej.
Will rzucił mu telefon. Andrew zadzwonił do Libby trzykrotnie, lecz za
każdym razem włączała się poczta głosowa.
 Co mam robić?
 Idz do łóżka i odeśpij brandy. Rano cię obudzę i zawiozę do pracy.
Masz tam czystÄ… koszulÄ™?
129
R
L
T
Andrew zawsze trzymał w szpitalu zapasowe ubranie, bo nigdy nie było
wiadomo, co może się wydarzyć.
Pomyślał o czekających na niego dzieciach cierpiących na choroby, które
miały położyć kres ich życiu i których postępy można było tylko spowolnić.
 Sam pojadÄ™.
 Nie, nie możesz prowadzić. Piłeś, a rano możesz mieć jeszcze ślady
alkoholu we krwi.
 Ty też.
 Nie tyle co ty. Mam nadzieję, że nie operujesz?
 Nie. Przyjmuję w gabinecie.  Po chwili dodał:  Kocham ją, a ona
kocha mnie. Dlaczego nie jesteśmy teraz razem i nie rozmawiamy?
 Dlatego, że jest trzecia w nocy, a Libby jest roztrzęsiona. Uspokoi się i
wszystko przemyśli.
 Nie sądzę. Idę do łóżka. Obudz mnie o szóstej. Może wtedy świat
będzie wyglądał bardziej różowo.
ZÅ‚udne nadzieje.
Will wysadził go przed szpitalem o siódmej trzydzieści. Andrew poszedł
prosto do swojego gabinetu. Komórka leżała na biurku.
Dwa nieodebrane połączenia od Libby. Sprawdził, o której dzwoniła, i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl