[ Pobierz całość w formacie PDF ]

planetę i nie okazują żadnego lęku przed imperium wersgorskim. W każdym
razie trzeba przygotować się na wypadek, gdyby Anglia - wbrew ich
zapewnieniom - okazała się agresywna nie mniej od niebieskoskórych. Nie
byłoby lepiej wspomóc tego Rogera i przy sposobności samemu się wyzwolić,
opanować i złupić trochę planet? Inną możliwością może być tylko
sprzymierzenie siÄ™ z Wersgorami przeciw niemu, a to jest nie do
pomyślenia!
Na domiar złego wyobraznia Jarów została wielce pobudzona. Widzieli
sir Rogera i jego towarzyszy galopujących ich cichymi alejami, słyszeli o
zwycięstwie odniesionym nad ich odwiecznymi wrogami. Ich kultura, z dawna
oparta na wiedzy o niewielkiej tylko części wszechświata, musiała ich
przekonać, iż poza zasięgiem ich map istnieją starsze i silniejsze rasy.
Zatem gdy usłyszeli nawoływanie do wojny, zapalili się i wrzaskliwie się
jej dopominali. Bodą była prawdziwą republiką, niepodobną do wersgorskiej
ułudy, toteż głos ten rozległ się szerokim echem w parlamencie. Ambasador
wersgorski protestował i groził zniszczeniem Body. Lecz że był z dala od
domu i jego wieści potrzebowały długiego czasu na dotarcie do miejsca
przeznaczenia, wiec nikt na to nie zważał, a tłum obrzucił kamieniami
rezydencje dyplomaty.
Sam sir Roger wiódł rozmowy z dwoma innymi ambasadorami gwiezdnych
narodów Ashenkoghli i Pr?+tanów. Te dziwne znaki w nazwie drugiego narodu
są moim własnym wynalazkiem i mają oddawać następujące po sobie gwizd i
pomruk.
Wszystkie te rozmowy były do siebie bardzo podobne, wystarczy więc,
że przytoczę jedną z nich. Jak zwykle prowadzona była po wersgorsku.
Miałem więcej niż zwykle kłopotów z tłumaczeniem, jako że Pr?+tanin
znajdował się w pudle zawierającym niezbędne mu ciepło i trujące
powietrze i mówił przez przekaznik głosu, a na dodatek z akcentem gorszym
od mojego. Nigdy nie starałem się nawet poznać jego imienia ani rangi, bo
to dla ludzkiego umysłu wymagałoby pojęć subtelniejszych niż księgi
Majmonidesa. W myślach nazywałem go Trzecim Mistrzem Północno-Zachodniego
Roju, a na własny użytek nadałem mu. imię Ethelbert.
Poproszono nas do błękitnego, chłodnego pokoju położonego wysoko nad
miastem. Podczas gdy ledwie widoczne przez szkło pudełka mackowate
kształty Ethelberta wiły się w formalnych uprzejmościach, sir Roger
rozglądał się naokoło.
- Szerokie okna i do tego rozwarte jak wrota stodoły - mruczał. - Co
za okazja! Wybornie by się atakowało to miejsce. Na początku rozmowy
Ethelbert wyznał:
- Nie mam prawa sam zobowiązać Rojów do żadnej polityki. Mogę tylko
wysłać im swoje rekomendacje. Jednak ze względu na to, że mój lud ma
umysły mniej zindywidualizowane niż zwykle to bywa, mogę dodać, że
rekomendacje będą mieć duże znaczenie. Równocześnie mnie samego także
jest trudniej przekonać.
To już rozumieliśmy. Ashenkoghlowie zaś byli podzieleni na klany, a
ich ambasador był przywódcą jednego z nich i mógł na własną
odpowiedzialność zwołać flotę. To tak uprościło nasze obrady, że
dopatrywaliśmy się w tym palca Opatrzności. Ośmielę się też rzec, iż
pewność siebie, jaką przy tym zdobyliśmy, była cennym nabytkiem.
- Znasz, drogi panie, argumenty przedstawione przez nas Jarom -
odparł sir Roger. - Są one nie mniej stosowne dla Pur... pur.. czy jak
tam, na Panienkę Najświętszą, nazywa się ta wasza planeta.
Czułem rozdrażnienie w stosunku do barona, który zrzucił na mnie cały
ciężar rozmowy i uprzejmości w dobieraniu słówek. Wersgorski był językiem
tak barbarzyńskim, że nadal nie mogłem w nim odpowiednio myśleć. Gdym
tedy tłumaczył francuszczyznę sir Rogera, najpierw przekładałem jego
słowa na angielski z moich czasów chłopięcych, potem na dostojne frazy
łacińskie, by na ich podstawie budować zdanie wersgorskie, a te Ethelbert
tłumaczył w swym umyśle na pr?+tański... Cudowne są dzieła boże.
- Roje wiele ucierpiały w przeszłości - przyznał ambasador. -
Wersgorowie ograniczają ruchy naszej floty i pozaplanetarne włości, i
domagają się wielkich danin w szlachetnych metalach, ale nasz własny
świat jest dla nich bezużyteczny, a zatem nie mamy. powodu lękać się
całkowitego podboju, tak jak może on grozić Bodzie i Ashenkowi. Po co
mamy prowokować ich gniew?
- Te stworzenia nie znają pojęcia honoru, więc mu powiedz, że jeśli
pokonamy Wersgorów, będą zwolnieni od wszystkich ograniczeń i danin.
- Oczywiście - początek odpowiedzi był chłodny. - Jednak zysk nie
jest tak duży, by równoważyć ryzyko zbombardowania planety i jej kolonii.
- I to ryzyko może być niewielkie, jeśli wszyscy przeciwnicy
Wersgorixanu zaczną działać wspólnie. Zbyt to zajmie wroga, by mógł
podjąć ofensywę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl