[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zapadło kłopotliwe milczenie. Potem Connor spytał
zapalczywie:
- Czy, niezależnie od tego, zgadzasz się ze mną?
Czy też wieczorem zamierzasz głosować za tradycjami?
Maggie zapomniała, że jest drugi poniedziałek
miesiąca, a może uznała, że wraz ze śmiercią Kincaida
zebrania zarządu w drugi i czwarty poniedziałek
miesiÄ…ca zostanÄ… przeniesione na inny termin? Teraz
musiała znalezć odpowiedz, i to szybciej, niż miałaby
!
ochotÄ™.
- Jeszcze nie wiem. Najpierw muszę usłyszeć, co
właściwie zamierzasz.
- Sądzę, że również usłyszeć, co reszta ma przeciwko
temu - powiedział ostro.
- Mam zdecydowanie najkrótszy staż jako członek
zarządu - zwróciła mu uwagę - i nie znam dobrze
świata biznesu. Miejsce w zarządzie odziedziczyłam
po Grancie, znasz statut, więc rozumiesz dlaczego.
W każdym razie przyznaję, że pozostali członkowie
zarządu mają wpływ na moje opinie, nie uważam
tego jednak za coÅ› jednoznacznie nagannego.
Twarda odpowiedz zmieniła jego wyraz twarzy.
- Ale przynajmniej zgadzasz się wysłuchać, co
mam do zaproponowania?
- Oczywiście, że tak. I mam nadzieję usłyszeć
dobre propozycje. Naprawdę tak myślę. Ale nie mogę
głosować za tobą po prostu dlatego... że cię kocham.
Podniosła oczy, chcąc spotkać jego spojrzenie.
Zorientowała się, że nie powiedziała mu tego nigdy
128 KLUCZ DO MIAOZCI
przedtem. A teraz czas był nie po temu i Maggie
zdawała sobie z tego sprawę.
Connor milczał przez dłuższą chwilę, potem odszedł
od kominka i usiadł przy niej na kanapie. Maggie
nigdy nie spotkała człowieka, który budziłby w niej
jednocześnie tyle sprzecznych uczuć: miłość i wściekłość,
lęk przed przyszłością i pożądanie. Pożądanie przede
wszystkim.
Jego ciepło pociągało ja z taką siłą... Pochylił się
ku niej i w tej samej chwili nic poza tym nie miało już
znaczenia.
- Obiecaj mi jedno - szepnÄ…Å‚.
- Co? - Kochała sposób, w jaki niski, dzwięczny
głos zamieniał się w ochrypły szept, odbierała tę
przemianÄ™ prawie jak pieszczotÄ™.
- %7Å‚e wieczorem w czasie zebrania postarasz siÄ™
bezstronnie ocenić. Wiem, że trafię na silną opozycję
przeciwko jakimkolwiek nowościom, ale jeśli będę
miał poparcie choćby jednej osoby, sprawy pójdą łatwiej.
- Spróbuję, Connor. Będę tak bezstronna, jak
tylko potrafiÄ™.
- Cieszę się. - Pochylił się jeszcze bardziej i wycisnął
na jej ustach gorący pocałunek.
W kilka minut pózniej trzask otwieranych drzwi
raptownie zakończył ich uścisk.
- Hej, mamusiu - wrzasnÄ…Å‚ Jordan.
- Hej, kochanie. Sok jest w lodówce, jeśli masz
ochotę - odkrzyknęła Maggie unosząc głowę.
Przygładziła włosy Connora, odsuwając kosmyki
z czoła. Zorientowała się, że i jej fryzura musi być
w opłakanym stanie.
- Zastanawiam się, co Jordan myśli o nas - naszła
jÄ… refleksja.
- Rozmawiałaś z nim na ten temat?
- Nie. Chyba nie bardzo wiedziałabym, co mu
powiedzieć.
KLUCZ DO MIAOZCI
129
- Może po prostu, że się kochamy?
- Jordan jest bardzo spostrzegawczy. Pewnie już
się domyślił - odparła, uśmiechając się przelotnie.
- Prawdę mówiąc, wygląda na to, że sporo ludzi się
domyśla. Ale chodzi nie tylko o to, Connor. Bo co
będzie dalej?
%7ładne z nich nie miało ochoty odpowiadać, toteż
wejście Jordana do salonu w chwilę pózniej oznaczało
bardziej pożądaną przerwę, niż Maggie zgodziłaby
się przyznać. Podczas obiadu zajęli się lżejszymi
tematami i dopiero o wpół do siódmej Triple I znowu
pojawiła się w rozmowie.
- Powinnam iść na górÄ™ i zmienić ubranie - powie­
działa, wstając od kuchennego stołu, gdzie podjadali
chleb kukurydziany z chili. - Czy chcesz wpaść do
domu przed zebraniem?
- Po co?
- Tak myÅ›laÅ‚am... JesteÅ› w dżinsach i... - Z ostro­
żności zawiesiła zdanie i sformułowała je nieco inaczej:
- Zebrania zarządu należą do sytuacji oficjalnych
- wyjaśniła. - Twój ojciec, prowadząc je, zawsze nosił
najlepsze ubranie.
- Jakbym słyszał o niedzielnym obiedzie - odparł
lakonicznie Connor.
- Sądzę, że należą do tej samej tradycji.
- Może przyszedł czas na zapoczątkowanie nowych
tradycji?
- Masz zamiar przewodniczyć w dżinsach?
- Sprawiasz wrażenie zaszokowanej.
Maggie nie spodobał się podtekst:
- Mnie to szokuje nieszczególnie, ale parę osób na
pewno uniesie brwi ze zdziwienia.
- Właśnie o to mi chodzi. Ale nie myślałem, że
będziesz wśród nich.
- Ja w każdym razie idę się przebrać - powiedziała.
Już na górze, stojąc przed szafą, przeżyła ciężkie
130 KLUCZ DO MIAOZCI
chwile, zastanawiając się, co włożyć. Jeśli wybierze
coś zbyt jaskrawego lub niedbałego, Connor uzna, że
ma jej poparcie dla każdego z pomysłów chowanych
w rękawie. Ale wybór czegoś zbyt formalnego stawiał
ją dokładnie po drugiej stronie.
- Niech cię diabli, Connor - powiedziała głośno,
wyjmując w końcu z szafy prostą jedwabną bluzkę
w kolorze kości słoniowej i jasnobrązową spódnicę.
Ponieważ siedmiu z ośmiu członków zarządu
mieszkało w pobliżu Wellesley, zdecydowano już wiele
lat temu, że nie ma sensu robić zebrań zarządu
w centrum Bostonu. W każdy drugi i czwarty
poniedziałek miesiąca Edward Dennis, dyrektor banku,
dawał im do dyspozycji salę konferencyjną. Było to
przyjemne, staromodnie urzÄ…dzone pomieszczenie,
Å›wietnie nadajÄ…ce siÄ™ na zgromadzenia ludzi wcho­
dzących w skład zarządu Triple I. Ojcowie Connora
i Granta, założyciele firmy, zaznaczyli w statucie, że
członkiem zarządu musi być ktoś z rodziny, toteż
cała ósemka obecnych członków była związana bądz
z Lewisami, bądz z Blake'ami, bezpośrednio albo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl