[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Inspektor wstał, podszedł do pobliskiej niszy skalnej i zajrzał do środka.
- Należy być ostrożnym. Nie chciałem, żeby ktoś nas podsłuchał.
- To bardzo roztropne - pochwalił go Poirot.
- Muszę przyznać, panie Poirot, że swego czasu interesowałem się tymi
sprawami, choć gdyby pan o nich nie wspomniał, prawdopodobnie nie przyszłyby mi
teraz do głowy. Szczególnie jedna z tych spraw mnie zainteresowała.
- Alice Corrigan?
- Alice Corrigan. - Po chwili dodał - kontaktowałem się nawet w tej sprawie z
policją w Surrey... chciałem zebrać najdrobniejsze szczególiki.
- Niech mi pan wszystko opowie, przyjacielu. To niezwykle ciekawe.
- Byłem pewien, że zainteresuje to pana. Alice Corrigan znaleziono uduszoną
w zagajniku zwanym Lasem Cezara, na wrzosowisku Blackridge, niecałe dziesięć mil
od Zagajnika Marley, gdzie zamordowano Nellie Parsons... a oba te miejsca znajdujÄ…
się w odległości mniejszej niż dwanaście mil od Waterridge, parafii wielebnego
Stephena Lane'a.
- Proszę mi powiedzieć coś więcej o śmierci Alice Corrigan.
- Policja w Surrey nie powiązała w pierwszej chwili jej śmierci ze śmiercią
Nellie Parsons, ponieważ upatrzyli sobie jej męża jako winowajcę. Nie wiem
dokładnie czemu. Może dlatego, że był - jak to nazwała prasa -  tajemniczym
człowiekiem . Nie wiedziano dobrze ani kim był, ani skąd przybył. Wyszła za niego
wbrew woli rodziny. Miała trochę własnych pieniędzy i ubezpieczyła życie na jego
korzyść. To wystarczyło, by wzbudzić podejrzenia - i chyba nic dziwnego.
Poirot skinął głową.
- Ale kiedy przyszło co do czego, okazało się, że męża trzeba od razu skreślić
z listy podejrzanych. Ciało znalazła przypadkowa turystka, jedna z tych
wysportowanych młodych kobiet w szortach. Nauczycielka gimnastyki w szkole w
hrabstwie Lancashire. Była ona całkowicie wiarygodnym świadkiem. Zapamiętała
godzinę znalezienia zwłok. Była wtedy dokładnie czwarta piętnaście. Według niej
kobieta zginęła nie więcej niż dziesięć minut wcześniej. Zgadzało się to z opinią
lekarza policyjnego, który zbadał zwłoki o piątej czterdzieści pięć. Nauczycielka
pozostawiła wszystko tak, jak było, i ruszyła przez pola do posterunku policji w
Bagshot, gdzie złożyła doniesienie o śmierci. Tymczasem od godziny trzeciej do
dziesięć po czwartej Edward Corrigan znajdował się w pociągu jadącym z Londynu,
dokąd udał się tego dnia w interesach. W przedziale prócz niego były jeszcze cztery
inne osoby. Na dworcu kolejowym wsiadł do lokalnego autobusu, razem z dwoma
współpasażerami z pociągu. Wysiadł z autobusu przy kawiarni  Pine Ridge , gdzie
umówił się z żoną. Zamówił dwie herbaty, ale prosił, żeby nie podawano ich póki
żona nie nadejdzie. Po jakimś czasie wyszedł rozejrzeć się przed kawiarnię. Kiedy
wybiła piąta, a jej jeszcze nie było, zaczął się niepokoić. Pomyślał, że mogła skręcić
kostkę. Umówili się, że przejdzie przez wrzosowiska z wioski, gdzie się zatrzymali,
do kawiarni  Pine Ridge , a pózniej pojadą autobusem do domu. Las Cezara jest
blisko kawiarni, więc policja przypuszcza, że Alice przyszła zbyt wcześnie i
postanowiła posiedzieć przez chwilę wśród drzew, a wówczas napadł ją jakiś
przypadkowy włóczęga lub szaleniec. Gdy tylko uzyskano dowody, że należy
wykluczyć męża, powiązano oczywiście jej śmierć ze śmiercią Nellie Parsons, nieco
lekkomyślnej służącej, którą znaleziono uduszoną w Zagajniku Marley.
Prawdopodobnie obie zbrodnie popełnił ten sam człowiek, ale nigdy go nie
schwytano... a co więcej, nigdy nie znaleziono żadnych śladów. - Urwał, a po chwili
dodał: - A teraz oto... mamy trzecia, uduszoną kobietę... a pewien gentleman, którego
nazwiska nie wymieniÄ™, jest tu, na miejscu.
Umilkł i z nadzieją w oczach spojrzał na Poirota. Słynny detektyw poruszył
wargami. Colgate pochylił się, by pochwycić jego szept:
- ...tak trudno się zorientować, które części są kawałkami dywanika
futrzanego, a które ogonem kota.
- Proszę mi wybaczyć, co takiego? - dopytywał się zaskoczony Colgate.
- Przepraszam - powiedział prędko Poirot. - Zagłębiłem się we własnych
myślach.
- Co znaczy ten futrzany dywanik i kot?
- Nic... nic zupełnie. - Urwał. - Proszę mi powiedzieć, inspektorze Colgate,
gdyby podejrzewał pan, że ktoś kłamie jak najęty, ale nie miałby pan żadnego dowodu
na to... co by pan zrobił?
Inspektor Colgate zastanowił się.
- Trudne pytanie. Ale moim zdaniem, jeżeli ktoś często kłamie, musi w końcu
wpaść.
Poirot skinął głową.
- Tak, tak właśnie jest. Widzi pan, sądzę, że niektóre zeznania są kłamliwe.
Nie wiem tego jednak na pewno. Ale być może udałoby się zrobić test... sprawdzić
jedno, nie bardzo rzucające się w oczy kłamstwo. I jeśli udowodniłoby się, że to
kłamstwo... to byłoby wiadomo, że cała reszta to też kłamstwa!
Inspektor Colgate spojrzał na niego z zaciekawieniem.
- Pański umysł pracuje w dziwny sposób. Ale w końcu okazuje się, że ma pan
rację. Wolno zapytać, co kazało panu zainteresować się innymi wypadkami
uduszenia?
- Widzi pan - odparł powoli Poirot - ta zbrodnia była doskonale zaplanowana.
Zastanowiło mnie, czy na pewno była to pierwsza próba.
- Rozumiem.
- Powiedziałem sobie - ciągnął Poirot- spróbujmy przebadać podobne wypadki
i jeśli któryś z nich będzie bardzo przypominał tę zbrodnię... eh bien, zdobędziemy
cennÄ… poszlakÄ™.
- Myśli pan o podobnym sposobie dokonania zabójstwa?
- Nie, nie, mam na myśli coś więcej. Zmierć Nellie Parsons. na przykład, nie
mówi mi niczego. Ale śmierć Alice Corrigan... Proszę mi powiedzieć, inspektorze
Colgate, czy dostrzegł pan uderzające podobieństwo obu tych zbrodni?
Inspektor Colgate przez chwilę-rozpatrywał ten problem. Wreszcie przyznał:
- Nie, proszę pana, nic nie dostrzegam. Chyba tylko to. że w obu przypadkach
mąż ma żelazne alibi.
- A więc jednak dostrzegł to pan? - powiedział cicho Poirot.
IV
- Ha, Poirot! cieszę się, że pana widzę. Proszę wejść. Właśnie pana potrzebuję!
Herkules Poirot wszedł i usiadł. Komendant policji przysunął ku niemu paczkę
papierosów, sam wziął jednego i zapalił. Zaciągając się powiedział: - Prawie
zdecydowałem się wezwać Scotland Yard. Chciałbym jednak najpierw zasięgnąć
pańskiej opinii. Myślę, że podłożem całej sprawy jest przemyt narkotyków. Zatoczka
Skrzata z pewnością była punktem kontaktowym.
Poirot skinął głową.
- Zgadzam siÄ™.
- Znakomicie. Mam niemal pewność, kim jest nasz przemytnik narkotyków.
Horace Blatt.
- To bardzo prawdopodobne... - raz jeszcze zgodził się Poirot.
- Widzę, że nasze domysły idą tą samą drogą. Blatt wypływał swoim
jachcikiem. Czasem kogoś zabierał, lecz przeważnie żeglował sam. Miał dość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl