[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Znów zadzwonił telefon.
Czy to pan, panie komisarzu? Telefoni tutaj jedna pani, która zechciałaby
pomówić z osobą komisarza osobiście. Mówi, że to jest sprawa osobista jej osoby.
Powiedziała, jak się nazywa?
Piripipó. Tak sobie myślę, panie komisarzu.
To niemożliwe, nikt się tak nie nazywa! Zaciekawiony, o kogo może chodzić, jak
naprawdę nazywa się kobieta, która telefonuje, pozwolił Catarelli, by go z nią połączył.
Komisarzu, to pan? Tu mówi Cimnció Adelina.
Jego gosposia! Nie widział jej od przyjazdu Livii. Coś się jej przydarzyło? A może
ona także dzwoni z pogróżkami, na przykład: jeżeli nie uwolnisz dziewczyny w ciągu dwóch
dni, już nigdy nie pokażę się w twoim domu i nic ci nie przygotuję dojedzenia. Byłaby to
prawdziwa katastrofa! Przeraził się też pewnie dlatego, że przypomniał sobie jej ulubione
powiedzenie: Telefon i telegraf nie wróżą niczego dobrego . Jeżeli więc chwyciła za
słuchawkę, musiało to znaczyć, że chce mu powiedzieć o czymś ważnym.
Adelino! Co u ciebie?
Panie komisarzu, czy może nam pan pomóc, bo Pip - Pina urodziła.
Kim jest Pippina? I dlaczego właśnie on powinien wiedzieć, że Pippina urodziła?
Gosposia pewnie zapomniała, ze z jego pamięcią nigdy nie było najlepiej.
Panie komisarzu, pan zapomniał, prawda? Pippina to żona mojego syna
PasÄ…uale.
Synowie Adeliny byli złodziejaszkami, szli do więzienia i wychodzili na wolność,
ciągle tam i z powrotem. A on przecież był na ślubie najmłodszego, Pasąuale. Od tego czasu
minęło już dziewięć miesięcy? Boże, jak ten czas pędzi! Od razu posmutniał, z dwóch
powodów. Dlatego, że starość tym samym jest coraz bliżej, i dlatego, że przychodzą mu już
do głowy tak banalne myśli i tak tuzinkowe zdania jak to, którym przed chwilą sam się
uraczył. Zezłościł się na siebie za taką pospolitość, a ta złość uchroniła go przed
roztkliwianiem się nad własną kondycją.
Chłopiec czy dziewczynka?
Chłopiec, panie komisarzu.
Gratuluję. Najlepsze życzenia.
Proszę zaczekać, panie komisarzu. Pasąuale i Pippina mówią, że chcieliby
pana na ojca chrzestnego.
Innymi słowy, spisał się na piątkę, uczestnicząc w ich ślubie, a teraz chcą, żeby się
poprawił na szóstkę, godząc się na trzymanie noworodka do chrztu.
Kiedy chrzciny?
Gdzieś za dziesięć dni.
Adelino, daj mi troszkę czasu do namysłu, dobrze?
Dobrze, panie komisarzu. A szybko sobie odjedzie pani Livia?
Pojawił się w gospodzie, kiedy Livia siedziała już przy stole. Wystarczyło z daleka
rzucić na nią okiem, żeby utracić nadzieję na przyjemny dzień.
Jak wam idzie? - spytała zaczepnie.
Livio, już o tym rozmawialiśmy godzinę temu.
I co z tego? Przez godzinę mogło się wiele wydarzyć, prawda?
Czy musimy to omawiać tutaj? Czy to stosowne miejsce?
Naturalnie. Przecież kiedy wracasz do domu, nic mi nie mówisz o swojej
pracy. A tu to samo. Pewnie chcesz, żebym przyszła porozmawiać z tobą w komisariacie?
Livio, naprawdę robimy, co możemy. W tej chwili większość moich agentów,
z Mimim włącznie, przeczesuje razem z agentami z Montelusy wszystkie pola w pobliżu willi
i szuka...
A kiedy twoi ludzie przeczesujÄ… pola, ty w spokoju ducha siedzisz sobie ze
mną w gospodzie, żeby dogadzać swemu podniebieniu?
Tak to ułożył kwestor.
Właśnie tego chciał kwestor? %7łeby twoi ludzie pracowali, tamta dziewczyna
umierała ze strachu, a ty wysiadywał w gospodzie?
Nie wykręci się, awantura wisi w powietrzu.
Livio, pięknie walisz prawdę prosto w oczy.
Chcesz się wyłgać żarcikami, tak?
Livio, byłabyś niezastąpionym agentem prowokatorem. Raz jeszcze ci
powtórzę: kwestor rozdzielił nam zadania, ja pomagam, za śledztwo odpowiada Minutolo,
Mimi Augello z innymi pracuje w terenie. A to naprawdę ciężka robota.
Biedny Mimi!
Wszyscy sÄ… biedni w oczach Livii. Dziewczyna, Mimi... Tylko nie on. On na
współczucie nie zasługuje. Odsunął talerz spaghetti z czosnkiem i oliwą, które zamówił
wcześniej przez telefon, dobrze znając upodobania Livii.
Enzo, właściciel gospody, natychmiast wyrósł przy ich stole.
W czym rzecz, komisarzu?
W niczym, Enzo. Nie mam dziś apetytu - skłamał.
A Livia milczała, spokojnie jadła dalej. Aby rozładować napięcie i nabrać ochoty na
drugie danie, także zamówione wcześniej ośmiomiczki w sosie, których zachęcający zapach
już dobiegał go z kuchni - zdecydował się powiedzieć Livii, że telefonowała do niego
gosposia. I trafił jak kulą w płot.
Rano dzwoniła do mnie Adelina.
Tak!
Sucho, ostro, jak strzał z rewolweru.
Co ma znaczyć to twoje tak ?
Jedynie tyle, że Adelina dzwoni do ciebie do biura, a nie do domu, bo w domu
toja mogłabym podnieść słuchawkę, a to byłoby dla niej wstrząsające przeżycie.
Rozumiem. Dajmy temu spokój.
Nie, ciekawa jestem, czego chciała?
Prosi, żebym był ojcem chrzestnym jej wnuczka, synka Pasąuale.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]