[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-Jeśli była w mieście miesiąc temu, możesz rozważyć skontaktowanie się z
Ferko.-zasugerował Veyron, drapiąc się po brodzie prawą ręką.-On jest alfą lokalnej
sfory. Czasem wilkołaki są trochę szorstkie podczas pełni księżyca. Nie chcę nawet o tym
myśleć, ale jest mała szansa że wpadła na nich, kiedy była w mieście.
-Czy to jest ten problem Budapesztu?- zapytałam, podnosząc do niego brew.-
Mieszkańcy nękani i potencjalnie zabijani przez wilkołaki?
-Niezupełnie.- Nocny wędrowiec wzruszył ramionami. Patrzył na cały świat, jak
gdyby ta cała rozmowa naprawdę się dla niego nie liczyła, a i nie powinna jeśli nie
uważał się za strażnika Budapesztu.-Oczywiście, moment pełni księżyca to dla
zmiennokształtnych zawsze najniebezpieczniejszy czas w miesiącu. Czasem ginął ludzie.
Jestem pewny że wszędzie się tak dzieje.
-Właściwie to nie.- mój głos stał się zimny, stracił sympatycznął miękkość i ciepłe
zaproszenie.- Alfa sfory w mojej własnej domenie utrzymuje ścisłą kontrolę nad swoimi
ludzmi. Ludzi i nocnych wędrowców nie brakuje w mojej domenie.-Usiadłam wygodniej.
Stukałam palcem w usta, chwilę się zastanawiając.- Macaire, proszę popraw mnie jeśli
się mylę, jestem nowa na pozycji Starszej.-zaczęłam, zatrzymując dla niego uśmiech.
-Oczywiście.-odparł ze sztywnym uśmiechem.-O czym myślisz?
-Nie wydaje mi się by w sabacie było komfortowo, w obecnej aranżacji.
-Co masz na myśli?-powiedział Macaire, nieco prostując się na swoim fotelu,
kiedy podsunął się bliżej krawędzi na swoim siedzeniu.
-Jako członek sabatu muszę przyznać że nie jest mi komfortowo z regularnymi
zniknięciami ludzi i nocnych wędrowców na terenie miasta.-powiedziałam, opuszczając
rękę z powrotem na kolana.- A jeśli ja nie czuję się komfortowo, to reszta sabatu także
nie.
-Macaire nigdy nie wyraził żadnej obawy o aranżację miasta.-przyznał
lekkomyślnie Macaire, kiedy zaczął się wykręcać na swoim fotelu.
-Popraw mnie jeśli się mylę, kolego Starszy, ale nie sądzę byś był w pełni
świadomy sytuacji, uznając że spędzasz większość swojego czasu we Włoszech.-
powiedziałam.- A skoro o tym mowa.- dodałam, zwracając uwagę z powrotem na
Veyrona.- Dlaczego młodzi nocni wędrowcy Budapesztu nie stanęli przed sabatem, tak
jak nakazuje tradycja?
-Odnosiłem wrażenie że ta stara tradycja została przerwana.
Parsknęłam i potrząsnęłam głową spoglądając na Macaire.- Czy kiedykolwiek
widziałeś byśmy zrezygnowali z tradycyjnego momentu próby, kiedy łamaliśmy młode
pisklęta w Wenecji? To absurd!
-To jest jedyny sposób by nauczyć ich gdzie leży prawdziwa siła naszych ludzi.-
powiedział Macaire przez zaciśnięte zęby.
-Szacunek.-powiedział Valerio.-Młodzi nocni wędrowcy stąd nie mają szacunku
dla sabatu, Starszych, a nawet kiedy widzą prawdziwego Starożytnego.-dodał, kiedy
podniusł kawałek swoich poszarpanych ciemnych spodni. Nie mógł się oprzeć wbiciu
kolejnego gwozdzia do trumny Veyrona. Nie miałam wątpliwości że wie do czego
zmierzałam i teraz po prostu mnie wspierał.
Wydałam ciężkie westchnienie i spojrzałam w dół, na moje ręce złożone na
kolanach.- Nie może być tak dalej.
-Nie może być!- powiedział Veyron, prawie wyskakując z fotela.
-Ale jest. Zmiennokształtni zabijają nocnych wędrowców i ludzi, zagrażając
naszej tajemnicy. Nocni wędrowcy nie stawiają się przed sabatem, który jest jedynym
miejscem, które może je nauczyć, co to znaczy być nocnym wędrowcem i wyjaśnić im
gdzie jest ich miejsce na świecie. To jest niedopuszczalne i wiem że wypowiadam się za
resztę sabatu mówiąc że nie możemy tego kontynuować.
-Co planujesz zrobć?-domagał się Macaire, wolnym, zwodniczym głosem.
-Jedyną rzecz jaką mogę.-powiedziałam, zanim wzięłam głęboki, zmęczony
oddech.- Będę nowym strażnikiem Budapesztu.
-Ale nie możesz!- zawołał Veyron, podnosząc się z krzesła.
-Dlaczego nie?-zapytałam, podnosząc jeden kącik ust.
Veyron kręcił się w milczeniu przez kilka sekund, zanim w końcu odzyskał głos i
wymyślił opłacalne usprawiedliwienie swojego sprzeciwu.- Jesteś już strażniczką miasta
w Nowym Zwicie. Jak uda ci się być w dwóch miastach na raz?
Chciałabym spędzić tutaj dłuższy czas, pozostanę tu aż poczuję że miasto jest na
dobrej drodze i dopiero wtedy powrócę do Savannah,-powiedziałam.- I prawdę mówiąc,
teraz jestem Starszym sabatu, i najlepiej by było bym pozostała w Europie, tak też będę
mogła mieć pod ręką Wenecję. Może faktycznie oddam Savannah mojemu asystentowi.
Zrobi dobrÄ… robotÄ™ zarzÄ…dzajÄ…c tym miastem.
Veyron osunął się na krzesło, ręce zaciskał w pięści na kolanach. Był w pułapce
nie wiele mogłam zrobić by przełknąć śmiech. Jeśli nie chciał bym ja żądała pozycji
strażnika w tym mieście, będzie musiał zrobić krok do przodu i sam tego zażądać.
Oczywiście biorąc pod uwagę słabą robotę jaką wykonywał, była duża szansa że odbiore
mu to i tak i tak.
-Czy masz jakieś zastrzeżenia?-zapytałam słodziutko, prezentując mu swoje kły
kiedy się uśmiechnełam. Spojrzałam na Macaire, który tylko sztywno kiwnął głową i
powrócił na swój fotel.
-Nie, oczywiście że nie.-powiedział, nieco zbyt szybko, aby można było uznać to
za wiarygodne.-Twoja obecność będzie mile widzianym dodatkiem do miasta.
-Tak, to pomoże mieć cię pod ręką, w razie gdybyś była potrzebna sabatowi.-
powiedział Macaire.- Ostatnio dyskutowaliśmy o tym że być może nadszedł czas byś
miała swoją domenę w Europie.-dodał. Sprawiając że zabrzmiało to jak jego pieczęć
potwierdzająca, iż chciał mnie w pobliżu Budapesztu.
-Zwietnie. Więc ubiegam się o stanowisko strażnika Budapesztu. Dopilnuj by te
słowa usłyszeli wszyscy nocni wędrowcy z mojej nowej domeny.-oświadczyłam.
-Jest jeszcze coś, czego byś chciała?-zapytał Veyron przez zaciśnięte zęby, chyląc
przede mną głowę.
Spojrzałam na moich towarzyszy. Valerio pokręcił głową, całkowicie rozbawiony
całym przedstawieniem. Z drugiej strony Stefan ciągle gapił się na Veyrona, jakby
uważał go za nocnego wędrowca który był odpowiedzialny za zniknięcie jego
asystentki.- Tak, rozpowszechnij iż szukamy nocnego wędrowca o imieniu Michelle.
Domagam się by ona się odnalazła, albo przynajmniej by odkryto co się stało.
Porozmawiamy z Ferko i jego sforÄ… jutrzejszej nocy.
-Jutro w nocy jest pełnia księżyca.-przypomniał mi Veyron.
Ponownie się do niego uśmiechnełam, pochylając się nieco.- Nie mogłam sobie
wyobrazić lepszego momentu. Chciałabym wywrzeć jakiś wpływ na tych których
spotkam.
Veyron pchnął się na plecy, ręce kładąc na ramionach swojego fotela, prawie
duplikując pozycję Stefana. Ani on, ani Stefan, nie był szczególnie zadowolony, ale
przynajmniej tylko jeden z nich chciał teraz mojej głowy. Stefan zadowolił się
czekaniem, do bardziej dogodnego czasu, w którym najwięcej by skorzystał.
-Od teraz jesteś strażnikiem Budapesztu i zakładam że masz zamiar, zająć się
naszym obecnym zagrożeniem naturi.-powiedział Veyron niskim głosem.
-Już zaczęłam się tym zajmować. Ja i Danaus zapolowaliśmy na piątkę naturi
ostatniej nocy w Szobor Park.-poinformowałam go, dostając znakomitą przyjemność
oglądania, jak jego grymas się pogłębia. Niestety moja radość była krótka, gdyż
musiałam mówić dalej.-Jednakże odkryliśmy że w regionie jest bardzo niebezpieczny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]