[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Księżniczka leżała nieruchomo, oddychała szybko i czekała na kolejny atak. Nie nastąpił.
Wicket wystawił spod drzewa kudłatą głowę i rozejrzał się.
liip rrp skrp ooooh mruknął tonem podziwu. Leia wyskoczyła z kryjówki i obeszła teren,
co kilka
kroków rozglądając się uważnie. Na razie nic im chyba nie groziło.
Chodzmy skinęła na swego krępego przyjaciela, Lepiej stąd zniknąć.
Gdy zagłębili się w gęstwinę, Wicket objął prowadzenie. Z początku Leia nie była
zdecydowana, ale piszczał ponaglająco i ciągnął ją za rękaw, W końcu więc podążyła za nim.
Zamyśliła się, gdy stopy niosły ją dróżką wśród gigantycznych drzew. Uderzyły ją skromne
rozmiary nie kosmatego przewodnika, ale jej własne, w porównaniu z ogromem lasu. Drzewa
miały po dziesięć tysięcy lat, przynajmniej niektóre, a ich wierzchołki wznosiły się poza zasięg
wzroku. Były świątyniami siły życia, w której imieniu walczyła; sięgały kosmosu, Czuła się
częścią ich potęgi, ale i karłem wobec nich. I ogarnęło ją poczucie samotności. Była sama w
tym lesie gigantów. Całe życie spędziła wśród gigantów własnego ludu: jej ojciec, wielki senator
Organa; matka minister edukacji; znajomi i przyjaciele; wszyscy byli gigantami ducha.,,
Ale te drzewa... Przypominały ogromne wykrzykniki, akcentujące własną przewagę. Były tu!
Starsze niż czas! Zostaną długo po tym, jak odejdzie Leia, Sprzymierzenie, Imperium...
Nagle przestała się czuć samotna. Znów była częścią całości, częścią tych wspaniałych istot.
Złączona z nimi ponad czasem i przestrzenią przez promienistą, żywą moc, która,,.
Nie pojmowała tego. Złączona i rozdzielona. Nie mogła tego pogodzić. Czuła się wielka i
maleńka, dzielna i przestraszona. Niby słaba iskierka stworzenia, tańcząca wokół ogni życia...
tańcząca za plecami karłowatego, skradającego się misia, który prowadził ją wciąż głębiej w las.
Właśnie o to, tutaj i teraz, walczyło Sprzymierzenie. O kudłate istoty w mamucich lasach,
które prowadzą dzielne, choć przestraszone księżniczki w bezpieczne miejsce. %7łałowała, że jej
rodzice nie żyją. Mogłaby im
o tym opowiedzieć.
Å‚"
Lord Vader wyszedł z windy i stanął u wejścia sali tronowej. Zwiatłowody po obu stronach
szybu brzęczały cicho, zalewając gwardzistów niesamowitym blaskiem. Vader pewnym krokiem
zszedł z pomostu, wszedł na schody i zatrzymał się za tronem, Przyklęknął,
Niemal natychmiast usłyszał głos Imperatora.
Wstań, Wstań i mów, przyjacielu.
Vader powstał. Tron odwrócił się i Czarny Lord stanął twarzą w twarz z Imperatorem. Patrzyli
sobie w oczy ponad latami świetlnymi i tchnieniem duszy. I zza tej otchłani Vader odpowiedział.
Panie mój, niewielki oddział Rebeliantów przedostał się przez osłonę i wylądował na
Endorze,
Tak, Wiem w głosie władcy nie słychać było zaskoczenia, raczej satysfakcję. Vader
dostrzegł to i mówił dalej:
Jest z nimi mój syn.
Imperator uniósł brew o niecały milimetr. Jego głos pozostał chłodny, spokojny, z lekkim
akcentem zaciekawienia.
JesteÅ› pewien?
Wyczułem go to było niemal wyzwanie. Widział, że władca boi się młodego Skywalkera i
jego mocy. Jedynie razem, Imperator i Vader, mogą próbować przeciągnąć rycerza Jedi na
ciemną stronę. Czarny Lord powtórzył, by podkreślić własną wyjątkowość: Ja go wyczułem,
panie.
To dziwne, że ja nie mruknął Imperator mrużąc oczy w wąskie szparki. Obaj wiedzieli,
że Moc nie
jest wszechpotężna i nikt nie jest nieomylny, gdy ją wykorzystuje. Wszystko zależało od
świadomości, od wizji. Na pewno Vader był mocniej związany z młodym Skywalkerem, niż
Imperator. Jednak władca dostrzegł teraz jakiś przeciwny prąd, którego dotąd nie zauważył,
jakieś niezrozumiałe zawirowania Mocy. Zastanawiam się, czy twoje uczucia w tej sprawie
są całkiem wyrazne, Lordzie Vader.
Zupełnie wyrazne, panie wiedział o przybyciu syna. Jego obecność pchała go,
przyciągała, wabiła i wzywała własnym głosem.
Musisz więc udać się na księżyc-sanktuarium i tam go oczekiwać stwierdził krótko
Imperator Palpatine. Póki wszystko było wyrazne, nie miał wątpliwości.
Przyjdzie do mnie? zapytał sceptycznie Va-der. Nie wyczuwał tego. To jego coś
ciągnęło.
Z własnej, nieprzymuszonej woli zapewnił Imperator. Koniecznie z wolnej woli, inaczej
wszystko stracone. Nie można siłą zmusić ducha do przejścia na stronę zła; można go tylko
zwabić. Ofiara musi aktywnie uczestniczyć w przejściu. Luke Skywalker wiedział o tym, a
jednak krążył wokół czarnego ognia niby kot. Przeznaczenia nie da się odczytać z absolutną
pewnością, ale Skywalker przybędzie, nie miał wątpliwości. Przewidziałem to. Litość nad
tobÄ… stanie siÄ™ jego zgubÄ….
Litość zawsze była słabym punktem Jedi, I zawsze będzie. Z tej strony byli bezbronni.
Imperator nie miał żadnych słabych punktów.
Chłopiec przyjdzie do ciebie, a ty przyprowadzisz go do mnie.
Jak sobie życzysz, panie Vader skłonił się nisko. Imperator odprawił Czarnego Lorda z
obojętną wyższością, Ten, snując mroczne plany, opuścił salę tronową, by wsiąść na prom i
odlecieć na Endor.
Luke, Chewie, Han i Trzypeo ostrożnie podążali za Erdwa, którego antena wirowała bez
przerwy. Zdumiewała łatwość, z jaką mały robot torował sobie drogę przez dżunglę. Niemal
bezszelestnie miniaturowe narzędzia zamontowane na kołach i w kopule wycinały wszystko, co
było zbyt gęste lub twarde, by odepchnąć na bok.
Nagle stanął, powodując lekkie zamieszanie wśród idących za nim. Radar zawirował szybciej,
Erdwa pstryknÄ…Å‚, warknÄ…Å‚ cicho i pomknÄ…Å‚ do przodu,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]