[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Pewnie umierasz z głodu. Zniadanie już prawie gotowe.
Usiądz. Grady powinien zjawić się lada chwila.
Wade rozejrzał się wokół, ale nigdzie nie dostrzegł
Lauren.
- Gdzie Lauren? - zapytał.
- MusiaÅ‚a niespodziewanie wyjechać - wyjaÅ›niÅ‚a po­
spiesznie Karen.
Serce podeszło mu do gardła.
- Kiedy? - zapytał.
- Tego samego dnia, kiedy pojechaliście z Gradym na
wzgórza.
- A dokąd pojechała?
- Do Los Angeles. Myślała, że wróci wczoraj, ale coś
jÄ… zatrzymaÅ‚o. DzwoniÅ‚a w nocy. Pewnie bÄ™dzie dziÅ› wie­
czorem.
Wade z miejsca pomyślał o natarczywym wspólniku.
- Czy ma to coÅ› wspólnego z Jasonem? - zapytaÅ‚ podnie­
sionym głosem.
Karen staÅ‚a zwrócona do niego tyÅ‚em, przesadnie pochÅ‚o­
nięta smażeniem boczku na patelni.
- Sama ci wszystko wyjaÅ›ni. ChciaÅ‚a zrobić to przed wy­
jazdem, ale nie było cię w domu.
Wade wstał od stołu. Nagle odechciało mu się jeść.
- Dziękuję za zaproszenie, ale czeka mnie masa roboty.
Karen odwróciła się.
- Nie odchodz. Zniadanie już gotowe.
- Nie mam apetytu. Poza tym bardziej niż jedzenia po­
trzebujÄ™ w tej chwili snu.
Wyszedł, a potem przez całą drogę do domu wyrzucał
sobie swoje niegrzeczne zachowanie. To nie wina Karen, że
Lauren zniknęła, gdy tylko na moment siÄ™ odwróciÅ‚. To pra­
wda, że poczuÅ‚ siÄ™ zawiedziony, ale to pewnie kwestia prze­
męczenia. Ufał przecież Lauren, prawda? Oczywiście, że tak.
Nigdy nie dała mu powodów, by było inaczej. Opowiedziała
mu wszystko o tym Jasonie, nie miaÅ‚ czym wiÄ™c siÄ™ niepo­
koić.
W końcu doszedł do wniosku, że jeśli chcą na przyszłość
uniknąć podobnych stresów, powinni scementować swój
związek. Aatwo mówić, że jest się ze sobą, ale tak naprawdę
jedyne, co łączy na trwale, to małżeństwo.
Po dojściu do tego budującego wniosku, Wade przespał się
kilka godzin, a potem pojechał do Laramie, do jubilera.
Niech wszystko odbÄ™dzie siÄ™ jak należy. Kupi Lauren naj­
droższy pierścionek, na jaki będzie go stać, a może również
kwiaty i butelkę szampana i będzie niecierpliwie czekał na jej
powrót.
Kiedy już się pobiorą, będzie miał pewność, że należą
tylko do siebie. Lauren będzie mogła podróżować do woli po
świecie, a on będzie wiedział, że zawsze do niego wróci.
Wciąż nie potrafił zrozumieć, czym zasłużył sobie na tyle
szczęścia. Nigdy sienie spodziewał, że spotka kobietę, która
jest nie tylko piękna, ale zna się na koniach i nie obawia się
ciężkiej pracy na ranczu. Może to prawda, co ludzie mówią
o przeznaczeniu? Może uda im siÄ™ zbudować z Lauren szczÄ™­
śliwą przyszłość?
Nie był wprawdzie w stanie dać jej wszystkiego, na co
zasługiwała, już dziś, ale przecież od dawna oszczędzał. Za
rok czy dwa może uda mu się założyć własną stadninę. Już
teraz, dzięki temu, że wszedł w.spółkę z Gradym, mógł się
spodziewać pokaznych zysków. Ich stadnina miała szanse
stać się w niedalekiej przyszłości jedną z najlepszych w Wy-
oming. A na razie mógł przecież nadal pracować u Grady'e-
go. Lauren także, gdyby jej to odpowiadało Albo mogła
zatrudnić siÄ™ u innych ranczerów przy koniach, które wyma­
gały szczególnej troski.
Mogła też po prostu zostać w domu i zająć się dziećmi. Na
myÅ›l o tym ogarnęło go wzruszenie. Nigdy sobie nie wyobra­
żaÅ‚, że mógÅ‚by zaÅ‚ożyć rodzinÄ™ i zostać mężem, a tym bar­
dziej ojcem. Jednak czułość, z jaką patrzyli na siebie Karen
i Grady, zwłaszcza odkąd się okazało, że Karen jest przy
nadziei, sprawiła, że zapragnął czegoś podobnego dla siebie.
Chciał patrzeć, jak Lauren staje się coraz grubsza, nosząc pod
sercem jego dziecko.
A ponieważ pragnął tego jak niczego na świecie, powinien
byÅ‚ przewidzieć, że wszystko skoÅ„czy siÄ™ fiaskiem. Jak zwy­
kle w jego życiu. W końcu zawsze okazywało się, że nic nie
jest tak idealne, jak sądził, i nic nie trwa wiecznie.
Kiedy stał w sklepie w Laramie, ze wzrokiem wbitym
w stojak z prasÄ…, jego Å›wiat legÅ‚ w gruzach dokÅ‚adnie w chwi­
li, gdy zaczynał myśleć, że lepiej już być nie może.
Nie mogło być mowy o żadnej pomyłce. Ta sama piękna
twarz, ten sam olśniewający uśmiech... Chociaż reszta -
kunsztowna fryzura, biżuteria i elegancka suknia - były mu
równie obce jak francuski szampan.
 GDZIE UKRYWA SI SAYNNA GWIAZDA?" - krzy­
czały tytuły.
Wade patrzył na zdjęcie w kompletnym osłupieniu. Przez
uÅ‚amek sekundy pozwoliÅ‚ sobie mieć nadziejÄ™, że to jej sio­
stra blizniaczka, ale potem zobaczył nazwisko pod zdjęciem
- jej nazwisko, które rozmyślnie ukrywała przed nim przez
całe miesiące.
Machinalnie zdjÄ…Å‚ ze stojaka gazetÄ™ i zabraÅ‚ jÄ… do samo­
chodu. Usiadł na przednim fotelu, oparł gazetę o kierownicę,
a słowa falowały mu przed oczyma pełnymi łez.
Jego wzrok przykuwaÅ‚a wyszywana perÅ‚ami suknia Lau­
ren, która musiała kosztować więcej, niż on zdołał zarobić
w ciągu roku. Jej włosy, które okrywały go, kiedy siękochali,
upiÄ™te byÅ‚y na czubku gÅ‚owy klejnotami poÅ‚yskujÄ…cymi po­
śród loków. Niewątpliwie były to brylanty... Serce ścisnęło
mu siÄ™ w piersi.
Przez te wszystkie miesiÄ…ce nie wiedziaÅ‚ i nawet nie po­
dejrzewaÅ‚, że prowadziÅ‚a podwójne życie. Tak dÅ‚ugo okÅ‚amy­
wała go i robiła z niego durnia. Uosabiała wszystko, czym się
brzydził - bogactwo, egoizm i pychę. Jak mógł się tego nie
domyślić? Jak to możliwe, że dał się podejść w identyczny
sposób jak jego matka? Gorzej nawet, bo Lauren znała jego
nastawienie do wszystkiego, co sobą reprezentowała, a mimo
to bez skrupułów igrała z jego uczuciem.
A Grady? Dlaczego nic mu nie powiedział, skoro
wiedział, co czuje do Lauren? Po co go ciągle namawiał?
ZresztÄ…, wszyscy go namawiali. Jednak Grady byÅ‚ jego przy­
jacielem. Tak mu się przynajmniej zdawało. Dlaczego go nie
ostrzegÅ‚? Czemu nie uprzedziÅ‚, że pakuje siÄ™ w poważne kÅ‚o­
poty?
Zmiął gazetę i cisnął ją na tylne siedzenie. Przepełniony
wściekłością i poczuciem krzywdy wrócił na ranczo, spako-
wał rzeczy, wrzucił je byle jak do furgonetki i poszedł szukać
Grady'ego.
- ChciaÅ‚em ci tylko powiedzieć, że wyjeżdżam - powie­
dział, kiedy go wreszcie znalazł. - Uznałem, że jestem ci to
winny, choć wcale nie wiem, czy na to zasłużyłeś.
Grady popatrzył na niego ze zdumieniem.
- Co to ma znaczyć? Co cię opętało?
- Ty, twoja żona, i ta jej sławna przyjaciółka, musieliście
się niezle uśmiać za moimi plecami - odparł, rzucając na
ziemię wygniecioną gazetę ze zdjęciem Lauren. - Kim dla
niej byłem? Krótką przygodą z prostym kowbojem, którą
mogłaby się potem pochwalić swoim eleganckim znajomym
w Kalifornii?
- Nie wiem, o czym mówisz - upierał się Grady.
Wade spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Nie wiedziałeś, że Lauren jest gwiazdą filmową?
- Oczywiście, że wiedziałem - odparł Grady. - A ty nie
wiedziałeś?
- A niby skąd miałem wiedzieć?
- Przecież całe miasto wie, kim jest Lauren. Sądziłem, że
i ty o tym sÅ‚yszaÅ‚eÅ›. Ponieważ staliÅ›cie siÄ™ sobie bliscy, my­
Å›laÅ‚em, że sama opowiedziaÅ‚a ci resztÄ™. Wiem, że po powro­
cie do Wyoming chciała uniknąć rozgłosu, ale byłem pewny,
że akurat przed tobą nie zamierzała niczego ukrywać.
- Tak myślałeś? - z ironią zapytał Wade. - No to się
pomyliłeś.
- Wade, nie wyjeżdżaj - błagalnym tonem rzekł Grady. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl